Już dziś o godzinie 20:45 polscy piłkarze zmierzą się na Stadionie Narodowym w Warszawie z Irlandią, w ostatnim meczu grupowym eliminacji do Mistrzostw Europy 2016. Dorobek polskiej reprezentacji w pojedynkach ze Szkotami i Irlandczykami nie wygląda ostatnio najlepiej.
Przeanalizujmy na początek zdobycze punktowe naszej kadry w tych eliminacjach. Cztery łatwe zwycięstwa z Gruzją i Gibraltarem. Tego nie trzeba komentować. Zaskakująca wygrana z Niemcami w Warszawie oraz porażka z nimi we Frankfurcie – trzy punkty w tej rywalizacji to i tak bardzo dobry wynik. Niestety tyle samo punktów Polacy zdobyli w spotkaniach z Wyspiarzami. Trzy remisy to niby nie najgorszy rezultat, jednak jeżeli spojrzymy na wszystkie okoliczności, to jednak gdyby nie pech, już byśmy mieli bilety do Paryża. Zawodnicy grający w Premier League skutecznie przekładali awans Polaków. Miejmy nadzieję, że do dzisiaj.
Zaczęło się od meczu 14 października 2014r. ze Szkocją. Wyszliśmy na prowadzenie po bramce Krzysztofa Mączyńskiego. Nasi rywale szybko odpowiedzieli, a w drugiej części spotkania wyszli na prowadzenie, po trafieniu Stevena Naismitha. Niektórzy kibice już wtedy stracili nadzieję i uznali, że zwycięstwo z Niemcami to czysty fart. Nic z tych rzeczy. Bardzo ładnym golem popisał się Arkadiusz Milik doprowadzając do remisu. Polacy powinni jednak to spotkanie wygrać. W 85. minucie świetną szansę miał Kamil Grosicki. Wszyscy widzieli piłkę w siatce, niestety trafiła ona w słupek i wróciła na boisko, prosto pod nogi Sebastiana Mili. Bohater z meczu z Niemcami fatalnie przestrzelił i uderzył na wysokości drugiego piętra. Gdyby strzelił bardziej technicznie i trafił, zyskalibyśmy dwa cenne punkty. Znać o sobie dał wtedy pech. Remis. Zwycięstwo z Niemcami trochę straciło swój słodki smak, ale i tak prowadziliśmy w grupie. Mieliśmy sytuację pod kontrolą, dawno nie było tak dobrze.
Przyszedł mecz z Gruzją. Nasi reprezentanci mieli okazję trochę postrzelać. Po czterech meczach dziesięć punktów. Kto by pomyślał?! Przespaliśmy zimę na fotelu lidera, czekał nas pierwszy w tych eliminacjach wyjazd na Wyspy. Mecz z Irlandią. W pierwszym składzie Sławomir Peszko. Co on tam robi? Odpowiedział na to pytanie w 26. minucie spotkania. Akcja prawą stroną, strzał z lewej nogi po dalszym słupku. Perfekcja. Polacy prowadzą na wyjeździe z mocnym przeciwnikiem. Dalsza część meczu to próby z obydwu stron. Prowadzenie jedną bramką ma to do siebie, że gdy rywal odrobi wynik w ostatniej minucie, to potem nie ma czasu już odpowiedzieć. Właśnie w Irlandii przekonaliśmy się o tym pierwszy raz podczas trwania tych eliminacji (i nie ostatni). Znany wszystkim fanom Premier League Shane Long strzelił nam gola w doliczonym czasie gry do drugiej połowy. Nie było czasu odpowiedzieć. Wielka gorycz, wielki pech. Nie przegraliśmy, ale wracamy tylko z punktem. Znowu straciliśmy dwa „oczka”. Gdzie byśmy teraz byli z tymi czterema dodatkowymi punktami? Przed Niemcami, z biletami do Francji w kieszeniach.
W tym momencie byliśmy na półmetku eliminacji. Nadeszły mecze z Gruzją oraz Gibaltarem. Zdobywaliśmy łatwe punkty i patrzyliśmy jak nasi rywale się wykrwawiają. Fakt, pomiędzy tymi spotkaniami, był mecz z Niemcami. Polacy przegrali go po naprawdę dobrej grze. Nikt nie wymagał od nich zwycięstwa, bardziej liczyliśmy na miłą niespodziankę. Nie udało się, trudno, tym razem naprawdę nic się nie stało. Teraz czekały nas dwa ostatnie mecze. Obydwa z tymi pechowymi Wyspiarzami. Jedziemy do Glasgow. Trzecia minuta, a już jesteśmy na prowadzeniu. Może być lepiej? Robert Lewandowski jest w życiowej formie. Pewnie za chwilę podwyższy i będzie po sprawie. Niestety nie miał do tego okazji. Miał ją za to Jakub Błaszczykowski. Jego strzał minął o pół metra bramkę szkockiego bramkarza. To bardzo istotny moment meczu. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że po tym ciosie nasi rywale już by się nie podnieśli. Formacja defensywna naszej drużyny gra bardzo dobrze, popełnia tylko jeden błąd. Pozwala oddać strzał Mattowi Ritchiemu. Piłka wpada do siatki. Schodzimy do szatni, mecz zaczyna się od nowa. Błąd popełnia Kamil Grosicki. Steven Fletcher, który w Sunderlandzie nie błyszczy techniką, fantastycznie podkręca piłkę i Łukasz Fabiański nie ma szans. Przegrywamy. W tym samym czasie Irlandia prowadzi z Niemcami. Przeklęci Wyspiarze! Czwarta minuta doliczonego czasu gry. Robert Lewandowski doprowadza do remisu w ostatniej sekundzie. Powiecie, że mamy szczęście. Nieprawda. Mamy pecha, ten gol po prostu musiał paść, bo pech nie mógł być już większy. Polacy powinni ten mecz wygrać, a ponownie tylko remisują. Tracimy kolejne dwa cenne „oczka”.
Już dziś koniec tych eliminacji. Niestety gramy z reprezentacją z Wysp. Nie możemy mieć już większego pecha. Po prostu musimy ten mecz wygrać i spokojnie awansować z drugiego miejsca w grupie. Los w końcu musi się do nas uśmiechnąć. Parafrazując słowa ze skeczu pewnego polskiego kabaretu:
Pokonajmy Irlandię,
Wypijmy Finlandię.
Nie dajmy dupy,
Wyjdźmy z grupy.
Proszę.