W ostatnią niedzielę Andres Iniesta rozegrał mecz numer 600 w barwach Blaugrany. Nie był to jubileusz udany, bowiem Barcelona uległa Celcie Vigo. Z kolei wczoraj minęło równe 20 lat od kiedy pierwszy raz wystąpił w bordowo-granatowym trykocie. To idealny moment, żeby powspominać najwspanialsze momenty pomocnika w barwach Barcelony.
16 września 1996 roku trafił do słynnej szkółki – La Masii. 20 dni później zadebiutował w drużynie U14B. Od tamtej pory pisze wspaniałą historię, która – miejmy nadzieję – będzie trwała jak najdłużej. Jest wzorem do naśladowania. Zarówno pod względem piłkarskim, jaki i w normalnym, pozazawodowym życiu. – Jest chłopakiem, jakiego każda matka chciałaby dla swojej córki – powiedział o nim kolega z reprezentacji Sergio Ramos. O jego umiejętnościach napisano już tomy, nie ma co zbytnio się powtarzać. Don Andres to po prostu geniusz, boiskowy bliźniak Xaviego, zawodnik, który zanim dotknie piłkę, wie co z nią później zrobić. Mistrz szukania wolnych przestrzeni na boisku. Gdy takową znajdzie jest nie do zatrzymania. Dogra w porę dokładnie, oszuka rywali balansem ciała. – Iniesta jest jak Harry Potter. Raz, dwa, trzy i whooosh… już minął przeciwnika – słusznie zauważył obecny trener Barcelony, Luis Enrique. Najlepiej określił go Fernando Torres: – Patrzyłem na niego, jak gra, odkąd miałem 15 lat i nigdy nie widziałem, żeby grał źle. Kiedy jest przy piłce wydawać by się mogło, że świat stoi w miejscu. Nic dodać, nic ująć.
Z Iniestą w składzie Duma Katalonii wygrała 67,7% spotkań. W 600 meczach (na boisku spędził ponad 40 tysięcy minut) strzelił 54 gole i zaliczył 129 asyst. Z klubem sięgnął po 29 pucharów – wygrał wszystko, co tylko mógł. Obecnie zajmuje drugie miejsce pod względem liczby występów w FC Barcelonie. Przed nim jest tylko Xavi (767), a nie tak dawno przegonił w tej klasyfikacji inną legendę – Carlesa Puyola.
Przypomnijmy sobie w takim razie najbardziej pamiętne chwile. Oczywiście to jest tylko mały wycinek z twórczości Don Andresa. Żeby wszystko przypomnieć trzeba byłoby napisać z paręnaście takich artykułów. I tak pewnie by coś umknęło.
29.10.2002 – debiut w pierwszym zespole FC Barcelony
Za chwilę minie już 14 lat. Jak ten czas szybko leci – chciałoby się napisać. Debiut zaliczył w rozgrywkach Ligi Mistrzów, w spotkaniu przeciwko Club Brugge, kiedy trenerem Blaugrany był Louis van Gaal. Grał wówczas z numerem „34” na plecach. Sam zainteresowany tak wspomina tamtą magiczną chwilę: – Tego dnia czułem się dobrze. Podróżowaliśmy z wieloma zawodnikami z Barcy B, ponieważ awans mieliśmy już zapewniony. Debiut w pierwszym zespole był dla mnie marzeniem i jestem wdzięczny trenerowi, że mi to umożliwił. Trenowałem z nimi już od początku sezonu i myślę, że rozegrałem dobry mecz. Andres wyszedł w pierwszym składzie i rzeczywiście błyszczał na boisku. Barcelona wygrała 1:0, a Iniesta był nawet bliski podwyższenia rezultatu. Jego strzał przeszedł jednak tuż nad poprzeczką.
14.01.2004 – pierwsze trafienie dla Dumy Katalonii
Na swojego premierowego gola musiał czekać ponad rok od debiutu. Udało mu się tej sztuki dokonać w Pucharze Króla w meczu z Levante. Później do siatki trafiał jeszcze 53 razy.
6.05.2009 – gol w półfinale LM z Chelsea Londyn
To zdecydowanie najważniejsza bramka w jego karierze. W półfinale Barcelona pod wodzą Guardioli zmierzyła się z ekipą Chelsea. W pierwszym meczu, na Camp Nou, padł bezbramkowy remis. W Londynie gospodarze prowadzili 1:0, mecz za chwilę miał się skończyć, piłkarze myśleli już o finale w Rzymie. Plan wybił im z głowy Iniesta, który w doliczonym czasie w spektakularny sposób pokonał Petra Cecha. Idealnie zmieścił futbolówkę po podaniu Leo Messiego i dosłownie uciszył cały stadion. Radość po tym golu na zawsze przeszła do historii futbolu. Barcelona w cierpieniach (grali od 66 minuty w „dziesiątkę”) awansowała do finału LM, gdzie zmierzyła się z innym angielskim gigantem – Manchesterem United. Duma Katalonii sięgnęła po końcowy triumf wygrywając 2:0.
6.06.2015 – Iniesta po raz trzeci wygrywa z Barceloną Ligę Mistrzów
To był koncert Don Andresa. Hiszpan został uznany – dosyć słusznie – najlepszym zawodnikiem finału Ligi Mistrzów. Barcelona wygrała z Juventusem Turyn 3:1, Iniesta-kapitan zagrał 78 minut (został zmieniony przez Xaviego) i dołożył asystę przy golu Rakiticia. Co ciekawe, wcale tak się stać nie musiało. Jego występ w finale stał pod znakiem zapytania, ponieważ kilka dni wcześniej w Pucharze Króla musiał przedwcześnie opuścić plac gry.
13.09.2016 – gol z Celtikiem Glasgow w fazie grupowej Lidze Mistrzów
Nie była to może decydująca bramka, jak ta z Chelsea. Barcelona gładko przecież rozjechała Celtic 7:0. Ale wszyscy ją zapamiętamy przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – Iniesta zdobył bramkę, która będzie walczyła o miano najpiękniejszej w sezonie 2016/2017 w LM. Po drugie – było to pierwsze trafienie od 21 listopada 2015. Andres nas nie rozpieszcza, ale jeśli już strzela… to mówi się o tym przez długi okres.
Bonus: spotkania z Realem Madryt
Ciężko było mi wybrać jeden konkretny mecz czy jedną bramkę. Przeciwko Królewskim wystąpił w 33 spotkaniach (bilans: 14 zwycięstw, 8 remisów, 11 porażek), strzelił 3 gole (wszystkie możecie zobaczyć poniżej; nie da się ukryć – wszystkie są niewątpliwej urody) i miał 8 kluczowych podań. Najlepsze mecze? Na pewno to z zeszłego sezonu, kiedy Barcelona wygrała w lidze 4:0 (bramka plus asysta). Ponadto zacięte spotkania w finałach Superpucharu Hiszpanii, manita 5:0 w 2010 i… można by tak wymieniać.
Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!
Takie promocje dla Polaków nie zdarzają się często. Żeby odebrać bonus wystarczy założyć konto >>> Z TEGO LINKU <<<, uzupełnić wszystkie potrzebne dane, a bonus zostanie automatycznie dodany do konta.