Tylko Klopp to potrafi. Milner pochwalony i zaorany w jednym zdaniu

Świat trenerski to dziwne miejsce. Z jednej strony wszyscy mamy jakąś wizję idealnego szkoleniowca, wiemy, jakie cechy powinien posiadać. Mimo tego nawet biorąc pod uwagę sam najwyższy poziom, mamy cały przekrój osobowości. Są trenerzy, których nie da się lubić, są tacy, których albo się kocha, albo nienawidzi (patrz: Mourinho). Są też tacy, których po prostu nie da się nie lubić. Jednym z nich jest Juergen Klopp.

Niemiec to „chłop do rany przyłóż”. Ma swoje wymagania, bywa wybuchowy i groźny, ale po chwili znów żartuje, poprawia humor i sprawia, że po prostu się chce. Stanowczość i przyjazna aura w jednym, do tego zamiłowanie do ofensywnej gry. Czy może być lepiej? Nie da się przypasować wszystkim, jednak można śmiało założyć, że większość byłych i obecnych zawodników Niemca chwali sobie współpracę z nim, nie tylko pod względem piłkarskim. Potwierdza to Robert Lewandowski, dla którego Klopp był „jak ojciec”.

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

To duża sztuka, ale były opiekun BVB ma ten dar, który trudno sobie wyuczyć. To trzeba po prostu mieć. Często słyszy się żarty o osobach z taką charyzmą, które potrafią powiedzieć, żebyś „spie***lał” w taki sposób, że automatycznie odczuwasz przyjemność ze zbliżającej się podróży. I Klopp to ma. Potrafi żartować lub przygryzać swoim zawodnikom w taki sposób, że tym pozostaje się tylko uśmiechnąć.

Słodko-gorzka zmiana

Tym razem przekonał się o tym James Milner (nie)szczęsny zmiennik w meczu z Fulham. Anglik pojawił się na murawie w 72. minucie, by już po dwóch minutach przyczynić się do koszmarnego błędu defensywy, po którym padła bramka na 1:1. Na szczęście dla Liverpoolu, Milner miał szansę się zrehabilitować i zrobił to, wykorzystując rzut karny. „To jest wpływ, co? Bez Milly’ego skończyłoby się pewnie na 1:0” – skomentował występ swojego podopiecznego Klopp.

Czy Anglik został dzięki tej bramce bohaterem? Cytując klasyka: „Niby tak, ale jednak nie do końca”. Oczywiście – całe środowisko „The Reds” cieszy się, że Milner przechylił szalę na korzyść Liverpoolu, jednak nie musiałby niczego ratować, gdyby nie wcześniejszy błąd. Najważniejszy jest oczywiście końcowy wynik, ale chyba nikt nie podsumowałby tego tak, jak Klopp. I weź się człowieku nie uśmiechnij…

Odbierz darmowy zakład 20 zł