Takiego „transferu” w Anglii jeszcze nie było. W roli głównej… tablica świetlna

Tablica

Angielska Premier League od kilku lat pozostaje w cieniu hiszpańskiej La Liga, której kluby zdecydowanie lepiej radzą sobie w europejskich rozgrywkach. Wyspiarze próbują zatem zdominować swoich oponentów z południowej części Europy na innych płaszczyznach, a najbardziej upodobali sobie tę transferową. To oni (i Chińczycy, oczywiście) płacą najwięcej za piłkarzy (Paul Pogba), ale jak się okazuje, potrafią także dokonywać niespotykanych dotąd transakcji. Bo czy słyszeliście kiedykolwiek o tym, by jeden klub na drugi zamieniła… tablica świetlna?

Zapewne nie, ale być może już niedługo staniemy się świadkami wydarzenia bez precedensu, w które zamieszane są dwa kluby z Anglii. Pierwszym jest Stoke City, a więc team kojarzony przez każdego szanującego się fana piłki nożnej w Europie. Drugi zaś na zbyt wielką sławę narzekać nigdy wcześniej raczej nie mógł, lecz lada moment stan ten ulegnie diametralnej odmianie. A wszystko to dzięki jednemu kibicowi przedstawiciela League One.

Nieznany (przynajmniej na razie) z imienia i nazwiska sympatyk drużyny występującej na co dzień na trzecim poziomie rozgrywkowym w kraju jakiś czas temu był świadkiem niewielkich – pozornie – zmian na stadionie Stoke. Mężczyzna, widząc, jak właściciele „Garncarzy” pozbywają się wysłużonej tablicy wyników, zastępując ją nową, postanowił powiadomić o tym zarząd Port Vale, sugerując, by jego członkowie zdecydowali się odkupić od Stoke niepotrzebną im tablicę. Ci, o dziwo, przystali na propozycję fana i złożyli już ponoć ofertę kupna. W jakim celu, skoro posiadają podobną – nie wiadomo.

Tablica wyników została wyceniona na ok. 30 tys. funtów i najprawdopodobniej rzeczywiście stanie się uczestniczką najdziwniejszego „transferu” w historii Anglii, a może i całego piłkarskiego światka. Niektórzy żartują nawet, że powinna ona powędrować na obiekt Port Vale za darmo, gdyż nie jest ona już potrzebna drużynie Stoke, dlatego należy potraktować ją jako wolnego „zawodnika”, który po wypełnieniu kontraktu może opuścić zespół, zaś ten nic na tym nie zarobi. Ot, angielskie poczucie humoru, którym na pewno Wyspiarze przebijają Hiszpanów. Szkoda tylko, że w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy tamtejsze drużyny nie wykazują równie wielkiej pomysłowości w oszukiwaniu rywali.

Komentarze

komentarzy