Wspomnienia z Brazylii cz. 1

Też odliczacie dni do początku mundialu? Już niebawem wszyscy smakosze dobrego futbolu będą się ekscytować piłką na najwyższym poziomie. Moi koledzy z redakcji od jakiegoś czasu bombardują was świetnymi tekstami dotyczącymi sytuacji w poszczególnych reprezentacjach. Zapewne dziwi was brak obszerniejszego artykułu o gospodarzu turnieju. Jako fan „Canarinhos” postanowiłem podjąć się tego zadania. Nie zamierzam zanudzać was jednak historią występów Brazylijczyków na MŚ. Rok temu miałem okazję wybrać się do kraju Ronaldo (tego prawdziwego), Ronaldinho i Neymara. Kilkudniowy wypad na mecz Pucharu Konfederacji: Hiszpania vs Urugwaj, pozwolił mi lepiej poznać ten piękny zakątek świata. Świeżo po powrocie spisałem moje przemyślenia i chciałbym się zwami nimi podzielić. Pamiętajcie, że poniższy tekst powstał w lipcu 2013 roku. 

Cz. 1: Brazylia przygotowuje się do Mistrzostw. Co należy jeszcze poprawić?

Rok przed Mistrzostwami Świata Brazylijczycy zorganizowali Puchar Konfederacji, turniej mający pokazać światu, że organizacyjnie są już gotowi do goszczenia 32 najlepszych reprezentacji globu. „Canarinhos” swoim kibicom udowodnili też, że po latach posuchy znowu będą się liczyć w walce o Mistrzostwo Świata. Jedno ze spotkań rozgrywanych w Recife, mieście położonym na północnym wschodzie kraju, oglądał redaktor Zzapołowy.com i chciałby z wami podzielić się swoimi spostrzeżeniami.

Co do samego meczu, Hiszpania przy niemal w pełni wypełnionych trybunach pokonała Urugwaj 2:1. Przez pierwsze 45 minut podopieczni Vincente del Bosque całkowicie zdominowali przeciwników. Popularna tiki-taka i nagłe przyśpieszenia akcji były zabójcze dla defensywy zdobywców Copa America. Dwa gole do przerwy to minimalny wymiar kary dla zawodników Oscara Tabareza. Kwadrans w szatni i wejście na boisko Diego Forlana nie wpłynęło pozytywnie na drużynę Urugwaju. Na ich szczęście Hiszpanie zdawali się być usatysfakcjonowani wynikiem i próbowali dowieźć zwycięstwo do końca. Zemściło się to w 88. minucie. Krnąbrny Luis Suarez podszedł do ustawionej na 20 metrze piłki. I pięknym strzałem z rzutu wolnego „ściągnął pajęczynę” z okienka bramki strzeżonej przez Ikera Casillasa. Gol kontaktowy wlał w serca zarówno fanów jak i piłkarzy „La Celeste” nadzieję na wywalczenie przynajmniej jednego punktu. Do ostatniej minuty naciskani Hiszpanie rozpaczliwie bronili korzystnego rezultatu i z wielką ulgą przyjęli ostatni gwizdek sędziego.

To tyle, jeżeli chodzi o wydarzenia z murawy. Co się działo na trybunach? Większą część kibiców na stadionie stanowili fani gospodarzy turnieju. Dominowały żółte koszulki z nazwiskiem Neymara na plecach. Brazylijczycy przez większość czasu skupiali się na wygwizdywaniu hiszpańskiego stylu gry. Pod koniec spotkania niemal na pewno intonowali przyśpiewki u nas uznawane za obraźliwe. Na trybunach nie mogło zabraknąć meksykańskiej fali, która w pierwszej połowie raz za razem okrążała stadion i podrywała z siedzeń fanów piłki z całego świata. Poza Brazylijczykami na stadionie można było zauważyć sporą grupę kibiców z Urugwaju, Hiszpanii czy też z Chile. 10-osobowa ekipa z Polski nie wyróżniała się w tym mixcie narodowościowym. Mieliśmy dużo szczęścia, jeżeli chodzi o zajmowane miejsca. Siedzieliśmy naprzeciwko pola karnego bramki, do której padły wszystkie gole. Uwagę polskiego fana, poza nieziemską techniką prezentowaną przez Xaviego czy Iniestę, przykuwał wygląd damskiej części publiczności. Brazylijki uznały spotkanie jako szansę na pokazanie się światu. Wysokie obcasy, obcisłe spodenki i luźne bluzeczki skutecznie utrudniały skupianie się na grze największych piłkarskich wirtuozów. Jednak chyba żadna z pań po meczu nie została wykreowana na gwiazdę niczym Natalia Siwiec. Jeżeli chodzi o sam stadion imienia Juninho Pernambucano można powiedzieć, że jest to obiekt jakich wiele. Jego dużym atutem na pewno jest jednak fakt, że po ostatnim gwizdku bez przeszkód można było go opuścić w czasie krótszym niż dwie minuty. Ponad 30 tysięcy widzów i zero tłoku. Brawa dla projektantów i zapraszamy do Polski.

Wielu z was ciekawić może jak 21-letni chłopak z Polski mógł znaleźć się w Brazylii na spotkaniu Pucharu Konfederacji. Chciałoby się napisać, że „Szlachta się bawi i na koszta nie patrzy”. Odpowiedz jest jednak inna. Mianowicie fan page Kocham Football zorganizował quiz z wiedzy o piłce nożnej i wysłał 10 osób na pełną przygód wycieczkę na zachodnią półkulę. W Brazylii spędziliśmy łącznie trzy pełne wrażeń dni. Poza stadionem udało się pozwiedzać trochę miasto i jego okolice. Jakie wnioski można wysnuć po takim szybkim wypadzie?  Kraj zajmujący prawie połowę powierzchni Ameryki Południowej całkowicie nas zaskoczył. Długi lot z dwoma przesiadkami zmęczy chyba nawet największych zwolenników latania. Po dotarciu do celu długa odprawa i w końcu możemy pooddychać brazylijskim powietrzem… które wszystkim kojarzyło się z zapachem ziemniaków. Krótka jazda busem do hotelu, szybki meldunek, kolacja i spełnienie marzeń o łóżku. Wszystko byłoby idealne, gdyby w czterogwiazdkowym hotelu nie trafiłby mi się chyba jedyny pokój z niedziałającym zamkiem. Nocny wypad do recepcji, próba wytłumaczenia zaistniałej sytuacji i pierwsza niemiła niespodzianka. A mianowicie, z Brazylijczykami nie idzie się dogadać po angielsku! Co więcej, nawet zbliżony do urzędowego języka portugalskiego, język hiszpański okazał się mało przydatny. Za rok podczas Mistrzostw bariera językowa spowoduje wiele problemów dla fanów futbolu z całego świata. Zawsze jednak zostaje „dogadanie się na migi”. Dla chcącego nic trudnego. Kolejną niespodzianką była niemożność wymiany waluty w hotelu. W niedzielę w Brazylii pozamykane są wszystkie banki i kantory. Pobliskie hotele także odmawiały współpracy. Dla tych, którzy zamierzają za rok pojechać na Mistrzostwa radzę już w Polsce nabyć reale brazylijskie lub wymienić twardą walutę w kantorze na lotnisku. Mimo tych małych trudności, postanowiliśmy z samego rana ruszyć w miasto i zobaczyć jak najwięcej z tamtejszej kultury.  Od razu w oczy rzuciła się duża liczba kościołów. W Brazylii katolicy stanowią ponad 60% społeczeństwa.  Jednak prawdziwą religią dla Brazylijczyków jest piłka nożna. Podczas krótkiego spaceru plażą poza tablicą informującą o możliwym ataku rekinów uwagę przykuwało, że niemal wszystkie dzieci kopały futbolówkę, demonstrując niebiańską technikę. Kilkuletni malec zakładający „siatkę” dorosłemu facetowi naprawdę robi wrażenie…..

Na drugą część relacji z wyjazdu do Brazylii zapraszam już jutro!

/Mateusz Rynans/

Komentarze

komentarzy