Zaspali? Wzmocnień nie będzie, ale Barcelona i tak ma „nowe” nabytki

Uciążliwy uraz Luisa Suareza i decyzja o operacji, ogłoszona około trzy tygodnie temu, była najgorszą możliwą informacją dla klubu, który nie ma w swoich szeregach drugiej „dziewiątki”. Barcelona momentalnie ruszyła na rynek transferowy szukając mniej lub bardziej sensownych rozwiązań. Wyglądało to jednak jak błądzenie po omacku i szukanie kogokolwiek – zero konkretów i określonego planu działania.

Do końca zimowego okienka zostały godziny, a my możemy już prawie oficjalnie stwierdzić, że do klubu nie przybędzie żaden nowy napastnik. Słyszeliśmy o Aubameyangu, Piątku, Rodrigo, Lautaro, Richarlison, a fakt prowadzenia rozmów z „Barcą” potwierdził nawet Cedric Bakambu. Ostatecznie uznano, że żadna z dostępnych opcji nie jest wystarczająco dobra, by pójść „va banque”.

Czy to źle, a może dobrze? Patrząc na ruchy transferowe Barcelony w ostatnich latach (szczególnie te ofensywne), pewnie bylibyśmy świadkami kolejnego wpakowania się na minę. Nie udało się z Coutinho, nie udało się z Demebele, dużo większe oczekiwania były także co do Griezmanna. Może wstrzymanie się do lata i przemyślenie spokojnie wszystkich „za i przeciw” paradoksalnie okaże się najlepszym wyjściem, choć brak środkowego napastnika w kadrze nie jest oczywiście niczym dobrym.

„Nowa” dziewiątka

Barcelona musi tym samym zadowolić się często spotykaną praktyką, którą wykazują się kluby po podobnych niepowodzeniach. Nazywanie wzmocnieniem zawodnika wracającego po kontuzji, średniaka wracającego z wypożyczenia, czy przesunięcie gracza na inną pozycję – znajome, prawda? Barcelona jakiś czas temu w podobny sposób „pozyskała” prawego obrońcę, ustawiając na tej pozycji Sergiego Roberto. Podobnie będzie także teraz za sprawą… Antoine Griezmanna.

Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Francuz będzie musiał przyzwyczaić się do występów „na szpicy”. Choć jak sam mówi nie ma z tym problemu i jest gotów na taką ewentualność, to jednak nie da się ukryć, że nie wygląda na tej pozycji jak zawodnik klasy światowej… Co ciekawe, nie jest to jedyny ruch, który można nazwać w tym momencie „wzmocnieniem na niby”. Barcelona właśnie poinformowała na swoich oficjalnych kanałach, że pozyskała zdolnego 20-letniego skrzydłowego, Francisco Trincao.

Portugalczyk został ściągnięty z Bragi za 31 milionów euro, ale… na Camp Nou zamelduje się dopiero latem. Do tego czasu na zasadzie wypożyczenia wciąż będzie występował w swoim dotychczasowym klubie. To by było chyba na tyle, jeśli chodzi o wzmocnienia ofensywy „Dumy Katalonii” na pozostałą część sezonu…

Komentarze

komentarzy