To ten dzień, w którym złotówka okazała się mocniejsza od franka

To

Łatwo nie było, ale ostatecznie pokonaliśmy Szwajcarów po rzutach karnych. Pisząc to, nie myślę nad tym co było, ani co będzie. Po prostu cieszę się z tego sukcesu tu i teraz, bo te chwile należą do nas. To ten dzień…

To ten dzień, w którym pisząc ten tekst słyszę na osiedlu dzieciaków, którzy uderzają piłką o ścianę. Odgrywają scenki i krzyczą „Podaj na Milika!”. Wiecie jakie to jest piękne? Wiece jak dawno tego nie słyszałem? W czasach, kiedy na co drugim bloku widnieje tabliczka „Zakaz gry w piłkę” lub w piłkę po prostu nie ma kto grać, bo młode pokolenie siedzi przykute do tabletu lub komputera.

To ten dzień, w którym każdy zapomina o swoich problemach. O kredytach, o kłopotach rodzinnych, o chorobie, o pracy, o wszystkim co przytłacza nasz umysł.

To ten dzień, w którym wychodząc do sklepu, słyszysz rozmowy na dziale mięsnym na temat gry Roberta Lewandowskiego. Czy mnie to irytuje? Nie, dlaczego?

Ten ten dzień, w którym wchodząc po meczu na facebooka, widzisz tablicę zalaną tymi samymi komentarzami znajomych.

To ten dzień, w którym nie warto rozpatrywać wydarzeń boiskowych. Mieliśmy słabsze fragmenty? Mieliśmy. Sędzia mógł czasami gwizdnąć w drugą stronę? Mógł. Myśląc jednak o tym co było, nie potrafimy cieszyć się tu i teraz.

To ten dzień, w którym każdy poczuł się prawdziwym ekspertem. Czy to w myślach, czy to na głos, każdy wydawał komendy – „No podaj!” „No dlaczego nie robisz tych zmian!”

To ten dzień, w którym nie warto powtarzać, że Lewy znowu nie strzelił. Mamy kapitalną atmosferę, jesteśmy w kolejnej fazie turnieju. Teraz nie warto powtarzać po raz kolejny tych tysięcy niepotrzebnych znaków.

To ten dzień, w którym Polacy znowu pokazali, że jesteśmy mistrzami dramatów i to w każdej dyscyplinie. Piłka ręczna? Można wygrać w ostatnich sekundach. Siatkarze? Można zrobić run punktowy w tie-breaku przy stanie 7:14. Piłkarze nożni? Można wygrać po karnych. My nie potrafimy wygrywać spotkań w dominującym stylu, ale to generuje pozytywne emocje. Co najwyżej, będziemy żyć kilka minut krócej.

To ten dzień, w którym wolimy być czarnym koniem, a nie zdobywcą 3 tytułów mistrza europy i finalistą mistrzostw świata. Dziś wygraliśmy, bo pokazaliśmy, że jesteśmy pełni głodu i to właśnie to, w poszczególnych momentach zadecydowało o naszym sukcesie. Potrafiliśmy rzucać się i bronić rozpaczliwie każdej piłki. Każdy z tych chłopaków na boisku miał coś do udowodnienia.

To ten dzień, w którym pokazaliśmy, że jesteśmy prawdziwą reprezentacją. Że mamy serce i wolę walki, której inne reprezentacje mogą nam zazdrościć. Może to właśnie TE detale, o których mówi Tomasz Hajto?

To ten dzień, w którym nawet trener znający 8 języków nie potrafił dobrze dogadać się ze swoimi podopiecznymi. Szwajcaria była godnym rywalem, ale tak naprawdę to zlepek bardzo solidnych piłkarzy, a to nam bardziej zależało w każdym aspekcie.

To ten dzień, w którym w końcu nie musimy śpiewać Polacy nic się nie stało.

To ten dzień, w którym jestem dumny z bycia Polakiem.