Ostatnia kolejka sezonu zasadniczego w Ekstraklasie mogła przyprawić nas o prawdziwy zawrót głowy. Losy gry w grupie mistrzowskiej ważyły się na boisku do ostatnich sekund, a jak się okazało, nadal nie wiemy kto po podziale punktów będzie bił się o europejskiej puchary.
Spróbujcie wyobrazić sobie sytuację, że rozmawiacie przy piwie ze znajomym z Anglii, Hiszpanii czy Niemiec i w pewnym momencie zostajecie zapytani o sytuację w polskiej piłce. Pojawia się problem, jak tu teraz wytłumaczyć komukolwiek, że po 30. kolejkach podzielimy zaraz wszystkim punkty na pół i w dwóch grupach będzie toczyła się rywalizacja kolejno o grę w Europie i o utrzymanie. Nie wiemy jednak, kto tak naprawdę będzie grał o co, bo dwie drużyny mają dokładnie taki sam bilans i trzeba czekać na potwierdzenie wyników klasyfikacji Fair Play. To i tak nie zagwarantuje jeszcze ostatecznych rozstrzygnięć, bo będzie trzeba czekać na potwierdzenie decyzji Trybunału Arbitrażowego. Właściwie… O jakim obcokrajowcu ja piszę? To wydaje się niezrozumiałe dla każdego.
Zacznijmy jednak od początku. Lechia Gdańsk pokonała dzisiaj Ruch Chorzów 2:0, a Podbeskidzie w takim samym stosunku zwyciężyło z Termaliką. Spowodowało to, że Podbeskidzie i Ruch zrównały się punktami, a dodatkowo mają identyczny bilans meczów bezpośrednich (dwukrotnie remis 1:1) oraz taki sam stosunek bramek strzelonych do straconych (37 do 46). W takim wypadku o pozycji w lidze decyduje klasyfikacja Fair Play, na którą składają się nie tylko żółte czy czerwone kartki, ale także zachowanie kibiców czy zachowanie na ławce rezerwowych. Według portalu 90minut.pl nie trzeba jednak czekać na oficjalne potwierdzenie wyników przez ligę, bowiem Podbeskidzie miało przed 30. kolejką bezpieczną przewagę 0,107 punktu nad Ruchem w tej klasyfikacji uśmiechu. Czy sprawę można uznać za zakończoną? Ależ skąd.
Pozostaje jeszcze kwestia zawieszonej kary dla Lechii Gdańsk, nałożonej przed sezonem, która skutkowała odjęciem jednego punkty od konta Gdańskiej drużyny. W piątek Trybunał Arbitrażowy wstrzymał jej wykonanie, ale dopiero w poniedziałek potwierdzi się czy decyzja ta zostanie podtrzymana. Jeżeli jednak tak by się nie stało, Lechia również będzie miała 38 punktów i o ostatecznym układzie tabeli będzie decydowała mała tabela, w której na czele pozostaje Lechia, ale na drugim miejscu znajduje się już nie Podbeskidzie a Ruch Chorzów.
Jedno jest pewne, rewolucja w Ekstraklasie dostarcza wielu emocji, ale przykrywają one tylko chaos, jaki panuje w strukturach rozgrywek. Mamy dwa zespoły, które wywalczyły identyczną liczbę punktów, ale jeden z nich będzie grał o puchary, a drugi balansował trzy punkty nad strefą spadkową. Swoją drogą, bardzo rozbawił mnie jeden z postów na Twitterze, w którym autor wyobrażał sobie Leo Messiego, który po końcowym gwizdku nie wie, czy cieszyć się z sukcesu, bo musi czekać na decyzję odnośnie klasyfikacji Fair Play…