W październiku zastanawiałem się „Co z tym Szczęsnym?” i można śmiało powiedzieć, że cztery miesiące później znamy już odpowiedź. Jest ona prosta i dla śledzących Serie A regularnie niezbyt zaskakująca – wszystko w najlepszym porządku. Polak spisuje się nie tyle bez zarzutów, co stał się już bardzo istotnym punktem Romy. Mało tego, nasz rodak skupia się obecnie tylko na grze, nie ma mowy o skandalach… chyba że za takowe uznamy papierosy czy włam na instagramowe konto bramkarza i wrzucenie nań fotek +18. Umówmy się jednak – to szukanie dziury w całym. „Całym” tak solidnym, jak chyba nigdy dotąd.
Podczas swojego pobytu w Anglii Wojciech Szczęsny dał się poznać jako człowiek nieznoszący nudy. Od popalania fajek, przez głupotę na Twitterze, na nierównej formie kończąc. Wszyscy chyba pamiętają jego niefortunne wstawki wobec Aarona Ramseya, w których utrzymywał, że ten wygląda na jednym ze zdjęć jak gwałciciel czy pedofil. Ciemniejsze chmury nad głowę Polaka sprowadziły również słynne przytyki wobec Ashleya Cole’a z 2011 roku. Grający wówczas dla Chelsea defensor zmarnował „jedenastkę” w Pucharze Anglii z Evertonem, przez co „The Blues” odpadli z rozgrywek. Wojtek najpierw zapytał na Twitterze: – W co celował Cole? A później nawiązał do Supermana, naśmiewając się w dalszym ciągu: – Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to Ashley Cole wyrzucający Chelsea z Pucharu!
W końcu nasz rodak zaczął dodatkowo przegrywać rywalizację o miejsce w bramce, a gdy „The Gunners” przed sezonem 2015/2016 zasilił Petr Cech, stało się jasne – Szczęsny musi odejść albo pogodzić się z ławką. Polak byłby co najwyżej trzecim wyborem dla Arsene’a Wengera, co nie mogło napawać optymizmem. Pomocną dłoń wyciągnęła wówczas Roma, która po nieudanym eksperymencie z Maartenem Stekelenburgiem od kilku lat pozostawała ze starzejącym się Morganem De Sanctisem. Potrzeba było między słupkami rzymian zmiany pokoleniowej, a ówczesne umiejętności Łukasza Skorupskiego nie pozwalały włodarzom klubu sądzić, że podoła on temu zadaniu.
Wojtek jawił się więc jako świetna opcja – roczne wypożyczenie również odpowiadało „Giallorossim”. Polak był młody, miał, szczególnie jak na swój wiek, ogromne doświadczenie i niejednokrotnie pokazywał wysokie umiejętności. Problemem wówczas była jednak stabilność formy i powtarzalność. Niestety podobnie wyglądało to w pierwszym sezonie w Rzymie. Szczęsny potrafił bronić bardzo dobrze, ale zdarzały mu się również głupie błędy. Poza boiskiem też zdarzało mu się prowokować, kibice Tottenhamu (i Arsenalu) doskonale pamiętają maj ubiegłego roku, gdy „to znowu się stało”:
Nawet jeszcze na starcie obecnego sezonu miewał całkiem sporo za uszami, obecna mocna pozycja rodziła się w ogromnych bólach. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że był jednym z winowajców przegranego dwumeczu o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów z FC Porto. Umówmy się, interwencjami takimi, jak poniższa, drużynie nie pomógł:
Ten moment, gdy chcesz podać na dobieg, ale przypadkiem wychodzisz bramkarzem. #RomaPorto #PES #FIFA pic.twitter.com/bEtBUixGwZ
— Tomasz Lubczyński (@TLubczynski) 23 sierpnia 2016
Z każdą kolejną kolejką Serie A Polak grał coraz lepiej i stopniowo stawał się bardzo ważną postacią w ekipie Spallettiego. W końcu wpływał na wyniki – doskonale spisywał się przeciwko Interowi, nawet po przegranym spotkaniu z Juventusem był wybierany jako MVP pojedynku. Szczytem było natomiast wyjazdowe starcie z Genoą, gdy doskonałe interwencje Wojtka pozwoliły „Giallorossim” wywieźć komplet punktów z trudnego terenu Marassi. Występ nie przeszedł bez echa – wszystkie najważniejsze sportowe dzienniki we Włoszech jak jeden mąż wybrały Polaka na najlepszego gracza tamtego meczu. Wysoka forma ma odzwierciedlenie w statystykach – Szczęsny do spółki ze Skorupskim przewodzi klasyfikacji czystych kont w tym sezonie. Polacy uzbierali do tej pory aż dziesięć meczów bez straty bramki, a takim wynikiem nie mogą poszczycić się ani Gianluigi Buffon, ani Samir Handanovic.
Nie twierdzę, że nagle Wojciech stał się wzorem cnót. Wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby nie odstawił papierosów, na które zresztą w Italii jest przyzwolenie i nikt nie robi z tego wielkiego problemu. Poza tym, bodaj największy rozgłos pozaboiskowy wokół naszego rodaka wybuchł dzisiaj rano, gdy ktoś włamał się na jego profil na Instagramie. Sprawca zamieścił zdjęcia o charakterze jednoznacznie pornograficznym, zmienił nazwę konta i opis. Kontrola nad kontem została na szczęście odzyskana bardzo szybko i jedynym wspomnieniem po hakerze pozostały screeny:
Więcej incydentów z Wojtkiem nie jestem sobie jednak w stanie przypomnieć, może poza słynną utarczką słowną z Sergiuszem Ryczelem, ale w tej staję w 100% za reprezentantem Polski. Nie zmienia to faktu, że Roma może i miałaby w Szczęsnym bramkarza na lata, gdyby nie fakt, że coraz częściej mówi się o jego możliwym powrocie na Wyspy. Można spotkać się z głosami mówiącymi, że teraz, gdy golkiper „nauczył się wreszcie bronić”, przyda się w Londynie. „Giallorossi” muszą się więc poważnie zastanowić nad przyszłością pozycji między słupkami. Jest wprawdzie Brazylijczyk, Alisson, ale kupiony za osiem milionów euro 24-latek póki co nie radzi sobie najlepiej. Dopiero co był bliski wyrzucenia Romy z Pucharu Włoch – w 1/4 finału jego błąd kosztował stołeczną ekipę straconą bramkę z Ceseną.
Jedno jest natomiast pewne – w tym momencie Szczęsny rozdaje karty. To o niego muszą się starać, on swoje robi bez zarzutu, a nawet lepiej. Co ciekawe, od jego przyszłości zależy również kariera innego polskiego golkipera, ponieważ Łukasz Skorupski może wrócić do Rzymu tylko w przypadku odejścia Wojtka. To miasto jest za małe dla nich dwóch. Ale to już temat na inny tekst, póki co cieszmy się z dwóch doskonałych fachowców w jednej z najmocniejszych lig Europy.