Anfield 2.0 stało się faktem, a Barcelona skończyła sezon przegrywając z Valencią 1:2 w finale Pucharu Króla. Choć tym razem potrafiła się podnieść i do końca walczyć o swoje, nie wyciągnęła wniosków. Nie zrobił tego Ernesto Valverde.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Co było kluczem porażki z Liverpoolem? Przede wszystkim wyjście z defensywnym nastawieniem pt.: „Przeczekajmy rywala”. O ile Barcelona może sobie na to pozwolić z drużynami średnio zaawansowanymi ofensywnie, o tyle z poważniejszymi rywalami sama prosi się o coś złego. Zaczynają się nerwy, utrata kontroli, rytmu gry, do której „Blaugrana” jest przyzwyczajona i którą potrafi prezentować.
Wyjść na boisko, „usiąść” na rywala, robiąc to, co potrafi się najlepiej. Ile razy w ostatnich latach Barcelona tak zyskiwała przewagę, a przy okazji pewność siebie? To nie drużyna, która dostając cios za ciosem będzie się podnosić jak Atletico, a Valverde czasem wciąż wygląda na trenera, który prowadzi Athletic Bilbao.
Czy Hiszpan powinien zostać zwolniony? Zdania są podzielone. Zarząd i większość piłkarzy chcą, by został, kibice marzą o czymś nowym i świeżym. To mogłoby ich pocieszyć po przegranym finale i kto wie, czy nie doczekają się tego szybciej, niż można się spodziewać. Albert Lesan, hiszpański dziennikarz, twierdzi, że Valverde jeszcze dziś w nocy złoży dymisję. Przynajmniej taką decyzję podał początkowo, potem prostując, że chodzi o coś w stylu oddania się do dyspozycji zarządu.
Tak było już po meczu z Liverpoolem, wtedy jednak klub odrzucił „propozycję”. Czy teraz zrobi to ponownie? Nikt nie chce decydować podobnie, ale dobrze w końcu spojrzeć prawdzie w oczy – Valverde stał się specem od wielkich porażek. Potrafi grać wyrachowanie, punktować słabszych rywali, bo wyrównanych bojach ogrywać także tych mocniejszych. To jednak wynika wtedy głównie z dyspozycji Messiego, a nie z tego, że Barcelona zaskakuje rywala czymś niezwykłym, co w tym sezonie prezentował chociażby Ajax.
Dymisja może nie okazać się nią naprawdę, choć Barcelona potrzebuje oddechu. Valverde mógłby nawet zacytować pewnego „polityka” znad Wisły, którego nazwisko kojarzy się z niewielkim skorupiakiem i – delikatnie ujmując – „udać się w podróż” jeszcze dzisiaj.
Czy Barcelona jest słaba? Nie, nie jest. Czy przestanie wygrywać i skończy jak Real? Nie, dopóki ma Messiego i innych świetnych piłkarzy, raczej nie. Czy Valverde tworzy zespół przyszłościowy, rozwija piłkarzy i sprawia, że są lepsi? Niestety, ale nie. Ostatni punkt powinien być dla zarządu kluczowy.