Nie mamy zamiaru nikomu udowadniać, że Hull zyskało na kupnie Grosickiego, a dla Stade Rennes była to najgorsza transakcja w XXI wieku. Przede wszystkim do wydawania takich osądów potrzeba jeszcze trochę czasu. Jeśli jednak solidny klub, celujący w awans do europejskich pucharów, wraca po przerwie zimowej i wygrywa jedno spotkanie z dwunastu, należy zacząć szukać przyczyn słabszej dyspozycji. Jedną z nich jest niewątpliwie sprzedaż Grosika.
Nasz reprezentant zapewne wiele opowiadał francuskim kolegom o swojej ojczyźnie. Na słuchaniu disco polo mogło się jednak nie skończyć. Mamy podejrzenie, że Grosicki wziął do ręki mapę Polski i wskazał palcem… Chojnice. W Rennes zaciekawili się tematem i przyjrzeli się bliżej miejscowości z Pomorza. Znaleźli informacje, że wywodzi się stamtąd Chojniczanka i nie wiedzieć czemu, postanowili naśladować lidera pierwszoligowych rozgrywek znad Wisły. Na razie wychodzi im to znakomicie – ostatnie cztery starcia zakończyli remisowo. Uczeń nie przerósł mistrza, ale jest już blisko. Remisowa passa Chojniczanki jest dłuższa tylko o dwa pojedynki.
Dla zawodników Stade Rennes nie ma najmniejszego znaczenia, z kim trzeba się mierzyć. Remisem kończą starcie z Lyonem, od 5. minuty grając w dziesięciu, ale punktami dzielą się również z FCO Dijon, znajdującym się w strefie spadkowej. Nie trzeba chyba dodawać, że we francuskiej ekstraklasie to właśnie była drużyna Grosickiego uzbierała dotąd najwięcej remisów. Na ten moment licznik wskazuje liczbę trzynaście. Grosik ostatni mecz w barwach Stade Rennes rozegrał 28 stycznia i do tego czasu jego ekipa zremisowała sześciokrotnie. Minęły ledwie dwa miesiące, a zawodnicy z północy Francji zdołali już podwoić ten dorobek. Jeszcze większym problemem od ciągłego remisowania jest postawa podopiecznych Christiana Gourcuffa na wyjazdach. Do końca sezonu pozostało już tylko siedem kolejek, a zawodnicy Stade Rennes tylko raz wrócili do domu z kompletem punktów.
Jaki związek z niemocą „Czerwono-czarnych” ma sprzedaż Grosickiego? Nasz skrzydłowy nie był podstawowym zawodnikiem Stade Rennes, ale bezsprzecznie należał do graczy kluczowych. Kiedy nie wszystko szło po myśli, wchodził z ławki i najzwyczajniej w świecie robił różnicę. Na tle zmęczonych rywali błyszczał szybkością i przebojowością. Zapewniał też wymierne korzyści. Grosicki w trzech meczach wpisał się na listę strzelców i każdorazowo przyniosło to efekt w postaci trzech punktów. Cała Francja, za wyjątkiem Paryża i Monaco, mogła zazdrościć Gourcuffowi takiego jokera w swojej talii. Nasz skrzydłowy skuteczności nie zatracił, co potwierdziło ostatnie spotkanie ligowe Hull City. Grosicki wszedł na murawę po przerwie, kiedy był jeszcze bezbramkowy remis, ale nie pozwolił, aby taki wynik utrzymał się do końca. Dwie asysty i pozamiatane – kibice Hull mogli świętować cenne zwycięstwo.
Grosik nie był jedynym piłkarzem, który w zimowej przerwie opuścił Rennes. Miejsce zamieszkania zmienił także Paul-Georges Ntep, również ofensywny zawodnik, który brał udział przy siedmiu bramkach. W żaden sposób nie wypełniono luki po tej dwójce i na efekty nie trzeba było długo czekać. Stade Rennes po raz pierwszy od października spadło do dolnej połowy tabeli. O zagrożeniu spadkiem mowy nie ma, ale pociąg zabierający przyszłorocznych uczestników europejskich pucharów też już dawno odjechał. Miało być jak nigdy, a skończy się jak zawsze, czyli w okolicach dziesiątego miejsca. Szampany trzeba przetrzymać w zamrażarce na kolejny rok, niestety niedługo mogą się już przeterminować.