Wszystkie tryby się zazębiły. MSD równie dobre, co MSN?

W historii futbolu wiele mieliśmy fenomenalnych drużyn, złożonych z gwiazd światowego formatu. Dzięki temu pamiętamy takie połączenia jak Di Stefano i Puskas, Cruyff i Neeskens, Romario i Stoiczkow, Bergkamp i Henry, czy van Basten, Gullit i Rijkaard. Wszystkie były kapitalne, ale jest jedno zestawienie, które uważa się za najlepsze w historii – słynne MSN.

Messi – według większości najlepszy w historii. Suarez – począwszy od końcówki przygody w Liverpoolu uważany za najlepszą „dziewiątkę” na świecie. Neymar – największa gwiazda brazylijskiej piłki, indywidualnie jeden z najlepszych zawodników na świecie. Lata 2015 i 2016 były tymi, w których uważano – całkiem słusznie zresztą – że Barcelona ofensywę ma obsadzoną najlepszymi zawodnikami na świecie na danej pozycji. MSN przyczyniło się do zgarnięcia trypletu przez „Dumę Katalonii” i co chwilę zachwycało nie tylko pięknymi bramkami, ale i asystami. W sezonie 2015/2016, pierwszym, który rozpoczęli razem (w 2014 Suarez był zawieszony przez cztery miesiące), po połowie sezonu wspomniana trójka miała na koncie 50 bramek i 23 asysty.

Wykorzystaj kod KASA120 i zgarnij bonus!

Nie ma ludzi niezastąpionych?

Wszyscy zgodnie uważali, że kapitalne trio będzie stanowiło o sile Barcelony przez lata, po czym ich dzieło będzie kontynuował Neymar. Stało się inaczej, a Brazylijczyk w 2017 wyjechał do Francji. Poza szokującą kwotą, za jaką ściągnęło go PSG, największy żal wzbudzał właśnie rozpad MSN. Zastanawiano się, kto wypełni lukę powstałą na lewym skrzydle „Blaugrany”. Tu największym beneficjentem okazał się Jordi Alba, który odżył i znów mógł pokazywać w ofensywie to, co potrafi najlepiej. Poza nim był oczywiście nowo pozyskany Dembele, jednak młody Francuz aż do teraz był „człowiekiem-przebłyskiem”. Dużo niedokładności, dużo chaosu i czasem jakieś udane zagranie. Nie było czegoś takiego jak MSD, zostało jedynie MS.

Wszystko zmieniło się w tym sezonie, w którym na początku, mimo nagłaśnianych „afer” ze spóźnianiem i graniem na konsoli, Dembele punktował. Zdobywał bramki, notował asysty, choć grą nie powalał. W ostatnich tygodniach to się zmieniło. Wywalczył miejsce w pierwszym składzie kosztem Coutinho, zaczął grać pewniej, ładniej, przebojowo i (trochę) bardziej odpowiedzialnie. Oczywiście – dalej daleko mu do Neymara, jednak w końcu pokazuje, że faktycznie może być ważnym dla Barcelony piłkarzem. Odważono się nawet na porównanie MSD z legendarnym MSN.

Bo liczy się kolektyw

Okazuje się, że obecne trio jest tak samo dobre, jak te sprzed trzech lat. Messi, Suarez i Dembele zgromadzili w pierwszej połowie obecnego sezonu 53 bramki i 24 asysty, co w porównaniu z wcześniej podanymi liczbami (50, 23), prezentuje się nawet lepiej. Tak – we wspomnianym sezonie 2015/2016 Messi z powodu kontuzji stracił 10 spotkań i to Suarez wraz z Neymarem przez jakiś czas musieli sami ciągnąć ten wózek. Poza tym Argentyńczyk miał delikatną obniżkę formy. W tym sezonie jest trochę podobnie, bo Messi opuścił siedem meczów. Różnica polega na tym, że obecnie jet prawdopodobnie w jednym z najlepszych okresów kariery i tak efektywny nie był nigdy. W świetnej formie jest także Suarez i to właśnie dwaj rówieśnicy nieco nadrabiają w tym trio, roboczo nazwanym MSD. Pozostaje mieć nadzieję, że przez kontuzję, która wykluczyła Dembele na dwa tygodnie, Francuz nie straci luzu i pewności.

To oczywiście ocena kolektywu, nie indywidualności, a pod tym względem różnice są naprawdę niewielkie. Dembele nie jest Neymarem i prawdopodobnie nigdy nie będzie, jednak Barcelona już nie musi tęsknić za Brazylijczykiem. Nie można tego chyba powiedzieć w drugą stronę…

Wykorzystaj kod KASA120 i zgarnij bonus!

Komentarze

komentarzy