Lider Premier League przegrał przed własną publicznością po niezwykle emocjonującym starciu. Manchester City przeważał, ale to Tottenham zdobywał bramki. Kiedy wydawało się, że podopieczni Pepa Guardioli wywalczą chociażby jeden punkt, nadzieje zgromadzonych na stadionie kibiców ugasił Harry Kane, który w piątej minucie doliczonego czasu gry zapewnił triumf Tottenhamowi.
Debiutancki gol
Mecz rozpoczął się tak jak na hit Premier League przystało – od mocnego uderzenia. Już w czwartej minucie spotkania wynik otworzył Kulusevski, dla którego była to pierwsza bramka w Premier League. „Koguty” kompletnie zaskoczyły defensywę Manchesteru City i kilka podań wystarczyło, aby futbolówka znalazła się w siatce.
Od tej pory mecz przebiegał jednak dokładnie tak, jak mogliśmy się spodziewać. Manchester City przeważał, wolno konstruował swoje akcje, stopniowo zagarniał teren, a Tottenham ograniczał się głownie do kontrataków. Wyrównanie wisiało w powietrzu i tylko pech sprawiał, że „The Citizens” cały czas nie mogli umieścić piłki w siatce.
Wysiłki Manchesteru City odpłaciły się w 33. minucie. Sterling posłał piłkę w stronę bramki Llorisa, który dość niefortunnie odbił futbolówkę tak, że spadła ona wprost pod nogi Ilkaya Gundogana. Niemiec nie zastanawiał się długo i huknął w stronę niestrzeżonej bramki Tottenhamu. Zrobiło się 1:1. Do końca pierwszej części Manchester City starał się dołożyć drugą bramkę i objąć prowadzenie, jednak do kończącego pierwszą połowę gwizdka sędziego piłka nie znalazła już drogi do siatki.
Rollercoaster w końcówce
Druga połowa rozpoczęła się tak jak zakończyła się pierwsza. Manchester City nadal był w posiadaniu piłki, a podopieczni Antonio Conte ograniczali się do przeszkadzania rywalom. Wszystko zmieniło się jednak w 59. minucie spotkania. Son dośrodkował piłkę idealnie na nogę Harry’ego Kane’a, a ten bez większych problemów umieścił ją w bramce strzeżonej przez Edersona. Tottenham po raz drugi w tym meczu wyszedł na prowadzenie.
Z biegiem czasu Manchester City wydawał się coraz bardziej tracić kontrolę nad losami spotkania. Coraz częściej pod bramką „The Citizens” znajdowali się piłkarze Tottenhamu, którzy dwukrotnie byli o krok od zdobycia trzeciej bramki. Najpierw w sytuacji sam na sam z Edersonem pomylił się Kane. Kilkanaście minut później angielskiemu napastnikowi udało się już trafić do siatki, ale okazało się, że na pozycji spalonej znajdował się Kulusevski, który podawał do Kane’a.
Spotkanie nieubłagalnie zbliżało się do końca, a na tablicy świetlnej wciąż widniał rezultat 1:2. Wydawało się, że żadna ze stron nie będzie już w stanie trafić do siatki, ale po niefrasobliwym zachowaniu i zagraniu ręką Romero we własnym polu karnym arbiter zmuszony był wskazać na jedenasty metr boiska. Rzut karny na gola pewnie zamienił Mahrez. „The Citizens” nie zamierzali długo cieszyć się ze zdobytej bramki i od razu pomknęli w kierunku środka boiska, by powalczyć w tym meczu o trzy punkty.
Okazało się jednak, że podopieczni Pepa Guardioli nie dopiszą do swojego konta nawet jednego oczka. W piątej minucie doliczonego czasu gry dośrodkowanie Kulusevskiego wykorzystał Harry Kane, który głową skierował piłkę do siatki. Kibice Tottenamu oszaleli z radości, gdyż ich podopieczni w fenomenalnym stylu zapewnili sobie triumf nad drużyną lidera Premier League.
Manchester City – Tottenham 2:3 (1:1)
0:1 Kulusevski 4′
1:1 Gundogan 33′
1:2 Kane 59′
2:2 Mahrez 90+2′
2:3 Kane 90+5′