Kiedy kilka miesięcy Atletico ogłaszało transfer rewelacyjnego 19-latka za – bagatela – 126 milionów euro, wszyscy zastanawiali się, czy to dobry wybór. Z jednej strony na rynku nie było wielu kandydatów do zastąpienia Antoine’a Griezmanna, a gwiazdor Benfiki wydawał się diamentem, któremu wystarczy nadać jedynie kilka szlifów. Z drugiej – nie co dzień płaci się taką fortunę za gracza, który pokazał się jedynie w lidze portugalskiej, w dodatku w niepełnym sezonie.
Młodziutki piłkarz, kochający ofensywny futbol i przede wszystkim kontakt z piłką (a nie bieganie za nią), zderzył się ze ścianą. Mówimy o Sancho, mówimy o Haalandzie, mówimy o wielu młodych gwiazdach, ale ani razu nie pojawiło się nazwisko „Felix”. O obecnie 20-letnim graczu słyszymy niemal wyłącznie przy okazji jego kolejnych kontuzji, czy rozczarowujących występów.
W złym miejscu, w złym czasie
Tym razem o sytuacji Portugalczyka wypowiedział się Rafael van der Vaart i to także nie są słowa, po których człowiek ma ochotę się uśmiechnąć stwierdzić, że wszystko będzie dobrze. – Joao Felix jest świetnym piłkarzem, ale gra w niewłaściwym klubie. Atletico gra w bardzo zwarty sposób, z dużym naciskiem na dobrą obronę i atakowanie przeciwnika. Felix czuje, że jest w niewłaściwej drużynie, pracuje ze złym trenerem – stwierdził były gracz m.in. „Królewskich”.
– Gdy Atletico zakontraktowało Feliksa pomyślałem, że Simeone spróbuje czegoś nowego, wdroży nową taktykę gry, jednak nic bardziej mylnego. Rozumiem, że wygrywanie jest ważne, ale gdy ma się tak utalentowanego zawodnika jak Felix, trzeba nieco dostosować styl gry do jego potrzeb – dodał Van der Vaart.
(Nie)wyjątek potwierdzający regułę
Holender nie zawsze mówi rzeczy, które można nazwać „uniwersalnymi”, ale tym razem trudno się z nim nie zgodzić. My w większości także myśleliśmy, że rewolucja w Atletico będzie zarazem ewolucją stylu gry, co niemal w stu procentach potwierdził nam letni sparing z Realem Madryt, wygrany… 7:3. Po pierwszym roku można jednak stwierdzić, że Felix jest kolejnym (po np. Lemarze) potwierdzeniem tego, że „Cholo” nie potrafi kupować ofensywnych graczy pasujących do jego wizji futbolu.