Dobry sezon Marcina Kamińskiego w VfB Stuttgart, z którym awansował do niemieckiej elity, napawał nas optymizmem w kontekście jego regularnej gry również w nadchodzącym sezonie. 25-latek był pewnym punktem defensywy, takim miał też być w meczach z Bayernem czy Borussią, ale czy teraz to się nie zmieni? Jego klub właśnie pozyskał groźnego konkurenta do miejsca w składzie.
Holger Badstuber w VfB Stuttgart! Takie komunikaty obiegły dziś niemiecką część internetu. Środkowemu obrońcy skończył się kontrakt z Bayernem, a o jego przedłużaniu nie było mowy. W mieście Mercedesa przywitali go ciepło, choć nie z szeroko otwartymi ramionami, gwarantując na początek tylko roczną umowę.
#28 | @VfB ? pic.twitter.com/82Ibl2X1nF
— Holger Badstuber (@Badstuber) August 4, 2017
Na jego zakontraktowanie nalegali trener Hannes Wolf i dyrektor sportowy Jan Schindelmeiser. To dziwne, że ten drugi właśnie poleciał ze stołka w VfB. Przypadek?
prezydent Dietrich i zdecydowana większość zarządu nie. 2/2
— Tomasz Urban (@tom_ur) August 4, 2017
Badstuber jednak jest, a skoro chciał go trener… Może on stanowić poważną konkurencję dla Marcina Kamińskiego. Po pierwsze: Niemiec, a skoro rodak może dawać im tę samą jakość, to po co mają stawiać na obcokrajowca? Po drugie: podobieństwa. Obaj powyżej 190 cm wzrotu (Badstuber 190, Kamiński 192) i obaj oferują podobne cechy w grze obronnej, choć na różnym poziomie. W dodatku preferują grę tą samą nogą – lewą. Obaj mogą być też ustawiani przed parą stoperów lub po ich lewej stronie. Różnice pojawiają się jednak w przypadku szybkości, startu do piłki czy nawet wytrzymałości. Tu wygrywa Polak, co może mieć znaczenie w walce o pierwszy skład. Swoje plusy – zwyczajnie większe umiejętności, lepsze wyszkolenie – ma też jednak Badstuber, w końcu nie bez przyczyny jeszcze cztery lata temu był wyceniany na 22 miliony euro (za Transfermarkt.de). Jego poważnym problemem są jednak kontuzje, bo to przez nie na dobre nie wszedł do piłkarskiej czołówki.
Patrząc na liczbę rozegranych przez niego w ostatnich latach spotkań, nie możemy mówić o ogromnym doświadczeniu, a przecież Badstuber ma już 28 lat. Ostatnie pół roku spędził na wypożyczeniu w Schalke i na 26 możliwych spotkań rozegrał tylko 12, czyli mniej niż połowę. To też o czymś świadczy. Dzisiejszy Badstuber nie jest już tym młodym talentem, z którym w Bayernie wiązali plany na lata. To piłkarz zjedzony przez kontuzje, którego liczne sukcesy są w dużej mierze zasługą pobytu w odpowiednim miejscu, aniżeli gry.
W tym upatrywać trzeba szansy dla Kamińskiego, który już pokazał trenerowi, że jest solidnym stoperem. To jednak na poziomie 2. Bundesligi, przeciwko Erzebirge Aue, a nie chociażby Bayerowi Leverkusen. Może właśnie ta niepewność i chęć zabezpieczenia się kierowały trenerem Wolfem, który nalegał na sprowadzenie Badstubera – „Nie sprawdzi się Kamiński, stawiamy na nowy nabytek”.
Zdecydowaną większość sezonu obok Polaka rozegrał Timo Baumgartl, mający 21 lat i uznawany za człowieka z niemałym potencjałem. Możemy być pewni, że akurat on nie musi się obawiać miejsca w podstawowym składzie. Oprócz niego do dyspozycji pozostają też Benjamin Pavard i Jerome Onguene, ale to raczej opcje rezerwowe. Walka o drugie miejsce w środku obrony będzie się rozgrywała między Badstuberem i Kamińskim. Pytanie, kto ją wygra?