Świetny model, ale czy równie dobry piłkarz?

Poczynania Kariusa na portalach społecznościowych śledzi ponad 400 tysięcy osób (Zdjęcie: Instagram Lorisa Kariusa, @lorisk21)

Pół żartem, pół serio, ostatni czas w życiu Lorisa Kariusa pozwolił mu na odnalezienie drugiej pasji. Oprócz gry w piłkę Karius niemal tyle samo czasu poświęca na wstawianie nowych – jakże perfekcyjnych – zdjęć na portale społecznościowe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby liczba fotografii nie zaczęła powoli przewyższać liczby minut spędzonych na boisku.

(Zdjęcie: Jillasemota)

Loris Karius trafił do Liverpoolu z Mainz, za wyjątkową niską – jak na dzisiejsze czasy kwotę – nieco ponad pięć milionów. Dla wielu sympatyków „The Reds” transfer Niemca traktowany był jako długo wyczekiwane zbawienie od Mignoleta. To nic, że większość z nich nigdy nie widziała, co Karius potrafi. Ważne, że trafia do Liverpoolu z Bundesligi – tam przecież każdy stosunkowo młody bramkarz to drugi Neuer. Otóż nie.

Początki Kariusa nie były tragiczne. Głównie dlatego, że obrona Liverpoolu funkcjonowała na tyle dobrze, że nie pozwalała na żadne zagrożenie pod bramką Niemca. Później przytrafiła się pechowa kontuzja, która wykluczyła Kariusa z początkowych spotkań sezonu. Zastąpił go Mignolet, który nieszczególnie błyszczał formą, jednak nie był winien utraty choćby jednego gola. Mimo to zaraz po zakończeniu rekonwalescencji Karius wrócił do pierwszego składu. Efekt? Słaba forma, najniższy procent obronionych strzałów w lidze i klops za klopsem.

Początkowo Klopp wierzył w swojego podopiecznego i dawał mu kolejne szanse. Czara goryczy przelała się na Vitality Stadium. Liverpool w tylko sobie znanych okolicznościach poległ z Bournemouth, zaś Karius popełnił koszmarny błąd, kosztujący utratę choćby punktu. Jakby tego było mało, po spotkaniu Steve Cook w wywiadzie pomeczowym wyśmiał niemieckiego bramkarza, mówiąc, iż Eddie Howe nakazał im wykorzystanie tak słabego ogniwa w zespole gości i oddawanie strzałów z każdej pozycji.

Cook nie jest jedynym zawodnikiem, który nieszczególnie ceni umiejętności Kariusa. Tego samego zdania jest ekspert Sky Sports – Gary Neville. Anglik wielokrotnie krytykował Niemca i doczekał się nawet odpowiedzi. Karius nie potrafił spokojnie przyjąć krytyki i wdał się w niepotrzebną przepychankę słowną, wskutek której jego wizerunek ucierpiał jeszcze bardziej.

Gdy Karius usiadł na ławce, wstawał z niej zaledwie na spotkania pucharowe, w których również najczęściej nie imponował formą. Dużo lepiej w bramce prezentował się Simon Mignolet, który miał spory udział w powrocie Liverpoolu do Ligi Mistrzów. Choć Klopp nie skreśla żadnego ze swoich podopiecznych, powrót z wypożyczenia Danny’ego Warda może oznaczać, że Karius powinien zacząć obawiać się nawet o pozycję rezerwowego bramkarza.

Choć w korzystaniu przez piłkarzy z portali społecznościowych nie ma nic złego, to gdy robią to nierozsądnie bądź nałogowo – tracą w oczach kibiców. Trudno oczekiwać, by będący w tak słabej formie Karius zyskał uznanie i szacunek sympatyków Liverpoolu poprzez publikowanie dziesiątek zdjęć na swoim profilu. Najwyższa pora, by Niemiec przemówił na boisku i udowodnił wszystkim niedowiarkom, że jest klasowym golkiperem. Co do jego umiejętności nie ma nawet krzty wątpliwości – szkoda tylko, że jego głowa ewidentnie nie dorosła jeszcze do standardów Premier League.

Totolotek bonus powitalny 700 zł + 20 zł za darmo na start

Komentarze

komentarzy