Trofeum Mistrzów: Argentyńskie tango w Klagenfurcie

Milik

Sezon we Francji otwiera mecz o Trofeum Mistrzów, niestety mecz nie przypominał w niczym rywalizacji o stawkę. Duża w tym zasługa działaczy, którzy wymyślili sobie lokalizację tego meczu w austriackim Klagenfurcie! Przez ostatnie siedem lat mecz otwierający sezon nad Sekwaną rozgrywano w różnych zakątkach świata, były Chiny, Maroko itp. Wszystko dało się wytłumaczyć popularyzacją Ligue 1. Tym razem padło na Klagenfurt i wybór ten spotkał się z dużą falą krytyki we Francji. 

Na trybunach garstka widzów, mecz nie miał zupełnie atmosfery wielkiego święta. Realizacja także pozostawiała wiele do życzenia. Francuscy realizatorzy znani są ze swojego kunsztu i staranności z jaką pokazują nam mecze w Ligue1. Dzisiejszy mecz nawet pod tym względem był kiepski. Realizator nie nadążał za akcjami, w złych momentach stawiał stop-klatki, by wyłapać czy piłkarz był na spalonym, jednym słowem nie dojechał. Nie dojechał tak jak piłkarze Olympique Lyon, ale o tym później. Sezon z wielką pompą otworzyło jedynie Paris Saint Germain, bo tego samego o całym spektaklu powiedzieć nie można. Wyglądało to na starcie o puchar pasztetowej, więcej emocji było w poprzedzającym ten mecz starciu Liverpoolu z Barceloną na Wembley. A w Londynie grano jedynie towarzysko! Ale byli kibice, dla których przecież organizuje się mecze. Należy zadać zasadne pytanie. Dlaczego nie grali na Stade de France?

Starcie PSG z Lyonem miało być okazją do debiutu dwójki Polaków. Żaden jednak nie wystąpił w Klagenfurcie. Krychowiak musiał odpokutować jeszcze kartki z poprzedniego sezonu w  barwach Sevilli. Natomiast Maciek Rybus kończy swoją rekonwalescencję przed zbliżającym się sezonem.

Paryż do meczu przystąpił mocno osłabiony. Nie mogli dziś zagrać wspomniany już Krychowiak, a ponadto Marquinhos (przebywa w Rio de Janeiro gdzie uczestniczy w IO), Cavani, Matuidi, Thiago Silva. Dopiero na zmianę wszedł Verratti, który wraca po kontuzji. Ale wszedł w momencie, kiedy było już pozamiatane. Paryż rozjechał się niczym walcem po Lyonie. Koncert gry dziś dali dwaj Argentyńczycy, Angel Di Maria i Javier Pastore. Raz po raz, jeden z drugim starali się błysnąć świetnym zagraniem. Wynik otworzył Pastore, który od tego sezonu będzie grał z dychą na plecach. Numer zobowiązuje, Pastore przejął kierownicę i pokierował zespołem odpowiednio w wielu akcjach.

Gol plus dwie asysty Pastore nie zrobiły jak się okazało po końcowym gwizdku na organizatorach wrażenia. Nagrodę dla najlepszego piłkarza spotkania otrzymał bowiem Angel Di Maria. Obaj zagrali świetnie, ale jednak wybór budzi lekki niesmak, przynajmniej w moim odczuciu. Owszem Di Maria napędzał sporo akcji, podjął się próby przelobowania Anthony Lopesa z połowy boiska, ale Pastore próbował przecież lobować bramkarza OL w sytuacji sam na sam. W obu przypadkach rezultat ten sam, bez gola. Di Maria zanotował na swoim koncie asystę przy golu Hatema Ben Arfy.

Paryż dziś dochodził do sytuacji z olbrzymią łatwością, wjeżdżał w bezradną defensywę Lyonu. Wynik 4:1 jest naprawdę najmniejszym wymiarem kary. Wychodzi więc na to, że podopieczni Unaia Emery’ego zdominują sezon we Francji jeszcze bardziej niż za czasów Laurenta Blanca. Czy to w ogóle możliwe?

Olympique Lyon z nadziejami przystąpił do dzisiejszego meczu. Udało im się nawet zdobyć bramkę, kiedy Morel złamał akcję na prawą nogę i uderzył zaskakująco w kierunku bramki, Trapp wypluł piłkę przed siebie, a Nabil Fekir z kilku metrów dobił do pustej bramki. Sędzia liniowy jednak słusznie podniósł chorągiewkę sygnalizując spalonego. OL niczym nie przypominał tego zespołu z końcówki poprzedniego sezonu, Lacazette bardzo słabo, Fekir niewidoczny, Cornet tak samo. Ofensywa duży minus, jeszcze gorzej było z defensywą. Zawiódł nawet Anthony Lopes, który dawno tak słabego meczu nie rozegrał. Przynajmniej ja takiego nie kojarzę.

Przed Lyonem za to dużo pracy w kontekście kolejnych tygodni. Inauguracja Ligue 1 już w najbliższy weekend. OL zmierzy się z Nancy. Sezon jednak otworzy starcie Bastia – PSG.

Komentarze

komentarzy