Zabrakło niewiele, by Barcelona otrzymała walkowera w meczu z Malagą

aaccc

FC Barcelona w ostatni weekend zremisowała bezbramkowo z Malagą na Camp Nou. Wynik ten oczywiście został uznany za sensację, ale niewiele brakowało, by kataloński klub w dziwnych okolicznościach zdobył jednak trzy punkty. Brakowało naprawdę niewiele, by Barcelona dostała walkowera. 

Drużyna prowadzona przez Juande Ramosa boryka się w ostatnim czasie z wieloma kontuzjami. Fakt ten spowodował, że trener Malagi powołał na mecz z Barceloną wielu zawodników, którzy nie mają podpisanych profesjonalnych kontraktów. Nic w tym oczywiście dziwnego, ale kuriozalne sytuacje boiskowe mogły doprowadzić do katastrofy.

Regulamin hiszpańskich rozgrywek mówi, że drużyna w meczu ligowym musi wystawić co najmniej siedmiu zawodników z profesjonalnym kontraktem. Malaga od początku meczu na Camp Nou zagrała z dziewięcioma profesjonalnymi graczami, tylko dwóch było zawodnikami rezerw. Mowa tutaj o Javim Ontiverosie i Pablo Fornalsie.

Przed 70. minutą regulaminowego czasu gry czerwoną kartkę ujrzał Diego Llorente, a Ontiveriosa zmienił inny zawodnik rezerw Luis Munoz. Tak więc do tej pory na placu gry znajdowało się ośmiu zawodników z profesjonalnym kontraktem. W 81. minucie było już jednak tylko siedmiu takich zawodników, bowiem Youssef En Nesyri zmienił Sandro Ramireza. Tak więc w tym momencie wystarczyło, by jeden z zawodników z profesjonalnym kontraktem zszedł z boiska i Barcelona ze stuprocentową pewnością dostałaby walkowera.

Jak się później okazało, Malagę uratował cud, ponieważ w 97. minucie czerwoną kartkę ujrzał Juan Carlos. Ale na szczęście andaluzyjskiej drużyny chwilę wcześniej Juande Ramos wprowadził Dudę za Pablo Fornalesa. Co ciekawe, chwilę przed tą zmianą trener Malagi obrażał sędziego, dlaczego ten nie kończy spotkania. Gdyby arbiter chwilę dłużej zwlekał ze zmianą, Malaga straciłaby jeden punkt.

abcd

Do kuriozalnej sytuacji jednak nie doszło i Barcelona straciła kolejne punkty w tym sezonie. Pomimo tego, że Katalończycy przeważali przez całe spotkanie, nie potrafili tego udokumentować. Bez wątpienia wielka w tym zasługa bramkarza Malagi, Kameniego, który co chwilę popisywał się świetnymi interwencjami. W Barcelonie widać było również brak Leo Messiego i Luisa Suareza. Pierwszy z nich nie mógł zagrać ze względu na chorobę, a drugi pauzował za kartki.

Real Madryt wyprzedza Barcelonę o cztery punkty i wiele wskazuje na to, że Barcelonę podejmie jako lider rozgrywek. Za tydzień Katalończyków czeka kolejne trudne spotkanie, ponieważ drużyna Lucho jedzie na Anotea, gdzie nie wygrała z miejscowym Realem od prawie dziesięciu lat. Jeśli i tym razem potknie się, a Real wygra, to przewaga może być już naprawdę spora.