Nie było miłości. Maurizio Sarri po zaledwie sezonie pracy żegna się z Chelsea. Co ciekawe, włoski szkoleniowiec jest pierwszym stałym trenerem „The Blues”, który w erze Abramowicza odchodzi z klubu, a nie zostaje zwolniony. Choć 60-latek pracował na Stamford Bridge niecały rok, to mamy pewne momenty, które zapiszą się w historii zespołu oraz w pamięci samego Maurizio.
W obecnych czasach nie tylko piłkarze, ale również szkoleniowcy dbają o wizerunek. Dobrze dobrany garnitur, świetne ułożona fryzura, właściwy zegarek. Czy Sarri jest takim człowiekiem? Oczywiście, że nie. Włoch po przeprowadzce do Londynu nie zamierzał zmieniać swoich nawyków. Ubrany dres oraz tytoń w ręce, który namiętnie żuł 60-latek w trakcie każdego spotkania. Taka postawa nie podobała się przedstawicielom „The Blues”. Najważniejsze były jednak wyniki, a na starcie sezonu, do Sarriego nikt nie mógł się przyczepić.
Dwanaście spotkań bez porażki – tak wyglądał początek pracy Włocha w Premier League. Klub ze Stamford Bridge wygrał osiem meczów, remisując przy tym w czterech rywalizacjach. Dodatkowo Chelsea wyeliminowała na Anfield Liverpool w ramach Carabao Cup. Do końcówki listopada wszystko szło pięknie, przynajmniej jeśli chodzi o wyniki.
Mimo zwycięstw, sympatycy „The Blues” nie mogli od początku przekonać się do technik Maurizio, zwanych powszechnie Sarriballem. Długie utrzymywanie się przy piłce bez klarownych sytuacji. Włoch starał się na konferencjach prasowych uspokoić zawiedzionych kibiców twierdząc, iż efekty jego metod będą widoczne dopiero za jakiś czas.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Porównując Premier League z innymi ligach, jako różnicę często wymienia się napięty terminarz na przełomie roku. Trudność grudniowych i styczniowych spotkań na własnej skórze przeżył Maurizio Sarri. We wspomnianym okresie, londyński klub zanotował kilka rozczarowujących spotkań. Już wtedy mogliśmy przeczytać w mediach pierwsze głosy, sugerujące, iż 60-latek powinien opuścić klub.
Sarri vs Kepa
Obawy przed finałowym starcie z Manchesterem City w ramach Carabao Cup były ogromne. Londyński zespół podchodził do rywalizacji po niedawnym blamażu na Etihad Stadium, gdzie przegrał aż 0-6. Mecz na Wembley nie przypominał jednak tego spotkania. Podopieczni Sarriego byli poukładani, konsekwentni oraz walczyli jak równy z równym. Dobra postawa zespołu została jednak przyćmiona przez jeden wybryk. Kepa Arrizabalaga nie chce zejść z boiska, doprowadzając tym samym do szału Maurizio. Po czasie okazało się, że cała sytuacja była jednym wielkim nieporozumieniem. Niestety, futbol bywa brutalny i w tym wypadku był dla Maurizio i Kepy. Nikt po meczu nie pamiętał poprawnej gry „The Blues”, a na tapecie była oczywiście konfrontacja obu panów.
F*ck Sarriball
Dobry mecz w finale nie zmienił specjalnie nastawiania w otoczeniu klubu. Negatywna energia gromadziła się wśród kibiców „The Blues” przez kilka dobrych tygodni. Prawdziwą eksplozję mogliśmy zaobserwować w trakcie wyjazdowego meczu Chelsea z Cardiff. Podopieczni Sarriego z drużyną walczącą o spadek prezentowali bardzo słaby futbol. Po goli Camarasa na 1-0 dla gospodarzy, setki sympatyków londyńskiej ekipy zaczęło krzyczeć dość wymowną treść.
Według sugestii mediów, ta chwila była kluczowa w kontekście chęci powrotu Maurizio do Włoch. Szkoleniowiec zdał sobie sprawę, że w Chelsea jego praca nie do końca jest rozumiana i z pewnością nie jest doceniana. Sarri miał poprosić o zgodę na odejście z klubu.
Zarząd nie mógł momentalnie pożegnać się z trenerem. Została końcówka sezonu, a klub walczył jeszcze o dwa główne cele – triumf w Lidze Europy oraz TOP4 w Premier League. Oba plany Maurizio Sarri z drużyną zrealizował. Patrząc stricte statystycznie, praca Włocha na papierze wyglądała wręcz bardzo dobrze:
- Dwa finały, porażka w Carabao Cup, triumf w Lidze Europy
- Trzecie miejsce w Premier League
- 61,9% wygranych spotkań – 39 zwycięstw, 13 remisów, 11 porażek
- Dwanaście spotkań z rzędu bez porażki (na starcie sezonu)
Czasem jednak wyniki odchodzą na boczny tor. Przynajmniej tak możemy wytłumaczyć rozstanie Sarriego z Chelsea. Maurizio wykonał kawał dobrej roboty, a sam zarząd chciał wynagrodzić pracę 60-latka, pozwalając mu wrócić do Serie A. Przedstawiciele „The Blues” niejako umywają ręce, gdyż nie jest żadną tajemnicą, iż w szeregach zarządu w trakcie sezonu pojawiała się myśl, by zwolnić trenera.