Każdy sezon ma swoich bohaterów i antybohaterów. W każdym pojawiają się ludzie znikąd (patrz: Piątek), którzy zdobywają serca wszystkich, ale zdarzają się też tacy, którzy najpierw kompletnie zawodzą, a po chwili znów zmuszają nas do bicia się w pierś. Jednym z nich jest niewątpliwie Karim Benzema.
Francuz przez lata zapracował sobie na miano jednego z symboli klubu, a jego liczby to potwierdzają. Mimo tego ciągle wszyscy mamy nieodparte wrażenie, że stać go było na więcej i wciąż stawiamy go na pozycji tego przegranego. Robimy podśmiechujki, umniejszamy mu jako piłkarzowi, czasem wręcz wyśmiewamy. Fakt – czasem miewa dużo gorsze okresy, ale który z piłkarzy nie-kosmitów ich nie ma.
Real Lopeteguiego był czymś tragikomicznym, niewytłumaczalnym. Zawodzili wszyscy, zawodził także Benzema. To głównie przez to znów stał się obiektem drwin, ale dość szybko zamknął wszystkim usta. W obecnym sezonie zdobył już 20 bramek i może zbliżyć się do swojego najlepszego wyniku, kiedy w sezonie 2011/2012 trafiał 32-krotnie. Zmieniła się nie tylko forma Francuza, ale chyba także jego mentalność. Trzeba przyznać, że dość odważnie.
– Teraz ja jestem liderem ataku. Przez te wszystkie lata grałem dla Cristiano i starałem się go szukać, tak, by mógł strzelać gole. Byłem trochę poza radarem, teraz na mnie spoczywa konieczność pokazania tego, że chcę zdobywać bramki. To bardzo przykre, że teraz ludzie dbają bardziej o bramki i statystyki, niż o samą grę. (…) To nie koszykówka! Futbol jest i dalej musi być show – stwierdził Benzema.
“I played to help Cristiano, we formed a good partnership. I was always looking for him with the intention of helping him to score even more goals.
“Now though, I'm the leader of the attack. It's up to me to make the difference"- Karim Benzema pic.twitter.com/hGcLU0Rqfp
— Footy Tool (@FootyTool) February 25, 2019
Porównując liderowanie Benzemy do tego, jakie prezentował Cristiano Ronaldo możemy się tylko uśmiechnąć. Koniec końców dobrze, że Benzema czuje, że dojrzał do takiej roli. Z pewnością lepsze to, niż spuszczanie głowy, kiedy nie idzie i szukanie winnych. Swoją drogą ciekawe, że tak śmiała deklaracja ukazała się niecałą dobę po wydarzeniach na Wembley. Kepa, widzisz coś ty zrobił?