Valverde spławia Rakiticia jak w gimnazjalnym związku

Odrodzenie klubu pod wodzą Rijkaarda, złote lata Pepa Guardioli, tryplet Luisa Enrique… Barcelona miała w XXI wieku kilku trenerów, których będzie wspominać niezwykle ciepło. Trudno jednak oczekiwać, by do tego grona należał także Ernesto Valverde, choć przecież zdobywa mistrzostwa, a jego drużyna jak dotąd niemal do końca była zawsze jednym z faworytów Ligi Mistrzów.

Ten teoretyczny spokój i stabilizacja jest jednak jedynie maską, a pod nią dzieje się wiele rzeczy, które mogą się nie podobać. Wśród nich jest m.in. odejście od filozofii i bardzo wyrachowana gra, nieprzekonujące rozwijanie zawodników i korzystanie z dostępnych, a także (co pokazała porażka na Anfield) niewyciąganie wniosków. Kibice w większości mają dość i najchętniej zobaczyliby zmianę na stołku trenerskim.

Niezadowoleni są także niektórzy piłkarze. Niezadowolenie ze swojej roli kilkukrotnie wyrażał choćby Arturo Vidal, do którego dołączył właśnie Ivan Rakitić w dość… wyrazisty sposób.

− Rozumiem i szanuję decyzje trenera jakiegokolwiek klubu. Dałem z siebie bardzo wiele w ciągu tych pięciu lat w Barcelonie i chcę dalej cieszyć się grą. Mam 31 lat, nie 38 i czuję, że jestem w swojej najlepszej formie. Jak się czuje moja córka, gdy zabierze się jej zabawkę? Jest smutna. Ja również. Zabrano mi piłkę, więc jestem smutny. Lubię okazywać swoje uczucia. Kiedy trzeba płakać, nie mam z tym problemu. Kiedy muszę świętować, świętuję – stwierdził Chorwat.

Przekaz jest raczej jasny, a Rakitić daje do zrozumienia, że jeśli sytuacja się nie zmieni, będzie chciał zmienić klub, najlepiej zimą. Jak donosi Manu Carreno, Chorwat rozważyłby taką ewentualność już latem, jednak wtedy nikt nie poinformował go, jak bardzo zmieni się jego rola w drużynie. Valverde niemal z dnia na dzień odstawił na najbardziej zakurzoną półkę zawodnika, którego w poprzednich sezonach wystawiał do gry wręcz z automatu. Czy ma na to jakieś wyjaśnienie? Otóż nie.

– Rakitić jest smutny? Nie mam nic do powiedzenia na temat wypowiedzi Ivana – uciął 55-latek.

Na dobrą sprawę nie wiadomo nawet, jak to nazwać. Chamstwo? Bezczelność? Czy zawodnik, któremu ufało się niemal bezgranicznie, wystawiało do gry jako jednego z trzech najbardziej eksploatowanych graczy, nie zasługuje na odrobinę szacunku w publicznej wypowiedzi? To wygląda niemal jak gimnazjalny związek – po pięknym okresie dziewczyna (Rakitić) zostaje odstawiona na bok, nie rozumie co się dzieje i czemu tak się stało, a chłopak (Valverde) ma to gdzieś i żyje dalej bez słowa wyjaśnienia. Nieładnie, panie Ernesto…

Komentarze

komentarzy