Transfer Aymerica Laporte’a był kolejnym znaczącym obciążeniem dla kasy Manchesteru City. Wydanie 57 milionów funtów na utalentowanego Francuza dodało do ogromnych wydatków Pepa Guardioli kolejne kilkadziesiąt baniek. Łącznie hiszpański szkoleniowiec na Etihad wydał 450 milionów funtów, z czego ponad połowa została przeznaczona na wzmocnienie obrony.
Dla Guardioli owe pieniądze nie są jednak zabijaniem rynku. 47-latek, kiedy latem 2016 roku przenosił się do Anglii, momentalnie zakomunikował swoim władzom o potrzebnych funduszach na modernizację bloku obronnego. Dla Pepa takie rodzaju inwestycje nie są niczym złym: – Rozumiem słowa krytyki, ale niektóre kluby wydają po 300 i 400 milionów na dwóch graczy. My wydaliśmy podobną kwotę na sześciu zawodników. Być może pewnego dnia także będziemy działać jak niektóre kluby, ale póki co postanowiliśmy nie robić takich rzeczy – stwierdził szkoleniowiec.
Oczywiście Guardiola miał tutaj na myśli transfery między innymi Neymara, Philippe Coutinho czy Ousmane’a Dembele. Cała trójka kosztowała gigantyczne pieniądze, ale czy wydawanie takiej kwoty na jednego gracza różni się tak naprawdę od robienia tego samego w przypadku kilku zawodników? Raczej niekoniecznie. Dość absurdalnie brzmią także w tym przypadku słowa Hiszpana z poprzedniego tygodnia, gdy stwierdził, że jego zespół nie mógł sobie pozwolić na opłacanie wysokiej tygodniówki Alexisa Sancheza.
Guardiola w swojej przygodzie z Manchesterem City wydał z klubowej kasy 450 milionów funtów. Jak już zostało wspomniane, sama defensywa kosztowała klub z Etihad 233 milionów, a jeśli dodamy do tego zakup Edersona – wychodzi prawie 300 baniek. Wygląda to dość komicznie zestawiając to z sumami przeznaczonymi na pomocników oraz napastników – odpowiednio 131 oraz 31 milionów. W tych sektorach boiska hiszpański menedżer w czasie dołączenia do City miał jednak wielu klasowych zawodników i nie było potrzeby wielu znaczących wzmocnień.
