Trener OGC Nice, Patrick Vieira, o Balotellim: „Czasem chciałbym rzucić nim o ścianę…”

„Był dzbanem, zanim to słowo było modne” – mniej więcej tak można podsumować 28-letniego Włocha. Mario Balotelli jeszcze jako nastolatek w barwach Interu, był na ustach wszystkich, wróżono mu ogromną karierę. Wydawało się, że ma do tego niezwykle prostą drogę, a transfer do Manchesteru City tylko to potwierdzał. Niestety wygrał niesforny charakter Włocha, a ten mimo naprawdę świetnego okresu w Milanie ostatecznie wylądował we Francji. Tam też zaczyna być problemem…

Są zawodnicy, którzy do dobrej gry potrzebują specyficznych trenerów i Balotelli jest jednym z nich. Po rozczarowującym powrocie do Anglii w barwach Liverpoolu, „SuperMario” trafił do Nicei, w której pracę zaczynał również Lucien Favre. To u niego Balotelli odżył i zaczął grać tak, jak od niego oczekiwano. W poprzednim sezonie zdobył nawet 26 bramek w 38 spotkaniach. Niestety dla niego, Favre przeniósł się do Dortmundu, a OGC Nice powierzyło stołek trenerski Patrickowi Vieirze. Bardzo charakternemu człowiekowi…

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Po dziesięciu występach w obecnym sezonie Ligue 1 Balotelli ma na koncie jedynie asystę, a jego postawa zaczyna coraz bardziej irytować byłego wybitnego piłkarza Arsenalu.

– Jeśli chodzi o Mario, czasem chciałbym mu coś odpowiedzieć, albo po prostu rzucić nim o ścianę i powiesić za fraki na wieszaku, ale nie mogę, nie jestem już piłkarzem. Zawsze muszę dwa razy pomyśleć, zanim coś powiem, inaczej mógłbym stracić świetnego piłkarza. Nie chcę wypalić czegoś, czego potem będę żałował. Staram się być konstruktywny w swoich komentarzach do niego – stwierdził Vieira.

Balotelli może mówić o dużym szczęściu, jeśli 42-latek stwierdza, że czegoś nie może, bo nie jest już piłkarzem. Idealnie pasuje tu historia, którą opisywał Nicolas Anelka.

– Moja kariera w Arsenalu miała się nieźle, do dnia w którym podpadłem Vieirze, znanemu lepiej w szatni jako „Le Long”. Graliśmy z Fulham na Highbury. Pamiętam, że dostałem piłkę od Bergkampa, poradziłem sobie z bramkarzem, a kiedy już miałem otwartą drogę do bramki, zepsułem okazję w ostatniej minucie. Oślepiło mnie słońce, to nie była moja wina! Vieira rzucił mi powalające spojrzenie i już wiedziałem, że mam kłopoty. Pod prysznicami nazwałem go chudzielcem, chociaż wiem, że nie powinienem. Najpierw tylko się na mnie gapił, ale potem… WHAM! Tak po prostu zdzielił mnie penisem po twarzy. Tylko raz, ale odrzuciło mnie to na kilka kroków. Nikt nie mógł uwierzyć w to, co właśnie zobaczył. Wyobrażacie sobie, jak zawstydzające jest dostanie po twarzy 14-calowym kawałem mięcha na oczach wszystkich kumpli? To był najgorszy moment mojego życia. Nikt nic nie powiedział, dopiero po chwili milczenie przerwał Ashley Cole słowami: „Teraz moja kolej?” (…) Kiedy Wenger dowiedział się o wszystkim, zbił z nim tylko piątkę i rzucił: „Właśnie dlatego on jest kapitanem! POW! Spójrzcie na to!”

Mario, ciesz się… I uważaj. Vieira widocznie nie jest – ykhm – „miękkim (…) robiony”.

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy