Latem o Moise Keana biło się wiele klubów w Europie. Ostatecznie młody Włoch wybrał propozycję z Evertonu, ale jego przygoda w Anglii jest daleka od nazwania jej sukcesem. Napastnik póki co kompletnie nie poradził sobie w Premier League i już niebawem z podkulonym ogonem może wrócić do swojej ojczyzny.
Na pierwszy rzut oka „The Toffees” wydawali się najlepszą opcją dla ówczesnego gracza Juventusu. Mała konkurencja, ofensywny zespół i brak presji, jaką mógłby odczuwać w zespołach z TOP6 – wszystko układało się dla niego idealnie. Mimo to do tej pory 19-latek nie potrafił strzelić bramki i coraz częściej wspomina się o jego transferze do Romy bądź Milanu. Co na to jego ojciec?
– Mam nadzieję, że uda mu się jak najszybciej wrócić do Włoch. Chciałbym, aby trafił do Romy, ale najważniejszy jest powrót do Włoch. W przeciwnym razie jego kariera zostanie zrujnowana. W Evertonie gra regularnie, lecz nie czuje się najlepiej. Moim zdaniem powinien poczekać jeszcze kilka lat, zanim wyjedzie za granicę.
Jean Kean wspomniał także o Mino Raioli, który zajmuje się sprawami jego syna jako agent:
– Nie mam kontaktu z Raiolą, nigdy go tak na dobrą sprawę nie spotkałem i nie sądzę, że on chciałby się ze mną zobaczyć. Zażądał pełnomocnictwa w sprawach mojego syna, gdy Moise miał 14 lat i wraz z moją byłą żoną chciał zabrać go do Anglii.
Kilka miesięcy temu w mediach dość głośno zrobiło się na temat pewnej obietnicy ze strony Juventusu, który obiecał dla ojca piłkarza…dwa traktory. Jeśli wierzyć jego słowom, do dziś „Stara Dama” nie przekazała tych maszyn.
– Wierzę w Boga i obietnice ludzi. Teraz jednak nie mogę już im zaufać. Obiecali mi te dwa traktory i nadal ich nie dostałem – zakończył Jean.