Transformacja Diego Costy. W jaki sposób Brazylijczyk porzucił opinię boiskowego bandyty?

costaconte

Diego Costa. Przez wielu nazywany chamem, brutalem, boiskowym bandytą. Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wraz z przybyciem do Londynu Antonio Conte. Jak Włoch przetransformował niesfornego niegdyś reprezentanta Hiszpanii w potulnego baranka?

Przede wszystkim kluczowa zmiana zawodnika nastąpiła w sferze mentalnej. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Costa latem chciał opuścić stolicę Anglii na rzecz Atletico Madryt. Długie rozmowy z Conte oraz lekkie przetrzymanie zawodnika w klubie siłą sprawiły, że piłkarz był zmuszony zostać. Wraz z przybyciem do „The Blues” włoskiego menedżera reformie uległo wiele praktyk. Przede wszystkim mowa tutaj o wiele bardziej wymagających treningach, aniżeli było to za panowania Jose Mourinho. Do tej pory Costa dobrze reaguje na podejście do ciężkich treningów proponowanych przez nowego menedżera. Istnieje teza, że wymagania psychiczne oraz fizyczne względem Costy pozwalają mu na rzadsze próby prowokowania rywali.

Doskonale oddaje to statystyka żółtych kartek. Od końcówki września Costa nie otrzymał ani jednego żółtego kartonika. Co ciekawe – ta seria trwa już od dziesięciu spotkań. Ostatni raz takiej sztuki udało mu się dokonać w sezonie 2010/2011, kiedy bronił barw Atletico Madryt. Brazylijczyk wie, że kolejne upomnienie od arbitra spowoduje zawieszenie go w kolejnym spotkaniu, a w walce o koronę króla strzelców nawet jedno spotkanie może mieć kluczowe znacznie. Obecnie napastnik Chelsea prowadzi w tej klasyfikacji z 12 bramkami na koncie.

Co ciekawe – preludium do obecnej metamorfozy Costy można uznać kłótnię z Antonio Conte. To podczas spotkania z Leicester Diego Costa, będący na murawie, dość ostentacyjnie prosił Antonio Conte o zmianę, by nie otrzymać kolejnej żółtej kartki, która wykluczyłaby go ze spotkania przeciwko Manchesterowi United. Wówczas napastnik nie myślał o zespole, lecz kierował się własnym interesem. Conte zignorował ową prośbę i wysłał jasny przekaz do swojego podopiecznego, że to on tutaj rządzi. Całe spięcie skomentowali także asystenci Conte, którzy po spotkaniu dość długo rozmawiali z zawodnikiem, przekazując mu, że takie zachowania nie będą tolerowane w klubie i mają już nigdy więcej się nie powtórzyć.

Dwa miesiące po wspomnianej sytuacji, w spotkaniu z West Bromwich Albion, Costa ponownie z murawy boiska chciał przekazać wiadomość swojemu menedżerowi. Tym razem już nie chodziło o czubek jego nosa, ale o możliwość wprowadzenia na boisko Cesca Fabregasa, który swoimi penetrującymi podaniami mógłby pomóc w zdobyciu decydującej bramki. Conte wprowadził Fabregasa w 74. minucie, a po zaledwie dwóch „The Blues” prowadzili po bramce Costy. Co ciekawe – całą akcję napoczął właśnie hiszpański pomocnik, który zagrał dość trudną piłkę, z którą nie poradził sobie obrońca West Bromu – McAuley.

Do tej pory Costa nie był zadowolony ze swojego życia w Anglii. Nie układało mu się w sprawach prywatnych, gdyż rozstał się ze swoją dziewczyną. Doskwierał mu również ciągle brak znajomości języka angielskiego. Irytowała go także gnuśna pogoda oraz fakt, że prasa i angielskie media ciągle starają się mu dopiec i zrobić z niego kozła ofiarnego. Z tego względu przed sezonem 2015/2016 chciał wrócić do „Atleti”, ale Chelsea nie była przygotowana na jego sprzedaż.

Teraz sytuacja uległa radykalnej zmianie. Reprezentant Hiszpanii wydaje się uśmiechnięty, a jego aklimatyzacja przebiegła pomyślnie. Oczywiście nie wspominając o nauce języka angielskiego, z którym do dziś ma problemy. To nieco zabawne, biorąc pod uwagę, że jest na Wyspach od dwóch i pół roku. Oczywiście musimy wziąć pod uwagę, że snajper Chelsea nie zmienił momentalnie swojego charakteru. Jak podaje dziennikarz „Telegraph”, Matt Law, w tym sezonie doszło do jednej przepychanki z udziałem Costy, który popadł w mały konflikt z klubowym kolegą. Scysja została jednak bardzo szybko wyjaśniona. Do podobnych zdarzeń dochodziło rok temu, kiedy były napastnik Atletico opluł Oscara ne jednym z treningów.

Tak czy siak, obecna forma napastnika Chelsea wywindowała jego renomę. Już teraz jest nazywany najlepszym napastnikiem obecnej Premier League. Kilka dni temu odebrał także nagrodę dla najlepszego gracza ostatniego miesiąca w angielskiej ekstraklasie. Jeśli jego strzelecka dyspozycja będzie na podobnym pułapie jak dotychczas, Costa bez wątpienia będzie jednym z kandydatów do nagrody dla najlepszego piłkarza sezonu.

Komentarze

komentarzy