Już kilka godzin przed meczem w okolicach stadionu dało się odczuć pozytywne nastroje. Od dawna przecież między zespołami Lecha i Arki panuje przyjaźń, a jej owoce oglądać mogliśmy pod stadionem i na trybunach. Wspólne transparenty i okrzyki sprawiły, że zawiało Zachodem. Szkoda tylko, że mówimy o kibicach. Na boisku było… ekstraklapowo.
Gdyby tak wymazać wydarzenia z murawy, był to mecz na miarę wielkich europejskich derbów. Można było się poczuć jak na San Siro czy Santiago Bernabeu podczas znajomych klasyków. Stadion był wypełniony niemal po same brzegi, frekwencja sięgnęła blisko 40 tysięcy, co jest rekordem w tym sezonie ekstraklasy. A doping stał na najwyższym poziomie, prowadzony w podwojonej przecież sile.
To tyle pozytywów. Owszem, na boisku też wiało, ale nie Zachodem, a nudą. Było to o tyle dziwne, że zwłaszcza piłkarzom Lecha nie można było odmówić chęci i zaangażowania. Bardzo dobrze się bronili, bardzo fajnie konstruowali akcje, jednak decydujące podania wykonywali koszmarnie. Tego właśnie w całym tym meczu brakowało, dokładnego ostatniego podania. Oczywiście Kolejorz atakował częściej, więc częściej brak tego elementu dało się zauważyć. Lecz Arka miała dziś podobnie. Ofensywa kulała strasznie, co przekładało się na poziom widowiska. Było mizernie, a doskonale podsumowują to statystyki po pierwszej połowie: jeden celny strzał.
W drugiej nie było lepiej. Już kibice podnoszą głos, bo zbliża się groźna akcja, aż nagle jakieś niedokładne dogranie, albo katastrofalne przyjęcie. To wyglądało tak, jakby piłkarze obu zespołów chcieli ten mecz zremisować (no może oprócz Lassie Nielsena, który kilka razy wymownie pobudzał kolegów do walki). Mecz przyjaźni = remis i spokojne (po prostu nudne) spotkanie? Coś w tym jest. Przypomnijcie sobie inne tego rodzaju mecze, na przykład Wisła Kraków – Śląsk Wrocław (dopóki żyli w oficjalnej zgodzie). Pierwszy z brzegu, 10 maja 2016, 1:1. Kiedy Lech podejmował u siebie Cracovię w sierpniu też szału nie było. Co prawda skończyło się 2:1 dla Kolejorza, ale sam mecz co najmniej średni.
Idealne podsumowanie tego pojedynku w 80. minucie dał bramkarz Arki Konrad Jałocha, który zwyczajnie się dogrzewał. Było chłodno, a bramkarze mieli niewiele do roboty, Jałochę więc rozumiemy.
Póki co najgorszy mecz za Bjelicy. Męczenie buły. #lpoark
— Michał Bondyra (@M_Bondyra) September 25, 2016
Nieciekawie ogląda się takie mecze przyjaźni. Często piłkarze obu zespołów głaszczą się i zwyczajnie boją zaatakować. Oczywiście, jak zawsze, są wyjątki. Dzisiejszy mecz jednak znów dał przykład, że takie przyjaźnie mają sens jedynie wśród kibiców. Można przynajmniej pooglądać fantastyczne oprawy i posłuchać światowej klasy dopingu.
Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!
Takie promocje dla Polaków nie zdarzają się często. Żeby odebrać bonus wystarczy założyć konto >>> Z TEGO LINKU <<<, uzupełnić wszystkie potrzebne dane, a bonus zostanie automatycznie dodany do konta.