„Farma trolli”, niefortunna wypowiedź Abidala, sam Leo Messi broniący szatni… W Barcelonie nie tylko gra wygląda ostatnio nieciekawie, a w wewnętrznych strukturach atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Choć na pewno nie wiemy wszystkiego – a raczej po prostu wiemy niewiele – i tak możemy dostrzec wiele dość jasnych i klarownych sygnałów.
Kolejne z nich doszły do „listy wstydu” po słabym, żeby nie powiedzieć beznadziejnym meczu Barcelony na San Paolo. „Blaugrana” grając przeciwko rywalowi borykającemu się z wieloma trudnościami potrafiła oddać tylko jeden celny strzał, co na jej szczęście zakończyło się wyrównującą bramką. Napoli przy nieco lepszym zachowaniu pod bramką Ter Stegena mogło, a nawet powinno było ten mecz wygrać.
Nic dziwnego, że na „Dumę Katalonii” momentalnie spadła duża krytyka. Czy zawodnicy przyjęli ją z pokorą? Na pewno nie szukali wymówek z kosmosu, ale nie oparli się pokusie, by w końcu bez skrępowania wbić szpilki w zarząd. Poza typowymi pomeczowymi komentarzami, znalazły się także takie:
– Nie mamy zbyt szerokiej kadry, bo niestety zespół zbudowany w taki, a nie inny sposób. Musimy się nieco redefiniować. Lubimy grać środkiem, ale czasem jest ciężko i trzeba dojrzale poczekać na odpowiedni moment – stwierdził Busquets.
– Tak, ale wiedziały o tym osoby za to odpowiedzialne – odparł z kolei Ivan Rakitić, zapytany o wąski skład. – Rozwiązanie jest jakie jest. Będziemy musieli połączyć nasze siły, bo czeka nas ważny rewanż. (…) Jestem przekonany, że u siebie rozegramy wielki mecz – dodał Chorwat.
Nie trzeba czytać między wierszami, żeby zobaczyć, że jest to jasny przytyk w kierunku osób odpowiedzialnych za planowanie kadry, do których należą oczywiście zarówno prezydent Bartomeu, ale przede wszystkim Eric Abidal. Francuz jako piłkarz zyskał na Camp Nou ogromną sympatię, ale jego działania w roli dyrektora sportowego z pewnością nie zjednają mu fanów…