Rasizm jeszcze kilka dekad temu był na niewyobrażalnym poziomie, a o równości rasowej można było jedynie pomarzyć. Czasy się zmieniły, dyskryminacja ograniczyła się w znacznym stopniu, jednak wciąż trudno mówić o idealnej sytuacji. Widzimy to m.in. w świecie sportu, który jest ogromnym środkiem przekazu.
Odbierz darmowy zakład 20 zł
Koulibaly, Sterling, Kean i wielu, wielu innych. W ostatnim czasie byliśmy świadkami kilku niemiłych incydentów na tle rasistowskim. Walka z tym zjawiskiem wydaje się wkraczać na kolejny, jeszcze wyższy poziom, ale niektórzy zaczynają przesadzać.
Pomysły są przeróżne. Jedni chcą schodzić z boiska, kiedy tylko coś na trybunach im się nie spodoba, inni zalecają lekceważenie tych niewielkich grupek „mądrych inaczej”. Racjonalnym podejściem wykazał się choćby Juergen Klopp, który swoją drużynę ściągnąłby z placu gry dopiero, gdyby rasistowskie okrzyki dochodziły z całej trybuny. Przejmowanie się nielicznymi wyjątkami byłoby daniem im zbyt dużej siły i poniekąd władzy.
Podobnie uważał jeszcze niedawno Raheem Sterling, mówiąc, że najlepiej odpowiadać na takie zachowania bramkami i postawą boiskową. Teraz jednak poszedł duży krok dalej…
– „Nawoływałbym do automatycznych dziewięciopunktowych kar za rasistowskie nadużycia. Brzmi to ostro, ale który kibic ryzykowałby rasistowskim zachowaniem spadek swojego klubu albo utratę szans na tytuł? Poza tym klub powinien grać trzy spotkania za zamkniętymi drzwiami” – stwierdził Sterling.
Cóż, rozumiem oburzenie tym, co dzieje się na wielu stadionach, ale nie popadajmy w paranoję. Nie można wyciągać tak surowych kar w stosunku do klubów – w końcu co one mają z tym wspólnego? Już wyobrażam sobie sytuację, w której grupka „wilków w owczej skórze” ubiera się na ważny mecz w stroje rywala, idzie na jego sektor i z uśmiechem ubliża piłkarzom, po czym przeciwnicy zostają ukarani ujemnymi punktami. Totalny bezsens.
Jeśli chce się walczyć z rasizmem, trzeba skupić się na kibicach, nie klubach. Zwiększyć liczbę stewardów, kamer, wyłapywać wszystkich tych, którzy nagną granicę przyzwoitości. A potem? Potem egzekwować surowe kary i zakazy stadionowe. Efekt byłby na pewno stosunkowo szybki.