Leo Messi to piłkarski geniusz. Już od ponad dekady zachwyca nas swoją grą, bramkami i mimo że wydaje się to niemożliwe, wciąż zaskakuje nas czymś nowym. Taka postać, wręcz ikona, działa na wyobraźnię wszystkich.
Często słyszy się, że najlepsi zawodnicy grający w topowych klubach mają „chody” u sędziów. Nie są karani tak surowo, więcej wybryków puszcza się płazem, ale także inaczej reaguje się, gdy to rywale wezmą sobie ich na „celownik”.
Największe gwiazdy zdają sobie sprawę z tego, że mogą (przynajmniej teoretycznie) nieco więcej i skrzętnie z tego korzystają. Regularnie obserwujemy, jak topowi gracze nawet po najmniejszym przewinieniu rywala szukają błagalnym wzrokiem sędziego. Okazuje się, że zdaniem wielu zawodników rywalizujących z Barceloną, do tego grona zalicza się także Messi.
– On zawsze próbuje wywrzeć wpływ na arbitrów, by kontrolowali grę i dyktowali rzuty wolne. Dzieje się tak w La Liga, ale nie w Lidze Mistrzów – tam jest sprawiedliwej. Rozmawiałem z paroma piłkarzami z La Liga i myślą tak samo – stwierdził Thiago Silva.
Messi na murawie nie wygląda na przywódcę, a jeśli już przemawia, to częściej tym, co wyprawia z piłką. Wbrew pozorom także on jest „zadziorem”, a kiedy bardzo czegoś chce, potrafi być… ostry. Wywieranie presji na sędziach to jedno, ale zdarzają się także ciekawe dialogi z oponentami. Najświeższym podzielił się Tite, selekcjoner reprezentacji „Canarinhos”, która przegrała w piątek z Argentyną (0:1) właśnie po bramce Messiego.
– Mówiłem sędziemu, żeby dał Messiemu żółtą kartkę. Messi powiedział mi, żebym się zamknął. Też odpowiedziałem, żeby się zamknął – wyznał 58-latek. Cóż, Messi stosuje różne praktyki, o które niekoniecznie byśmy go podejrzewali, ale wszystko to składa się na jedną, wielką, genialną całość. Trzeba przyznać, że jak na tyle lat kariery, jest on raczej niekonfliktowym rywalem.