Koniec samowolki? UEFA znów chce zdyscyplinować kluby i ich wydatki

UEFA
(Zdjęcie: telegrafonline.ro)

Kiedy Michel Platini, ówczesny prezydent UEFA, jesienią 2009 wprowadzał do futbolu Financial Fair Play, wybuchła wielka burza wśród działaczy największych klubów. Nie zgadzali się oni z jakimikolwiek ograniczeniami, a niektórzy nawet zarzucali europejskiej centrali, że nowe regulacje godzą w prawo Unii Europejskiej. Po prawie ośmiu latach czas na kolejne zmiany – UEFA jeszcze bardziej chce kontrolować wydatki klubów na rynku transferowym. 

W wielkim skrócie FFP zakładało, że kluby nie mogą wydawać więcej niż suma ich przychodów. Jeśli któryś nie chciał się do tych regulacji zastosować, czekały kary pieniężne, a nawet wykluczenia z europejskich pucharów. Tak było z Malagą w sezonie 2013/2014, kiedy Hiszpanie nie mogli przystąpić do gry w Lidze Europy właśnie z powodu przekroczenia FFP. Przez lata szukano rozwiązań, jak omijać prawo. Jest kilka luk, m.in. inwestycje stadionowe czy w szkolenie młodzieży – takie wydatki nie są brane pod uwagę. Kluby wciąż jednak muszą uważać, a efektem FFP w ostatnich dniach było sprzedanie przez FC Porto Rubena Nevesa.

Wcześniejsze regulacje w kwestii transferów przeszkadzały zwłaszcza najbogatszym klubom, które już nie mogły bez wahania oferować za piłkarzy dziesiątek milionów euro. Teraz UEFA chce wprowadzić kolejne, widząc, że samo Financial Fair Play wciąż nie wystarcza, zwłaszcza w przypadku klubów angielskich. Te uzyskują olbrzymie przychody z tytułu praw do transmisji, dzięki czemu mają dużą przewagę nad resztą Europy. Aleksander Ceferin, prezydent UEFA, w wywiadzie dla słoweńskiego magazynu „Mladina” przyznał, że już czas na kolejne działania w kwestii rynku transferowego. Jednym ze sposobów miałoby być wprowadzenie salary cap, czyli limitu wydatków przeznaczanych na pensje dla piłkarzy zatrudnianych przez jeden klub w jednym sezonie.

Musimy być przygotowani do rozwiązania problemu zachwianej równowagi konkurencyjności na rynku transferowym. Trzeba poważnie rozważyć możliwość wprowadzenia pułapu wynagrodzeń. Jeśli wprowadzimy salary cap, kluby będą dogłębniej analizowały każdy potencjalny transfer – tłumaczył prezydent UEFA.

Może i na początku takie rozwiązanie przyniosłoby zamierzony skutek, ale na pewno znów wywołałoby wiele dyskusji. Gdzie wolny rynek i swobodny przepływ kapitału? Co angielskie kluby obchodzi, że włoskim zamiast pięciu miliardów za prawa telewizyjne oferuje się pół?

Salary cap już działa w amerykańskich koszykarskiej NBA, hokejowej NHL, baseballowej MLB, lidze futbolu amerykańskiego NFL, ale także w piłkarskiej MLS. Wszędzie tam stosuje się pułapy wynagrodzeń. Ale spokojnie, tam już znaleźli rozwiązanie, jak takie regulacje obejść, choć to kosztowna zabawa.

W MLB oraz NBA oprócz salary cap istnieje też coś takiego jak luxury tax, czyli podatek luksusowy. Jak tłumaczy zaprzyjaźniony ekspert od NBA, Damian Wełna, kluby płacą go wtedy, gdy przekroczą pułap wynagrodzeń dla zawodników. Przebicie salary cap do 4,99 mln dolarów oznacza podatek 1,5 dolara, który trzeba zapłacić za każdego dolara ponad ustaloną kwotę:

– od 5 do 9,99 mln – 1,75 dolara;
– od 10 do 14,99 mln – 2,5;
– od 15 do 19,99 mln – 3,25;
– 20 mln i więcej – 3,75 + 50 centów za każde kolejne 5 mln.

To drogi interes, ale jeśli kogoś stać… a stać! Właśnie to czeka Golden State Warriors, jeśli zatrzyma czterech najlepszych koszykarzy. W 2019 roku podatek ma przekroczyć pensje dla zawodników!

I teraz pytanie: co z europejską piłką? Czy kluby też znajdą sposób, żeby obejść kolejne ograniczenia proponowane przez UEFA? Bo czym dla klubów Premier League będzie dopłacenie kolejnych – załóżmy – 50 milionów w perspektywie dwóch lat, żeby tylko sprowadzić cel transferowy… Jeśli europejska centrala chce zadziałać skutecznie, musi pomyśleć nie tylko „na teraz”, ale również na kilka lat do przodu.

forBET – Zarejestruj się z kodem ZZAPOLOWY, wpłać 100zł, a na Twoim koncie pojawi się 250zł!

 

Komentarze

komentarzy