Futbol jest bezlitosny i wczoraj znów mogliśmy się o tym przekonać. Real całkowicie – znów – zlekceważył sobie Legię i tym razem nie wyszedł na tym korzystnie. Powiem więcej, „Królewscy” się skompromitowali.
Mecze przy pustych trybunach znacznie tracą na atrakcyjności. Nagle znika cała magia Ligi Mistrzów, a hymn jest jakiś… normalny. Już nie czujesz tych dreszczy, a zamiast widzieć wspaniałą oprawę (kibice, gdyby byli, na pewno by taką przygotowali), oglądasz treningową gierkę. I tak to wczoraj wyglądało, nie tylko ze względu na brak kibiców.
Przede wszystkim jednak dlatego, że goście z Madrytu zagrali zwyczajnie słabo. My, polscy kibice, którzy wyjątkowo, oglądając polski klub w europejskich pucharach, nie kibicowaliśmy Legii, byliśmy zażenowani. Już w pierwszym meczu widać było brak zaangażowania, ale mogliśmy się cieszyć, że wygraliśmy 5:1 „na chodzonego”. Wczoraj nie było tak kolorowo. Legia znów wyszła bez kompleksów, do tego, mimo wszystko, na własnym stadionie. Niby „Królewscy” rozpoczęli spotkanie bardzo dobrze, obejmując prowadzenie już w pierwszej minucie. Pewnie podopieczni Zidane’a myśleli, że znów wygrają jak najmniejszym nakładem sił. I do pewnego momentu na to wyglądało. Real atakował, a Legia nieśmiało próbowała przebić się w pole karne Hiszpanów. Na dziesięć minut przed końcem pierwszej odsłony było już 2:0 i w tym momencie większość pomyślała, że worek właśnie się rozwiązał i znów będzie wysoka porażka.
Trener Magiera jednak pokrzykiwał i wciąż dawał wskazówki, które słychać było po drugiej stronie monitora. I co? Podziałało, a Odidja-Ofoe strzelił przepiękną bramkę (chyba nawet ładniejszą niż Bale). Po przerwie lewą stroną pociągnął Radović i strzałem „z czuba” doprowadził do remisu. Nie wierzyłem własnym oczom, a jak strzelił Moulin…, paliłem się ze wstydu. Na szczęście udało się wyrównać i zakończyło się remisem.
Kompromitacja. Tylko takie określenie przychodzi mi do głowy. Legia to najgorsza ekipa w LM od kilku edycji. Chyba można porównać do niej tylko Debrecen i Unireę Urziceni, bo nawet Astana miała więcej atutów (choćby ten nieszczęsny stadion). Tylko co z tego, jak w praktyce Real wychodząc najsilniejszym składem, nie potrafi narzucić swojego rytmu. Za taką postawę „Los Blancos” mi wstyd i uważam, że jedenastu Carvajalów wygrałoby ten mecz co najmniej 8:0. Carvajalów, którzy są wychowankami i zawsze grają na maksa. Wczoraj u większości było jednak widać brak koncentracji i niedokładność, wręcz niechlujność. Dobrze grał Bale, ale gdyby zamiast Legii po drugiej stronie stała Barcelona, wyciągnąłby z tego spotkania więcej. Jak to ktoś trafnie ocenił w komentarzach, Cristiano stał się ofiarą własnej obsesji doskonałości. Portugalczyk po prostu za bardzo chciał, co doprowadzało go do nadmiernej frustracji. Pewnie nie krył w szatni swojego niezadowolenia, dając kolegom do wiwatu. I bardzo dobrze.
Kiedyś, przed jednym z El Clasico, ówczesny trener „Barcy” powiedział, że Real zawsze daje pograć, niezależnie od klasy rywala. I to jest prawda. Po prostu kiedy przychodzi się mierzyć z dużo słabszą ekipą, „Królewskim” często brakuje odpowiedniej motywacji. Myśląc, że wygrali mecz jeszcze przed wejściem na murawę, później szybko przegrywają go już w trakcie. I muszą gonić. Raz się uda, a innym razem…
Przypomnijcie sobie te remisy z Malagą, przypomnijcie sobie 0:4 z Alcorcon. To mówi wszystko i pokazuje, że piłkarze Realu przed takimi meczami potrzebują wiadra zimnej wody na swoje głowy.
Rzeczy, które nie miały prawa się wydarzyć:
– Legia zremisowała z Realem
– Legia strzeliła Realowi 4 gole
– Ronaldo nie strzelił Legii gola— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) November 2, 2016
Nie potrafię cieszyć się z takiego remisu, wiedząc, że Legia potrafi przegrać z Pogonią Szczecin czy Termalicą. Legia, czyli 6. ekipa ekstraklasy, zagrała z liderem La Liga jak równy z równym i za to brawa i gratulacje dla warszawian. Jednak co z Realem? Spełniły się słowa Zidane’a, który kurtuazyjnie przyznawał, że Legia jest na tym samym poziomie. Wydaje mi się, że ten mecz będzie nam wszystkim jeszcze długo wypominany. Przecież nawet teoretycznie lepsze Malmo nie wyrządziło nam tyle krzywdy.
Zidane musi się zastanowić, jak nadać swojej drużynie charakter w takich spotkaniach. Bo nie ujawnia się on tylko w ważnych meczach przeciwko najlepszym, ale i w takich właśnie, gdzie musisz pokazać się na tle prowincjonalnej ekipy. Jeśli chce się być najlepszym, trzeba wygrywać z każdym, a oprócz umiejętności piekielnie ważna w futbolu jest głowa. Legii składam gratulacje, bo pokazała, że mały też może, i po raz kolejny udowodniła, że pieniądze w futbolu nie grają. Choćby „Wojskowi” mieli pobić niechlubny rekord Dinama Zagrzeb w liczbie straconych bramek (brakuje jeszcze ośmiu), w najważniejszych spotkaniach wstydu nie przynieśli. Ba, rozegrali wczoraj jeden z najlepszych meczów w XXI wieku, biorąc pod uwagę klasę rywala. Szkoda tylko, że nie mogli zrobić tego przy udziale kibiców…
Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!
Takie promocje dla Polaków nie zdarzają się często. Żeby odebrać bonus wystarczy założyć konto >>> Z TEGO LINKU <<<, uzupełnić wszystkie potrzebne dane, a bonus zostanie automatycznie dodany do konta.