Chińczycy piłkarski rynek zaczęli traktować śmiertelnie poważnie. Pieniądze, jakie pompują, by przekonać piłkarskie gwiazdy do gry w Azji, są ogromne, by nie powiedzieć kosmiczne. Niedawno pisaliśmy o Carlosie Tevezie (KLIK), który w Chinach miałby zarobić 40 milionów euro za rok gry. Z perspektywy szaraka wydaje się to wręcz niepoważne, ale taka jest rzeczywistość.
Chiny to jeszcze nie Hiszpania, nie Anglia, ani nawet nie Niemcy czy Włochy. Azja to nie Europa, a azjatyckie rozgrywki to nie europejskie puchary. Czym więc przekonać piłkarzy, jeśli nie horrendalnie wysokimi zarobkami? Jeśli w każdej plotce tkwi ziarno prawdy, to szaleństwo Chińczyków nie zna granic, a ich sakiewki wydają się nie mieć dna. No bo kto normalny mógłby zaoferować osobie zajmującej się grą w piłkę zarobki rzędu pół miliarda euro za pięć lat gry (KLIK)? Sto milionów euro rocznie za zabawę z futbolówką?! Nie ma znaczenia, że chodzi o Leo Messiego, najlepszego na świecie w swoim fachu.
Kiedy David Beckham w wieku 32 lat decydował się na przenosiny do USA, wszyscy łapali się za głowę. Anglik to jednak człowiek instytucja – dla niego futbol to tylko część biznesu, jakim się zajmuje. I mimo że przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, wciąż starał się ratować swoją piłkarską karierę, będąc wypożyczanym do AC Milan. Ostatecznie David zakończył piłkarską karierę jako zawodnik rosnącego w siłę Paris Saint-Germain. Nie tak źle, biorąc pod uwagę feralną decyzję o przedwczesnych przenosinach do USA. A o tym, że tego transferu żałował, niech świadczy fakt późniejszej tułaczki po Europie w celu poszukiwania futbolu na najwyższym poziomie.
Dziś przenosiny do ligi chińskiej, amerykańskiej czy innych mniej lub bardziej egzotycznych rozgrywek, jest dobrym sposobem na dorobienie do emerytury. Frank Lampard uciekł do USA dopiero w wieku 36 lat. W wieku 33 lat triumfował w rozgrywkach Ligi Mistrzów, a gdy miał 34 lata, wygrywał Ligę Europy. Steven Gerrard odszedł z Liverpoolu dopiero w wieku 35 lat, a na miejsce do zarobku również wybrał USA. Dość powiedzieć, że jeszcze mając 33 lata, był kapitanem reprezentacji Anglii. Ci piłkarze oraz kilku innych wyznaczyli pewien trend. Odchodzili do miejsc, w których stawali się swego rodzaju ambasadorami, a że można było przy tym nieźle zarobić, nie było konieczne dłuższe zastanawianie się.
Niektórzy piłkarze starają się wprowadzić nowe trendy, które dla futbolu niestety najlepsze nie są. Bohaterem ostatnich dni stał się Brazylijczyk, Oscar, który z Chelsea niemal na pewno odchodzi do ligi chińskiej. Być może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że ma dopiero 25 lat i naprawdę potrafi grać w piłkę. Dołączy tym samym do drużyny prowadzonej przez Andre Villasa-Boasa – trenera, który zna się na swoim fachu, jednak w bardzo młodym wieku wybrał pracę w Chinach.
Kiedy w 2012 r. Oscar przechodził do Chelsea, wiele mówiło się o jego nadzwyczajnym talencie. Miał wówczas 21 lat i wiązano z nim ogromne nadzieje. Być może jego rozwój nie był nadzwyczaj udany, jednak nie można powiedzieć, że to zmarnowany talent. Z powodzeniem znalazłby w Europie klub, w którym mógłby grać pierwsze skrzypce i przy okazji zdobyć kilka trofeów. Zamiast tego w wieku 25 lat połasił się na ogromne pieniądze i prawdopodobnie zrezygnował z naprawdę wyjątkowej kariery. Wielu porównywało go do Kaki, który mając 25 lat, triumfował z AC Milan w Lidze Mistrzów, by w wieku 27 lat stać się jednym z madryckich Galacticos.
Dziś już wiemy, że Oscar z dużym prawdopodobieństwem wyląduje w lidze chińskiej. Swoje zdanie na ten temat ma Antonio Conte, który wychwalając talent Oscara, wspomniał przy okazji, że to nie pieniądze, lecz pasja i miłość do futbolu powinny być najważniejsze. I trudno się z nim nie zgodzić. Pasję i miłość do piłki można łączyć z dobrymi zarobkami w dobrym klubie, pozwalającym na próbę zapisania się w historii futbolu. Być może kiedyś Chiny będą takim miejscem; dziś jednak decyzja młodego zawodnika o grze w lidze chińskiej jest dowodem na brak ambicji. Swoje trzy grosze na temat tego transferu dorzucił Jamie Carragher, dla którego ten ruch jest czymś w rodzaju żenady.
Oscar ostatni ligowy mecz w wyjściowym składzie Chelsea zaliczył 16 września. Jego sytuacja w klubie nie była najciekawsza. Dziś jednak Chelsea może dostać od Shanghai SIPG aż 60 milionów euro. Sześćdziesiąt baniek za piłkarza z głębokiej rezerwy. W Londynie już przebierają nóżkami, wszak gdyby oferta przyszła z europejskiego klubu, zapewne byłaby maksymalnie połową tej kwoty. Oscar zarobi krocie, które będzie mógł wydawać na prawo i lewo, jednak wykaże się totalnym brakiem ambicji. Piłkarzy wielkich od przeciętnych odróżnia wola walki, ambicja i żądza zwyciężania. To swego rodzaju instynkt, który w pewien sposób kieruje karierą piłkarza w taki sposób, by umożliwić mu rywalizację z najlepszymi na świecie. W Chinach spotka co najwyżej kilku solidnych zawodników pokroju Ramiresa, Hulka czy Aleksa Teixeiry. Wyliczyć ich można na palcach jednej ręki. Skromnie, prawda?
Oscar to piłkarz o niezłych umiejętnościach, na które połasiłby się niejeden klub w Europie. Długo mówiło się o zainteresowaniu jego osobą ze strony Juventusu Turyn, a „Stara Dama” to żaden anonim. Gdyby nie chciał wyjeżdżać z Anglii, chętnych na jego pozyskanie również by nie zabrakło. Trudno z góry skazywać go na zapomnienie, jednak tym transferem zapewne nie pomoże swojej karierze. Ekonomicznie owszem, zrobi złoty interes, ale piłkarsko postawić duży krok w tył. W tym wieku nie powinien sobie na to pozwalać, a decyzji może pożałować w momencie, kiedy zatęskni za piłką na wysokim poziomie. A wtedy, chcąc wrócić do Europy, będzie musiał znacznie obniżyć swoje żądania finansowe. I wcale nie jest powiedziane, że mu się to uda.