Trenerski rollercoaster. Anglicy i Hiszpanie z nowymi selekcjonerami

allardyce_2210093b

Jeszcze nie zdążyliśmy odetchnąć pełną piersią po dopiero co zakończonych mistrzostwach Europy, a w niektórych reprezentacjach już dochodzi do znaczących zmian. Turniej we Francji zdecydowanie nie wyszedł ani Anglikom, ani Hiszpanom i to oni zdecydowali się zareagować wręcz natychmiastowo. Ławkę trenerską „Synów Albionu” obejmie Sam Allardyce, znany również jako „Big Sam”. Hiszpanów zaś przejmuje Julen Lopetegui.

Po ogłoszeniu nazwiska nowego selekcjonera Anglików, Europa zaczęła szyderczo chichotać. Przede wszystkim Allardyce nigdy niczego nie wygrał. Owszem, udało mu się awansować do wyższej klasy rozgrywkowej, jednak jako menadżer nigdy nie zdobył żadnego trofeum. Poszczycić może się co najwyżej kilkoma statuetkami menadżera miesiąca. Czy ten wybór jest jednak z góry skazany na niepowodzenie?

Big Sam” jest Anglikiem, „chłopakiem stąd”, który realia brytyjskiego futbolu zna, jak mało kto. Wydaje się, że zatrudnienie obcokrajowca raczej nie wchodziło w grę, wszak czołowe reprezentacje Europy prowadzą rodzimi trenerzy. Allardyce nie wymyśla piłki nożnej od nowa, nie zaskakuje swoich przeciwników wyszukanym stylem gry. Jego cechą raczej jest pragmatyzm. Co więcej, całkiem nieźle reaguje na wydarzenia w trakcie meczu. Stara się mieć w głowie kilka wariantów i kiedy sytuacja tego wymaga, potrafi odpowiednio zareagować. Tego brakowało Royowi Hodgsonowi. Na mistrzostwach Europy Anglicy sprawiali wrażenie, jakby nie do końca wiedzieli, jak mają grać. Po prostu wychodzili na boisko i hulaj dusza, piekła nie ma.

Po drugie, Allardyce jest facetem, którego da się lubić, a to wydaje się być jedną z kluczowych cech dla selekcjonerów. Chłop powołuje sobie piłkarzy, dostaje ich na kilkanaście dni i musi z nich ulepić drużynę. Nic wielkiego nie wymyśli, choćby nie wiem, jak bardzo się starał. Dlatego musi dobrze żyć z piłkarzami, musi potrafić ich przekonać do siebie i do tego, że warto zawalczyć. Idealnym przykładem na mistrzostwach Europy była Walia, która piłkarską potęgą nie jest, ale monolit sprawił, że doszli aż do półfinału. Anglicy tego nie mają i Allardyce o tym wie.

Big Samowi” brakuje doświadczenia w pracy z wielkimi piłkarzami. Zwykle prowadził solidne zespoły, które raczej nie miały większych szans zawalczyć o coś poważnego. W kadrze będzie pracował z najlepszymi ludźmi w kraju, co będzie dla niego nowością. Przyjdzie mu zmierzyć się z ogromną presją, wszak wiadomo, że czy to mistrzostwa Świata, czy też Europy, Anglicy wymieniają się w gronie drużyn, które mogą odnieść ostateczny triumf. Czy 61-latek poradzi sobie z takim ciężarem? Wygląda na gościa, który jest w stanie to wszystko ogarnąć, jednak wiadomo, że reprezentacja Anglii rządzi się swoimi prawami.

Allardyce nie jest trenerem z topu; jest raczej zadaniowcem, który stara się maksymalnie wykorzystać dostępne środki. I na tę chwilę to wydaje się być dla Anglików rozwiązaniem optymalnym.

Głośno było również u Hiszpanów. Julen Lopetegui z Portugalii (FC Porto) przenosi się do Hiszpanii, gdzie przychodzi mu zastąpić niezwykle utytułowanego i kochanego przez rodaków Vicente del Bosque. Lopetegui był łączony z objęciem posady w Wolverhampton Wanderers, jednak szczęśliwie zdecydował się zostać przy poważnym futbolu, przejmując wygodny, acz gorący fotel zarezerwowany dla selekcjonerów La Roja.

Były bramkarz między innymi Realu Madryt i Barcelony, miał już styczność z reprezentacją Hiszpanii. W przeszłości prowadził młodzieżowe drużyny U-19, U-20 i U-21. Współpracował z takimi piłkarzami jak Koke, Isco czy David de Gea. Jego pobyt w Porto nie należał do wybitnie udanych. W styczniu tego roku portugalski klub zdecydował się zwolnić Julena po trzech meczach bez zwycięstwa. Wielkiej tragedii też jednak nie było. Wszyscy pamiętamy sezon 2014/2015, kiedy to w 1/8 Ligi Mistrzów FC Porto postraszyło wielki Bayern Monachium, wygrywając pierwszy mecz 3-1. W rewanżu Bawarczycy nie pozostawili złudzeń, wygrywając aż 6-1.

Lopetegui rzucił się na głęboką wodę, gdyż reprezentacja Hiszpanii wymaga wietrzenia już od dłuższego czasu. Jeszcze przed turniejem we Francji przewidywano, że La Roja nic w tym turnieju nie ugra. Owszem, wymieniano ich w gronie faworytów do triumfu, jednak tylko dlatego, że mają niezwykle utalentowaną kadrę. To trochę jak z Arsenalem – zawsze są w grze, jednak zawsze czegoś zabraknie. Coś podobnego wróżono Hiszpanom na turnieju we Francji i tak też się stało. Włosi, prowadzeni przez charyzmatycznego Antonio Conte wypunktowali słabości La Roja i wyeliminowali ich z turnieju już na etapie 1/8 finału.

Hiszpańska federacja piłkarska, podobnie jak angielska, postanowiła zatrudnić rodzimego selekcjonera. I jeśli na Samie Allardyce ma ciążyć ogromna presja, to co powiedzieć o Lopeteguim? Hiszpania jeszcze długo będzie jednym z głównych kandydatów do złota na wielkich turniejach. Zadaniem Julena jest nie tylko zreorganizowanie kadry, ale i poprowadzenie jej do kolejnych triumfów.

Czy zmiany wyjdą Hiszpanom i Anglikom na dobre, przekonamy się za kilka ładnych lat. Jednak już teraz możemy przewidywać, że obu panów czeka piekielnie trudna robota.