Granada od dawna należy do grona klubów zarządzanych w dość specyficzny sposób. Najpierw rodzina Pozzo, a obecnie już chiński inwestor, Jiang Lizhang, są zwolennikami budowania drużyny w oparciu o wypożyczonych zawodników. Obecnie w jednym z outsiderów La Liga jest ich tylu, że można by złożyć z nich cały skład. W zakończonym niedawno meczu z Realem trener był o krok od takiego rozwiązania.
Lucas Alcaraz w bój z liderem hiszpańskiej ekstraklasy wystawił jedenastkę złożoną z aż dziewięciu (!) piłkarzy przebywających w Granadzie jedynie na wypożyczeniu. Takie sytuacje są tak rzadko spotykane jak wygrane w wykonaniu ekipy z Andaluzji w tym sezonie.
Kto więc pojawił się na boisku? Wypożyczony z Malagi do końca sezonu Guillermo Ochoa, z Valencii na tych samych zasadach przywędrował środkowy obrońca, Ruben Vezo, podobnie jak Gabriel Silva z Udinese. Byli jeszcze Jeremie Boga (Chelsea), Uche Agbo z Watfordu, Sergi Samper z Barcelony, Andreas Pereira (Manchester United), Franck Tabanou ze Swansea oraz Artem Kravets z Dynama Kijów. Wszyscy oni prawdopodobnie po zakończeniu sezonu wyniosą się z Granady, która do ostatniej kolejki będzie walczyła o ligowy byt. Jedynie Tito i David Lomban byli dziś w składzie „Los Carmenes” pełnoprawnymi zawodnikami klubu. Podobna sytuacja panuje na ławce rezerwowych. Aż czterech z siedmiu zmienników nie należy w pełni do klubu.
Granada w starciu z Realem poniosła sromotną porażkę (0:5), co nie przybliżyło jej do utrzymania w lidze. Ta drużyna na siedemnaście meczów była w stanie wygrać tylko jeden i dorzucić do tego sześć remisów, reszta to porażki i to nie w wymiarze 1:0, 2:1. Nie, Granada jak przegrywa, to w większości przypadków kończy się pogromem, a jeśli nie, to i tak nie jest to przypadkowa porażka – 1:7 z Atletico, 1:5 z Las Palmas, 1:3 z Alaves i Celtą, 0:2 z Sociedad. Takie wyniki dają drużynie przedostatnie miejsce w tabeli i siedem punktów straty do bezpieczniejszej, 16. lokaty.
Nie ma w tym przypadku, a nie trudno się domyślić, z czego wynika tak słaba dyspozycja zespołu. W obecnej Granadzie nie może być mowy o zgraniu i osławionym team spirit skoro aż 19/25 piłkarzy jest w drużynie od lata, a aż czternastu to tylko wypożyczenia. Mamy tu kolejny przykład źle przeprowadzonych zmian kadrowych, rewolucji, które rzadko się udają (na polskim podwórku mieliśmy przypadek Lechii Gdańsk, która dokonywała transferów na potęgę, co nie przełożyło się na wyniki). Jeśli tak dalej pójdzie, to Granada z hukiem zleci z La Liga, a na zapleczu znaczna część z obecnej kadry raczej nie będzie chciała grać i czym prędzej opuści tonący statek. Jak zaradzić takiej sytuacji? Najważniejszy jest wynik sportowy, czyli utrzymanie. Jeśli to się uda, właściciele muszą zrobić wszystko, żeby zatrzymać najlepszych na dłużej. Krótko mówiąc: tu potrzeba cudu.