Są na świecie kluby, które mają większe szczęście od innych. Po prostu. Lepsze położenie geograficzne, lepsza liga, lepsza historia i lepsze tradycje. Jest to przewagą samą w sobie, ale generuje także inne korzyści. Jedną z nich są pojawiające się generacje gwiazd.
Gdyby Barcelona nie była Barceloną, nie pozyskałaby, a następnie nie zatrzymała u siebie swoich legend, w tym Leo Messiego. Wielkość rodzi jeszcze większą wielkość. Niespełna 32-letni zawodnik ma się świetnie grając na Camp Nou już ponad 15 lat, ale czas tyka…
Choć trudno to sobie wyobrazić, za kilka lat Messi zawiesi buty na kołku. W stolicy Katalonii juz się planuje, jak związać Argentyńczyka z klubem „dożywotnio” i jak odpowiednio przygotować się na moment, który bez wątpienia się powoli zbliża. „The Observer” zapytało Josepa Marię Bartomeu wprost, czy pod nowym Camp Nou znajdzie się miejsce na posąg dla Argentyńczyka, taki, jaki ma Ladislao Kubala.
– „Będzie ich nawet dziesięć!” – zażartował prezydent klubu. – „Nawet nie dawałbym mu już Złotej Piłki. On jest teraz nawet ponad tym, w swojej własnej kategorii. Są różni świetni zawodnicy, ale on jest w innym wymiarze” – dodał 56-latek.
Leo Messi od lat zachwyca nas swoją grą. Nawet wtedy, kiedy wydaje się, że nie pokaże nic nowego, on znów wspina się na kolejny poziom. W obecnym sezonie znajduje się w kolejnej życiowej formie i prowadzi kolegów do, być może, trypletu. Dzień, w którym zakończy karierę, będzie wielką stratą nie tylko dla Barcelony. Oby jak najpóźniej.
