Być może słusznie, a być może z dużą przesadą, ale najwięcej mówi się dziś o scenach z końcówki finału Carabao Cup. Kiedy już zbliżaliśmy się do rzutów karnych, otrzymaliśmy kilkuminutowe przedstawienie, podczas którego nie do końca wiedzieliśmy, czy lepiej się śmiać, czy patrzeć z szokiem i niedowierzaniem. O komentarz na temat tej sytuacji spytano wiele osób, a jedną z nich był… Vincent Kompany.
Kapitan Manchesteru City, który niedawno wrócił do sprawności po urazie mięśnia, nie nabrał wody w usta i z dość dużym dystansem skomentował zajście. Poza docenieniem Willy’ego Caballero, swojego byłego klubowego kolegi, nie omieszkał wbić szpileczki w Chelsea w związku z tym, czego dopuścił się Kapa Arrizabalaga.
– Wiem, jak dobry w rzutach karnych jest Willy Caballero. Ostatnim razem, kiedy wygraliśmy (po rzutach karnych – red.), on to dla nas wygrał, więc nie chciałem, żeby wszedł na murawę. Oczywiście nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego, też chciałbym móc tak robić za każdym razem, kiedy mnie zmieniają – dodał 32-letni Belg.
„Drama” jaka nastała po zachowaniu młodego bramkarza została rozłożona chyba na wszystkie możliwe czynniki. „Ogon machający psem” to najpopularniejsze podsumowanie, ale i w tej sytuacji mimo wszystko można zrozumieć Kepę. Gdyby ustalono przed finałem, że w razie konkursu jedenastek na boisko wejdzie Caballero, każdy wiedziałby, czego się spodziewać. A tak, 24-letni Hiszpan był przekonany, że Sarriemu chodzi o jego problemy mięśniowe, i dlatego – czując, że już jest ok – uparł się na zostanie na murawie. Młody chłopak, prawdopodobnie najważniejszy jak dotąd mecz w karierze, adrenalina zrobiła swoje.
KURIOZUM!!! ???
Maurizio Sarri chciał zmienić bramkarza, ale Kepa Arrizabalaga odmówił zejścia z boiska! Co za furia trenera Chelsea FC w finale Pucharu Ligi Angielskiej! To będzie HIT internetu! ? #EFLpl pic.twitter.com/IJIReUrOVF
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) February 24, 2019
Tu nawet nie chodzi o usprawiedliwianie bramkarza i mówienie, że nic się nie stało. Stało się, bo to trener ma władzę, a zawodnik ma się słuchać. Po prostu sytuacja nie była tak jednowymiarowa, jak mogłaby się wydawać, a biorąc pod uwagę prawdopodobne złe zrozumienie intencji, nie ma sensu „gasić Kepa” i wieszać na Hiszpanie psów. Vincent Kompany podszedł do tego z lekką drwiną, ale i dystansem. Inni – szczególnie Sarri – też powinni. To dobra okazja, by zacząć od nowa i powiedzieć: „Panowie, wy czasem nawalacie, czasem ja nawalam. Zapomnijmy o tym co było i skupmy się na wspólnym celu, jakim jest dobro klubu”. A co będzie, czas pokaże…