Sentymentalny powrót do stolicy małopolski byłego pomocnika Białej Gwiazdy, błysk wyhodowanego w niej Błaszczykowskiego i udowodnienie formy Mączyńskiego to trzy główne akcenty przed pożegnaniem się nie tylko z krakowską publiką, ale z całą Polską ściskającą kciuki za podopiecznych Adama Nawałki.
Zbigniew Boniek po przegranym spotkaniu z Holandią powiedział, ze sparingi mają podobne znaczenie, co zeszłoroczny śnieg. Argument nie bez historii, ponieważ paradoksalnie wyniki towarzyskich potyczek poprzedników ( Janasa, czy Beenhakkera) unaoczniły wagę kontrolnych gier w kontekście tych o poważną stawkę. Komplet publiczności w Gdańsku był świadkiem drobnej konsternacji, odświeżona kadra Oranje na pełnych obrotach raz po raz wprowadzała zamęt w głowach kibiców biało-czerwonych. Ponadto stadion Energa miał przyjemność przyglądać się potencjalnemu składowi na wyczekiwaną, niedzielna rywalizację o pierwsze punkty z Irlandią Północną. Nic dwa razy się nie zdarza i na 33-tysięczniku przy Reymonta podziwialiśmy przebudowany kręgosłup personalny. Od początku eliminacji wiara w reprezentację wróciła z ogromnym entuzjazmem, więc nie tak prędko dopuścimy do tego, by nasi idole wracali na tarczy z mistrzostw życia… Być może to nie najlepsze określenie, bo takie mistrzostwa miały mieć miejsce 4 lata temu za Smudy, ale niech będzie.
Przy oficjalnej prezentacji wyjściowych jedenastek oczy sympatyków zwróciły się na nazwisko objawienia minionego sezonu ekstraklasy, Bartosza Kapustki. Pomocnik Cracovii oprócz tego, że otrzymał szansę występu od pierwszej minuty, został wydelegowany na…boczna obronę w miejsce Łukasza Piszczka. 58-letni selekcjoner dał tym samym do zrozumienia, że wykreował gracza mobilnego, aspirującego do roli zmiennika każdej formacji. Przy absencji zwrotnego Rybusa oraz obiecującego Wszołka, natłok zaskakującej rotacji nie powinien jakoś drastycznie dziwić.
Po pierwszym gwizdku Filipa Glovy, w tempie błyskawicznym Litwini rozpoczęli natarcie na pole karne, brak komunikacji na linii Cionek-Glik zmusił w rekordowej 14 sekundzie, do pierwszej interwencji Fabiańskiego. Zastąpienie niewyraźnego Pazdana miało być alternatywą i przełamaniem złego zdania o tyłach. Co do Michała jestem w 101% przeświadczony o jego stanowczości, walce, skupieniu – nie każdy znosi jednakowo obciążenia podczas przygotowań. Ktoś powie, że gołym okiem było widać, że chłopcy Jankauskasa chcą obalić teorie o tym, iż nasza defensywa ma się solidnie, pomijając fakt, że nie wyszli na murawę, aby odstawić nogę, bez precedensu przerywając wyprowadzanie futbolówki.
Receptą na uszczęśliwienie wybrańców z biletami było adresowanie górnych podań za obronę, gdzie na przewadze szybkości Grosicki czy Milik mieli spacyfikować szyki, natomiast strzały z dystansu były pewnego rodzaju alibi (oby nie skontrowali). Gdyby nie to, że wydolność oponentów topniała, prędzej czy później znów zrobiłoby się delikatnie mówiąc…ponuro. W ciągu minionych 9 miesięcy nie zostaliśmy bowiem przyzwyczajeni do pokazu niefrasobliwości, a potrzeba było aż 41 minut żeby wreszcie poczuć przypływ adrenaliny.
Mając w pamięci pierwsze trzy kwadranse, nawet przypadkowi ludzie, którzy nie znaliby się na obecnej sytuacji w piłce nożnej, albo mający znaczny pokład zaległości, mylnie mogliby odnieść wrażenie, że owszem – w telewizji jest transmitowany mecz uczestnika ME, ale bez wahania wskazałaby na mężczyzn w żółto-zielonych strojach.
Zagranie ręką w polu karnym, szukanie kontaktu z wślizgiem rywala, gdzie arbiter pozostał niewzruszony, podnosiło orłom Nawałki ciśnienie niczym po espresso. Na dłuższy czas zapomnieliśmy, ze to kolokwium dla sprawdzenia własnej mentalności, czucia mięśni po obozie w Juracie i Arłamowie. Coś tu nie halo…Piłka ponoć powinna cieszyć, my jak jeden mąż, jeden po drugim, domagamy się wskazania na wapno.
Największy plus bezapelacyjnie trafia do koszulki z numerem „11” na plecach. Myślę, że coraz większa rzesza fanów ,,Grosika” nie pozostawiłaby suchej nitki na szkoleniowcu Rennais, gdyby nadal postrzegał go w roli jokera. Czasami żałuję, że nie można na kilka sekund zamienić się we wróżbitę Macieja; diabelna ciekawość zżera jak potoczy się życie kogoś, kto zrewolucjonizował swoją motorykę, kondycję i serce do wygrywania starć. Dzięki niemu okienko transferowe może być bardziej interesujące niż się spodziewamy – pod warunkiem, że nie postrada zmysłów.
Miły dla ucha był doping dla przedstawiciela odwiecznego rywala Wisły Kraków. Charakterystyka przeciętnego miasta, w którym lokalne kluby biją się o prestiż w okolicy jest utożsamiany z wyzwiskami, gwizdaniem, buczeniem – i to w meczu rangi międzypaństwowej. Nie patrzy się wtedy przez pryzmat miejsca, w którym młokos spełnia się, przeżywa najlepsze lata kariery. Do czego zmierzam? Otóż podniecenie Polaków najpiękniejszym sportem świata przyczyniło się do tego stopnia, że schodzą na dalszy plan poglądy, brak sympatii. Wspomniany Kapustka po tym jak opanował wychodzącą piłkę przy linii bocznej, dostał kopniaka i zielone światło.
Zgodnie z wcześniejszymi obietnicami i spekulacjami co do obsady bramki, Artur Boruc zajął miejsce innego z goalkeepera rodem z Premier League. Wyspiarze standardowo udowodnili, że nasz naród kolebką bramkarzy stoi i ma się niezmiennie dobrze. Nie od dziś można spać spokojnie; kto by jej nie zajął i tak spisze się na medal.
Nic dziwnego, że chuchaliśmy ile sił w płucach na zwijających się z bólu poszkodowanych. De facto nasi zapowiadali, że nie zamierzają się oszczędzać przed zameldowaniem się na francuskiej ziemi, lecz który śmiałek podszedłby do któregoś i wybaczyłby, jeśli na własne życzenie uszkodziłby sobie obojętnie co: nogę, biodro, palec, włos na czuprynie… Wystarczająco trąbiono o przykrych wiadomościach ze zgrupowania, a za czarne scenariusze z góry dziękujemy.
Na brak wrażeń z obu stron absolutnie nie było można narzekać. Nieco poddenerwowana, aczkolwiek pozytywnie nabuzowana husaria Nawałki pewnie mknie po cel minimum, którego to chyba nie trzeba przypominać. Gol padł, nastąpiła euforia jak po trafieniu w finale Champions League, a ludzie po końcowej syrenie i tak wyszli ze spuszczoną głową.
Czy rozgrywanie wszystkich spotkań przygotowawczych wyłącznie na ładnie wybudowanych obiektach, a nie na cudzej miedzy będzie miało wpływ ? Czy po 180 minutach pozostał niedosyt? To już rozdział zamknięty.
Profesor wiedzę przekazał, klasa w komplecie ją przyswoiła, a sesja egzaminacyjna za pasem.