Przygotowania rozpoczęte, okienko transferowe rusza z kopyta, bo każdy chce się dozbroić przed wiosennymi rozgrywkami. Kto wydaje się być na uprzywilejowanej pozycji? Kto jest najmocniejszy dzisiaj? A kto może wyskoczyć jak królik z kapelusza? Zerknęliśmy nieco w stronę II-ligowców, gdzie tradycyjnie walkę o zaplecze Ekstraklasy stoczy wielu chętnych.
Dwa dni temu na łamach Futbolnews.pl prezentowaliśmy zestawienie najciekawszych zawodników II-ligowych, na których powinny zwrócić uwagę kluby z Ekstraklasy czy I ligi. Jak się okazało w dniu publikacji naszej listy, Pogoń Szczecin „zaklepała” sobie Bartłomieja Mruka. Obrońca Garbarni od lata przeniesie się nad morze, a obecny sezon dogra w Krakowie, co wydaje się logicznym pomysłem, by jednak pierwszy seniorski sezon rozegrać od deski do deski, nawet kosztem niższego poziomu.
Czym jest druga liga?
Dla kibiców Radomiaka już historią, ale przez wiele lat przekleństwem, bo trochę czasu Warchoły spędziły na trzecim poziomie rozgrywkowym.
Dla kibiców GKS-u Katowice do niedawna odległym i mało realnym zagrożeniem, wszak w Katowicach przez lata odbijało się czkawką hasło „Ekstraklasa albo śmierć”. Teraz pod wodzą Rafała Góraka, ta II liga może okazać się piłkarskim czyśćcem i powrotem na zaplecze E-klasy w lepszych humorach.
Dla kibiców Motoru Lublin, który nieudolnie od sześciu lat stara się o powrót w szeregi drugoligowców, jest marzeniem. Podobnie zresztą jak dla pozostałych kilkudziesięciu trzecioligowców.
Nazwy zapewniają emocje
Sezon 2018/19 miał być jednym z najciekawszych od lat, wszak nazwy drużyn, jakie przewinęły się na II-ligowym froncie już wtedy robiły wrażenie. Widzew, Ruch to byli mistrzowie Polski, GKS Bełchatów w pierwszej dekadzie XXI wieku został wicemistrzem Polski, a drużyna Oresta Lenczyka była bardzo lubiana przez postronnych widzów za swój styl gry. Górnik Łęczna kolejny z zespołów, który trochę czasu spędził w Ekstraklasie, a także wiele ekip z zapleczem kibicowskim, ale od lat tułających się po niższych ligach, jak Radomiak, Olimpia Elbląg, Siarka Tarnobrzeg, ROW Rybnik, Stal Stalowa Wola czy beniaminkowie – Resovia i Elana Toruń.
Rozgrywki trzymały w napięciu do końca, bo mimo, że Radomiak zgarnął awans wcześniej, to wiele innych ekip walczyło do ostatniej kolejki, a nawet do ostatnich minut. Widzew wyłożył się kilka dni przed końcem porażką z Olimpią Grudziądz, zaś Elana, mimo że jej ambicje nie były tak wielkie, jak łódzkiego klubu, dokonała jeszcze większej sztuki. W ostatniej kolejce wystarczyło pokonać będącą w strefie spadkowej Olimpię Elbląg. Wystarczyło, bo… do 90. minuty utrzymywał się remis, który nie dawał awansu ani Elanie, ani utrzymania Olimpii i stał się cud, bo goście strzelili gola za sprawą Ołeksija Prytuliaka, który miał rozpocząć sezon w Elanie, ale na przeszkodzie stanęły względy formalne. Ostatecznie gol Prytuliaka pozbawił torunian szans na awans, Olimpię utrzymał i spuścił Siarkę do III ligi!
II liga to przede wszystkim coraz ciekawsze rozgrywki, które warto śledzić choćby ze względu na rosnący poziom, ale również na firmy, które uczestniczą w rozgrywkach na tym szczeblu. Widzew może wiele lat już nie grał w poważnej lidze, ale zainteresowanie oraz otoczka pozostały. Można nawet powiedzieć, że nie tyle pozostały, ile moda na Widzew nasiliła się kilkukrotnie, a wszyscy sprzyjający RTS-owi wierzą, że odbudowa klubu od niższych lig oraz nowy stadion dały takiego pozytywnego kopa do czegoś wielkiego, co zapewne w Łodzi się tworzy. Nie można jednak zapomnieć o wielkich pieniądzach jakie są po czerwonej stronie Łodzi, bo jednak ściągnięcie czołowego strzelca Ekstraklasy – Marcina Robaka – o dwa poziomy niżej musiało kosztować, bez względu na to jakim sentymentem Robak darzy klub z miasta włókniarzy. Zresztą nie on jeden zdecydował się zejść niżej, bo przyciągnął do magnes w postaci nazwy Widzew. Mateusz Możdżeń, Daniel Tanżyna czy Rafał Wolsztyński również spokojnie mogliby grać w I lidze albo i Ekstraklasie, ale wybrali Widzew.
Widzew, czyli spora presja, bo nie dość, że co dwa tygodnie na trybuny przy Piłsudskiego przychodzi po kilkanaście tysięcy ludzi, regularnie wypełniając obiekt, to jeszcze cała Polska oczekuje błyskawicznego awansu nie tylko do pierwszej ligi, co do Ekstraklasy. Najlepiej w dwa lata… W minionej rundzie łodzianie trochę się rozkręcali, ale od końcówki września rozpoczęli wejście na wyższy poziom, który może zadowolić kibiców. Tak było za sprawą wygranej nad Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski, tak było po strzelaninie z Pogonią Siedlce czy zakończeniu roku kalendarzowego czterema zwycięstwami i bilansem bramkowym 17:1.
Na drugim miejscu po jesieni Górnik Łęczna. Klub, dla którego XXI wiek to prawdziwy rollercoaster. Najpierw awans do Ekstraklasy, później kilka lat na najwyższym poziomie, wypromowanie kilku naprawdę ciekawych zawodników, choćby z Grzegorzem Bronowickim na czele i… spadek o dwie klasy rozgrywkowe za korupcję. Później mozolna, kilkuletnia, odbudowa klubu i powrót w szeregi najlepszych drużyn w kraju. Tyle że Górnik gra albo grubo, albo wcale. Po tym jak spadł z Ekstraklasy, rok później opuścił szeregi I ligi.
Miniony sezon nieudany, ale w obecnym już grają na miarę swoich możliwości, a może nawet coś więcej. Duża w tym zasługa Kamila Kieresia, który latem przyszedł i tchnął ducha w Górników, którzy zostali mistrzami odrabiania strat, bo wygrali aż pięć meczów, w których jako pierwsi tracili gola! Do tego po czterech latach Kiereś został pierwszym trenerem łęcznian, który wytrwał całą jesień, bo ostatnim był Jurij Szatałow w 2015 roku.
Na najniższym miejscu podium wylądował wspomniany już GKS Katowice. Po dwunastu latach spędzonych na zapleczu Ekstraklasy, w końcu Gieksa zmieniła ligę. Kłopot w tym, że dokonali tego w taki sposób, jakiego nikt się nie spodziewał. Bowiem nikt nie myślał, mimo słabej postawy na przestrzeni całego sezonu, że katowiczanie spadną. Co ciekawe degradacje przesądził… bramkarz Bytovii Andrzej Witan, który zdobył gola na 2:1 dla ekipy znad morza, która odebrała decydujący punkt Gieksie.
Tyle że wspomniany spadek może okazać się takim oczyszczeniem, jakie zaszło choćby w Lubinie. Wówczas Zagłębie spadło z Ekstraklasy do I ligi, ale po chwili się odbiło i wiele pozytywnych zmian zaszło u Miedziowych. W Katowicach latem dokonano dwa solidne wzmocnienia w pionie szkoleniowo-zarządzającym. Pierwszym trenerem został Rafał Górak, którego ściągnięto z Elany, a dyrektorem sportowym Robert Góralczyk. Obaj mieli okazje już współpracować, tyle że wówczas Górak był pierwszym trenerem, a Góralczyk jego asystentem. Teraz „podwładnym” jest ten pierwszy, ale obaj znają się bardzo dobrze i ich współpracę można ocenić pozytywnie po pół roku działań. Przede wszystkim odmłodzona kadra, w której nie brakuje młodych i perspektywicznych zawodników, jak choćby Kacper Michalski, Szymon Kiebzak, wypożyczony z Lecha Bartosz Mrozek, czy zawodnik, na którego rozwój wciąż liczą, a więc Kacper Tabiś.
Lepsze czasy dla Podkarpacia
Ciekawie wygląda sprawa w Rzeszowie. Oba kluby niemal żyjące w symbiozie, gdyż wiele sezonów w ostatnich latach spędziły razem w jednej lidze. Tyle że nie był to zbyt wysoki poziom, a rzeszowski sport w ostatnich latach był kojarzony głównie z siatkówką mężczyzn za sprawą Resovii, długa przerwa, żużel za sprawą Stali i jeszcze dłuższa przerwa do obu klubów, ale ich piłkarskich odpowiedników.
Ubiegły sezon był pierwszym od dawna, gdy Resovia i Stal „rozdzieliły się”, ale że derbowi rywale długo bez siebie żyć nie mogą, więc po awansie Pasiaków, również Żurawie dołączyły na poziom centralny. Stal awansowała po kapitalnym sezonie w III lidze, gdzie do końca walczyła z Podhalem Nowy Targ i Motorem Lublin. Klub z Hetmańskiej od jakiegoś czasu ma za sobą potężnego sponsora w postaci firmy Fibrain, która na poważnie weszła do klubu. Pierwsze okienka transferowe nieco chaotyczne, w których dominowało słowo rewolucja, ale po promocji do wyższej klasy rozgrywkowej poznali także słowo ewolucja.
W Sovii może pieniądze mniejsze, ale jesienią to oni skończyli wyżej i to oni jako jedyni pokonali Widzew na jego terenie. Kilku ciekawych zawodników z Serhijem Krykunem na czele zrobiło kapitalny wynik jesienią, który łatwo powtórzyć nie będzie. Cały czas kłopotem jest stary stadion. Udało się go doprowadzić do takiego stanu, by Resovia mogła rozgrywać mecze u siebie, a nie na stadionie miejskim, czytaj: Stali, ale nie zmienia to faktu, że obiekt przy Wyspiańskiego pozostawia wiele do życzenia i każdy, kto choć raz się na nim pojawił, może to potwierdzić.
Komu awans, komu baraże?
Od tego sezonu już tylko dwa zespoły awansują bezpośrednio do I ligi, a ekipy z miejsc 3-6 zagrają „final four” o ostatnie miejsce w wyższej lidze. Czy tabelą z jesieni warto się sugerować? I tak, i nie… Rok temu po zimie na miejscach premiowanych awansem był Widzew, Radomiak i Elana. Tylko jedna z nich pozostała w tym gronie na koniec maja. Dość powiedzieć, że Olimpia Grudziądz była dopiero na siódmym miejscu. Podobnie sprawa miała się na dole tabeli, gdzie ostatnia Olimpia miała sześć punktów straty do bezpiecznej strefy i była czerwoną latarnią ligi, a udało jej się obronić ligowy byt i po jesieni jest na piątym miejscu w dużej mierze za sprawą świetnie dysponowanego, w pierwszej części rundy, Damiana Szuprytowskiego.
Wydaje się, że na ten moment czołowa szóstka ma największe szansę i ambicje na to, by powalczyć o awans. Faworytem numer jeden pozostaje Widzew i brak awansu tej drużyny byłby ogromną sensacją. Co dalej? To już dużo trudniej przewidzieć, choć wydaje się, że mimo trzeciej pozycji, faworytem numer dwa będzie GKS Katowice. Jedno jest pewne, emocji na wiosnę nie zabraknie, a więcej będziemy mogli powiedzieć po oknie transferowym, które może zmienić układ sił lub jeszcze bardziej go zabetonować.