W ostatnich tygodniach intensywnie odpoczywamy od piłki reprezentacyjnej, przypominając sobie o niej tylko przy okazji aktualizacji rankingu FIFA. Równie intensywnie działa jednak Parlament Europejski, który chciałby wpłynąć na wygląd reprezentacji narodowych, a mówiąc dokładniej: na wygląd ich koszulek.
Kilka dni temu tenże Parlament uchwalił dokument w sprawie kultury i edukacji. Pomińmy kwestie nieistotne z punktu widzenia piłkarskiego kibica i skupmy się na tych istotniejszych, a w zasadzie jednej kwestii. Parlament Europejski chciałby bowiem, i gorąco do tego zachęca, żeby reprezentacje krajów przynależących do UE umieszczały na swoich koszulkach jej flagę.
Oczywiście eurodeputowani zaznaczają, że nie ma przymusu, ale cudownie byłoby ujrzeć kilkanaście drużyn grających na turnieju rangi mistrzowskiej z identyczną flagą na piersi. Uznają to za „doskonałą okazję do promowania pozytywnych wartości” i reklamę dla turystyki i lokalnych przedsiębiorstw.
Idea oczywiście piękna, ale jakoś nie chce nam się wierzyć, że nagle prezesi kilku chociażby federacji nakazują producentom strojów nadrukowanie na koszulkach flagi UE. Nie w tak niestabilnych dla wspólnoty europejskiej czasach, a przynajmniej nie za darmo. Zanim pomysł faktycznie wejdzie w życie, o ile w ogóle wejdzie, zobaczmy, jak mogłoby się to prezentować.
Na pierwszy rzut oka przypomina to praktykę znaną wśród klubów piłkarskich grających w europejskich pucharach. Miała tak Legia w Lidze Mistrzów, miał i wciąż ma Juventus, a jeszcze kilka lat temu podobną praktykę stosował również Real Madryt.
To jednak reprezentowanie swojego kraju, czyli swojego pochodzenia. Przychodzi to z naturalnością, a UE to jednak sztuczny twór, z którym obecnie coraz mniej chętnie się utożsamiamy. Mamy silne przeświadczenie, że ten pomysł się nie przyjmie.