Po trzech z rzędu triumfach w Lidze Mistrzów, Real Madryt napotkał na swojej drodze dawno niespotykane problemy. Zespół opuścili Zinedine Zidane i Cristiano Ronaldo, a poziom gry w sezonie 2018/2019 spadł w wręcz niewyobrażalny sposób. Kryzys trwał naprawdę długo i udało się zacząć go zwalczać dopiero pod koniec kampanii, kiedy stery ponownie objął „Zizou”.
Tamten zespół miał wiele słabych punktów, a prawdziwą bolączką była głównie dziurawa jak szwajcarski ser defensywa. Jak można się domyślić, jednym z kozłów ofiarnych był Thibaut Courtois, którego niemal na porządku dziennym zaczęto nazywać „ręcznikiem” i kimś, kto swój najlepszy moment ma już zdecydowanie za sobą.
Nie zmieniło się to nawet na początku obecnego sezonu, a wiele osób nadal poddawało wątpliwości to, czy Belg jest odpowiednią osobą do gry w bramce „Królewskich”. Ostatni okres potwierdza jednak to, co sprawdza się w naprawdę wielu przypadkach – bramkarz jest tak dobry, jak dobra jest jego defensywa.
Wyszydzany Thibaut Courtois powoli zaczyna być ostoją „Los Blancos”, co potwierdzają także liczby. Na 30 ostatnich strzałów, w których 27-latek został poddany próbie, udało mu się obronić aż… 27 z nich. Co więcej, w 16 poprzednich meczach „Królewskich” Courtois zachował aż 13 (!) czystych kont.
Na pochwałę zasługują także inni, czyli Ramos, Varane, Militao, Mendy czy Carvajal. Po 19 kolejkach, na półmetku sezonu, Real Madryt ma zaledwie 12 straconych bramek. To najlepszy wynik klubu od – uwaga – sezonu 1987/1988. Zidane w końcu poukładał „zasieki obronne” w sposób, który może przywrócić Realowi blask sprzed kilku lat. Teraz pozostaje zadbać o ofensywę i coś, co pozwoli w końcu załatać dziurę po Cristiano Ronaldo, który regularnie wbijał po 50 bramek na sezon…