„Łaska kibica na pstrym koniu jeździ”. Kupujemy bilety, oglądamy transmisje internetowe, mamy wrażenie, że jesteśmy częścią większej społeczności. W grupie zawsze raźniej, więc nabieramy coraz to większej pewności siebie. Czujemy, że możemy krytykować, obrażać i nawet skreślać piłkarzy – no bo przecież jestem kibicem i mogę robić, co mi się podoba. Owszem, jesteśmy tylko – bądź aż – obserwatorami. Tylko, bo praktycznie nie wiemy nic, i aż, bo wydaje nam się, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy.
– Zawodnik X czy Y jest fatalny. Po co on go w ogóle wystawia? Jak on mógł tego nie strzelić? – będąc w pubie, to właśnie tego typu zwroty – obok soczystych przekleństw – usłyszymy najczęściej. W Polsce każdy zna się na wszystkim. Medycyna, kościół czy system prawa. Nie ma dla nas tematów obcych i zbyt trudnych. Oczywiście podobnie wygląda to w przypadku piłki. W tej dziedzinie każdy z nas jest w stanie wykonać wszystko znacznie lepiej od tych kopaczy na murawie. Na nasze nieszczęście, to akurat nie tylko domena Polaków. Wraz z rozwojem piłki rozpowszechniał się jej zasięg. W tym czasie w każdym kraju znaleźli się liczni eksperci, którzy wszystko wiedzą najlepiej.
Jaka jest podstawowa różnica między dobrze wykształconym piłkarsko kibicem a trenerem? Ten pierwszy ma świadomość taktyczną i potrafi zauważyć podczas spotkania coś więcej niż przeciętny niedzielny sympatyk. Trener dokłada do tego jeszcze umiejętność zarządzania relacjami międzyludzkimi, które w Football Managerze czy Fifie nie są możliwe do odtworzenia.
Pierwszym przykładem, nasuwającym się na myśl, jest Alberto Moreno. Przychodził do Liverpoolu z Sevilli jako triumfator Ligi Europy, uważany jednocześnie za jednego z najlepszych lewych defensorów świata. W klubie z Anfield przywitany z wielkimi nadziejami. Rozpoczął nieźle, ale z czasem zaczął grać po prostu źle. Jego forma była na tyle słaba, że stracił miejsce w składzie na rzecz nominalnego środkowego pomocnika. Moreno popełniał katastrofalne błędy w defensywie i wydawało się, że w jego wieku pewne nawyki są wręcz niemożliwe do skorygowania. Tego zdania byli niemal wszyscy, począwszy od ekspertów, kończąc oczywiście na kibicach.
– Jest zbyt słaby, jego błędy kosztują nas zbyt wiele… – przez cały sezon to właśnie tego typu wypowiedzi towarzyszyły grze hiszpańskiego defensora. Po sezonie do klubu przyszła oferta z Napoli. Włosi byli gotowi zaoferować za Moreno niemal 15 milionów funtów. Włodarze klubu po rozmowie z Kloppem odrzucili ofertę, bowiem postanowili ponownie zaufać byłemu zawodnikowi Sevilli. Reakcja kibiców była bardziej niż oczywista. – To nie błąd, lecz wielbłąd – napisał jeden z nich.
Po upływie kilku miesięcy wszyscy są zgodni – wielbłądem byłoby pozwolenie Hiszpanowi na odejście za tak śmieszne pieniądze. Odkąd Moreno otrzymał od Kloppa drugą szansę, poziom jego gry wzrósł kilkukrotnie. Jest niezwykle solidny na tyłach i regularnie asystuje przy trafieniach kolegów. Niech o jego dobrej grze świadczy fakt, że znajduje się na czele listy asystentów w Lidze Mistrzów.
Przez kibiców i ekspertów skreślony, ale trener mu zaufał. Dlaczego? Bo jak mówił sam Klopp, widział w Hiszpanie ogromne zaangażowanie i pragnienie, by stawać się lepszym piłkarzem. My tego nie wiedzieliśmy, bo nie spędzamy z Moreno każdego dnia na boisku treningowym. Jednak skoro nie mamy tylu informacji co trener, dlaczego zawsze wydaje nam się, że wiemy lepiej?
Jesteśmy kibicami i mamy prawo do własnych opinii. Mamy prawo, by głośno je wyrażać i niekiedy podawać w wątpliwość niektóre decyzje trenera. Każde zwątpienie owiane jest jednak pewnym ryzykiem. Pewne aspekty futbolu są zamknięte dla osób trzecich, jakimi niewątpliwie są fani. Nie ma dostępu do informacji, które mogą okazać się decydujące w wielu przypadkach – oceniamy, ale bardzo często tak naprawdę nie mamy świadomości, że nasza wiedza jest niezwykle ograniczona.
Trenerzy czy menedżerowie również nie są nieomylni. Czy Jose Mourinho jest słabym trenerem? Śmiem wątpić. Ale to przecież właśnie Portugalczyk uznał, że zawodnicy, którzy tworzą dziś trzon głównych rywali Chelsea, byli zbyt słabi, aby grać w zespole Portugalczyka. Kevin De Bruyne i Romelu Lukaku są niekiedy nazywani „odpadami”. „Odpadami” z Chelsea, którzy odbili się od wielkiej piłki i musieli wykonać krok w tył. Wykonali go, ale tylko po to, by powrócić z niezwykłym impetem. Dziś wielokrotnie wypomina się Mourinho, że to on zrezygnował z usług Lukaku w Chelsea, a obecnie niemal w pełni jest uzależniony od jego skuteczności.
Chcesz więcej?
Dołącz do naszej grupy dyskusyjnej o angielskiej piłce
Znów bardzo łatwo przychodzi nam wręcz wyśmiewanie Portugalczyka. Jednak czy wiemy wszystko? Czy De Bruyne i Lukaku już w tamtym okresie byli gotowi na wielką piłkę, czy być może znacząco odstawali na treningach? Nie możemy mieć co do tego pewności i musimy zaufać Mourinho, który na tamten czas wiedział po prostu znacznie więcej niż my.
Podobnych przykładów możemy szukać niemal bez końca. Któż wpadł na pomysł wypożyczenia Quaresmy do Chelsea? Ile szans według mediów w zespole Guardioli miał dostawać Delph? Mylić może się bez wyjątków każdy, ale niektórzy robią to z braku wiedzy, inny zaś przez powody, które dla wielu nie są znane.
Jesteśmy kibicami i nic, co piłkarskie, nie jest nam obce. Teoretycznie tak, lecz praktycznie nie. Wiemy o tym, co wiedzieć możemy. W tajemnicy pozostaje wiele ciekawych i pikantnych informacji, które później decydują o wielu istotnych kwestiach. Od trenerów odróżnia nas jednak przede wszystkim to, że oni w piłkarzach widzą również człowieka, zaś my postać wręcz wyidealizowaną, która nie ma prawa do pomyłki. A przecież pamiętajmy, że rzeczą ludzką jest popełniać błędy.