Sezon wkracza w decydującą fazę. Napoli w składzie z Piotrem Zielińskim nie walczy jednak o tytuł ani chwałę w Lidze Mistrzów. Polak jest istotnym graczem w talii Sarriego, ale wciąż pozostaje w cieniu innych graczy linii środkowej. Debiutancki sezon Zielińskiego nie jest zły, lecz niewiele brakowało, by losy Polaka potoczyły się zupełnie inaczej.
Gdy Zieliński kończył poprzednie rozgrywki, jasne stało się, że Empoli nie będzie w stanie zatrzymać Polaka w swoim składzie. Zainteresowanie pomocnikiem wyraziło przede wszystkim Napoli, na czele z charyzmatycznym trenerem, który widział w Zielińskim ogromny potencjał. Nawet nieudane mistrzostwa Europy w wykonaniu byłego już gracza Empoli nie zniechęciły klubu z Neapolu do wyłożenia sporej sumy za środkowego pomocnika. Dziś, gdy rozgrywki zmierzają ku końcowi, wiemy już, że wybór zarówno klubu, jak i samego zawodnika był odpowiedni. Podczas okna transferowego nie wszystko było jednak takie oczywiste, bowiem zainteresowanie Zielińskim wyrażał również Liverpool.
Słynny występ polskiego pomocnika w „Turbokozaku” Bartka Ignacika znamy niemal wszyscy. Zieliński najpierw popisuje się wspaniałą techniką, by na samym końcu przywdziać koszulkę „The Reds”. Wówczas wydawało się, że transfer na Anfield jest tylko formalnością. Owe informacje powtarzali dziennikarze z Polski, dla których oficjalne potwierdzenie transakcji miało być kwestią dni. Ostatecznie Zieliński nie trafił pod skrzydła Juergena Kloppa, jednak cała saga transferowa nie była efektem kaczki dziennikarskiej. Polak był blisko transferu do Liverpoolu, lecz o jego niepowodzeniu zadecydował… Jerome Sinclair.
Młody Anglik przez długi czas grywał w rezerwach Liverpoolu. Nie potrafił na dobre przebić się do pierwszego składu i zażądał odejścia z klubu, odmawiając podpisania nowego kontraktu. Zainteresowanie Sinclairem wyraził Watford, który nie doszedł jednak z Liverpoolem do porozumienia w kwestii wysokości opłaty. W związku z tym Sinclair przesiedział kolejny sezon w rezerwach „The Reds”, zaś „Szerszenie” dopiero po wygaśnięciu kontraktu mogły zaoferować mu umowę. Sytuacja pozostawiła niechęć pomiędzy oboma klubami do dalszych negocjacji w kwestiach transferowych. Dodatkowym powodem frustracji Watfordu była opłata, którą „Szerszenie” musiały wypłacić Liverpoolowi za wyszkolenie zawodnika.
Można zacząć się głowić, co spory na linii dwóch angielskich zespołów wniosły do nieudanego transferu Zielińskiego na Anfield? Otóż właściciel Watfordu – Gino Pozzo – jest jednocześnie zarządcą w Udinese. Karta zawodnicza Zielińskiego należała właśnie do „Zebr”, zaś w Empoli spędzał on tylko czas na wypożyczeniu. Liverpool doszedł już do wstępnego porozumienia z samym zawodnikiem, lecz Pozzo, mając w pamięci zachowanie „The Reds” w kwestii Sinclaira, nie zamierzał ustępować. Udinese kilkukrotnie odrzucało coraz to większe oferty za Zielińskiego, zaś Liverpool skierował swoje zainteresowanie w stronę Wijnalduma.
Po czasie można się zastanawiać, jak na upartości Pozzo wyszły wszystkie strony. Dla polskich kibiców najważniejsze oczywiście są losy Piotrka Zielińskiego, który choć może nie jest kluczowym piłkarzem Napoli, to notuje dobry debiutancki sezon pod wodzą Sarriego. Polak potrzebował nieco czasu na przystosowanie się do nowego stylu gry, zatem być może dobrze stało się, że nie zmienił również ligi, gdyż w Anglii z pewnością od pierwszej minuty wymagano by od niego gry na wysokim poziomie. W Napoli Zieliński dostał czas na wdrożenie się do drużyny i z każdym kolejnym miesiącem pod czujnym okiem Sarriego daje zespołowi coraz więcej.
Dobre i częste występy Zielińskiego powoli przekładają się na formę reprezentacyjną. Nie wiadomo, czy gdyby Polak trafił na Anfield, grałby równie regularnie. Podobnie jak w przypadku drużyny z Neapolu, w Liverpoolu panuje spora konkurencja o miejsce w składzie. Być może na ten moment neapolitańczycy nie gwarantują Zielińskiemu gry o najwyższe cele rok w rok, lecz Polak sam najpewniej ma świadomość, że do drużyny na takim poziomie, póki co, on sam mógłby nie pasować.
Piotrek Zieliński z pewnością nie może narzekać na los z powodu transferu do Napoli. Regularne postępy to najważniejsze, co może obecnie osiągnąć. Choć perspektywa pracy z Kloppem w najbardziej wyrównanej lidze świata jest bardzo kusząca, to na przenosiny do Premier League na pewno przyjdzie jeszcze czas. Jeśli Zieliński nieco podniesie jakość swojej gry, zarówno Klopp, jak i inni czołowi menedżerowie z Anglii ponownie zwrócą swoją uwagę w stronę Polaka.