Własne zasady we Włoszech. Rzut karny za… przekleństwo

Zawód sędziego nie jest zbyt docenianą profesją. Kiedy wykonuje swoją pracę prawidłowo, uznaje się to za „normę”, niestety kiedy przytrafi mu się pomyłka, spadają na niego gromy. Stres związany z tą pracą często przekłada się na decyzje arbitrów, tym bardziej, kiedy dojdzie do nietypowej lub bardzo niemiłej sytuacji.

Ostatnio głośno było o arbitrze, który po zapomnieniu monety postanowił wylosować strony… grą w „papier, kamień, nożyce”. Przez tą niezgodną z regułami decyzję został zawieszony. Tym razem przenosimy się do Włoch, a konkretniej na siódmy poziom rozgrywkowy. To tam 4. listopada Bacigalupo pokonało 3:2 Barracudę po bramce w 95. minucie. Niestety dla zwycięzców mecz zostanie powtórzony, a wszystko przez… decyzję arbitra.

W 54. minucie Gianpiero Opsi, zawodnik Barracudy, próbował zmotywować swoich kolegów używając do tego bluźnierczego zwrotu na tle religijnym. We Włoszech to przekleństwo traktowane jest jako jedno z najgorszych, a na początku roku u za jego użycie ukarany został Rolando Mandragora, zawodnik Udinese.

Barracuda zgłosiła sprawę do Komitetu Regionalnego w Piemoncie i oczywiście miała rację. Sędziowie mają prawo reagować na „obraźliwe gesty lub słowa, będące nadużyciem bądź groźbą lub inne nadużycia werbalne”. Prawidłową decyzją w takim przypadku jest jednak podyktowanie pośredniego rzutu wolnego – rzut karny to decyzja absolutnie niedopuszczalna. Bacigalupo cieszyło się ze szczęśliwego zwycięstwa przez krótki czas, teraz by „odzyskać” trzy punkty, będzie musiało je powtórzyć. Wychodzi na to, że mama miała rację mówiąc: „Nie przeklinaj…”

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy