Schodzisz z boiska przegrany i patrzy na Ciebie niemal cały piłkarski świat, który drwi, ma żal lub po prostu Tobie współczuje. Jak dokładnie czuje się piłkarz schodzący z boiska podczas takiego meczu z czerwoną kartką? Opowiada o tym w swojej biografii Jens Lehmann.
Maj 2006 roku, Paryż. Barcelona mierzy się z Arsenalem w walce o najważniejsze klubowe trofeum w futbolu. Przed tym starciem spodziewano się, że pierwsze skrzypce będą odgrywać piłkarze „Dumy Katalonii” i patrząc z dzisiejszej perspektywy – przewidywania się sprawdziły. Jednak tylko połowicznie, ponieważ największym pechowcem bez wątpienia był Jens Lehmann, ówczesny golkiper „Kanonierów”.
– Moi obrońcy, czyli Campbell, Toure oraz Eboue powinni być na swojej pozycji, ale ten ostatni nie ostrzegł nas przed schodzącym do prawej strony Samuelem Eto’o. Kameruńczyk wykorzystał ten moment niepewności (a może lęku przed genialnym przeciwnikiem?) i doskonale wyszedł na pozycję. Widziałem, jak zmierza w moją stronę. „Potrafię sobie z tym poradzić” – pomyślałem, wyruszając przed siebie. On był ostatecznie szybszy, niż się spodziewałem, i dotknął piłki przed moją stopą. „Nie ma gola” – krzyknął mój umysł. Przez krótką chwilę wydawało mi się, że jest dla mnie jakaś nadzieja. Rozległ się gwizdek sędziego i pomyślałem, że mogę mieć szczęście; być może widział coś, co mnie uratuje. Nie tym razem.
Chcesz więcej?
Dołącz do naszej grupy dyskusyjnej o angielskiej piłce
– Kiedy arbiter pokazał mi czerwoną kartkę, poczułem się jak najbardziej samotny człowiek na planecie. Nie miałem nawet w sobie siły, aby to zakwestionować. To nie może być prawda – pomyślałem, chowając twarz w dłoniach. Nie po takim sezonie, jaki mieliśmy. Gdy trener wprowadził Almunie, Robert Pires musiał zejść z boiska. W szatni oczywiście przeprosiłem go za tę sytuację. Po opuszczeniu murawy wślizgnąłem się do szatni i założyłem czystą koszulę. Co miałem teraz ze sobą zrobić? Przez kilka minut siedziałem, niezdecydowany, zanim wszedłem po schodach na trybuny. Wpadłem po drodze na sir Alexa Fergsuona, który patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby zobaczył Lucyfera. „Pech” – powiedziałem, wzruszając ramionami.
– Kiedy w końcu znalazłem miejsce na stadionie, dołączyły do mnie moje dzieci: Lasse i Mats, które siedziały z moją żoną i bratem. Wziąłem je na kolana i się popłakałem. W takim momencie nie ma żadnego pocieszenia. Kiedy wszystkie cele stawiane przez drużynę znikają w czarnej dziurze rozczarowania, nie da się zrobić nic więcej.
Arsenal – pomimo gry w dziesięciu – potrafił wyjść na prowadzeniu po bramce Sola Campbella. Barcelona w drugiej połowie jednak przycisnęła rywali do muru i ostatecznie po bramce Eto’o oraz Belettiego zwycięstwo w Lidze Mistrzów przypadło drużynie Rijkarda.