Kiedy w 2014 roku John Terry jako piłkarz Chelsea oglądał na żywo mecz drużyny młodzieżowej, zachwycił się pewnym 18-letnim wówczas chłopakiem. Młody defensor zrobił wrażenie na kapitanie „The Blues”, który po meczu stwierdził, że on jest przyszłością Chelsea: – Wierzcie mi, on będzie topowym piłkarzem i przyszłością Chelsea. Codziennie z nim trenuję i wiem, na co go stać. Zawsze mu powtarzam, by miał w sobie chęć wygryzienia mnie ze składu. Jestem przekonany, że jego czas w Chelsea nadejdzie.
Takie słowa z ust legendy Chelsea to nie byle co. O kim mowa? O Andreasie Christensenie, który od tamtej pory poczynił ogromny postęp i obecnie przebojem przebija się do podstawowego składu „The Blues”. Konflikt na linii piłkarz–trener nigdy nie wróży niczego dobrego, a wszystko wskazuje na to, że obecnie David Luiz i Antonio Conte nie są najlepszymi przyjaciółmi. Na całym zamieszaniu najbardziej skorzystać może właśnie defensor reprezentacji Danii, który podczas nieobecności Brazylijczyka świetnie radzi sobie w podstawowym składzie „The Blues”.
W niedzielnym starciu z Manchesterem United Christensen wyszedł w podstawowym składzie Chelsea i pozostawił po sobie jak najlepsze wrażenie. Jego 2-letni pobyt w Borussii Moenchengladbach obecnie przynosi efekty. Dwa lata gry w podstawowym składzie drużyny z Bundesligi i możliwość mierzenia się z czołowymi piłkarzami Europy zbudowały pewność siebie młodego wciąż defensora. Po takim zaprawieniu w bojach o stresie podczas meczu z Manchesterem United nie mogło być mowy. Dobre występy zaliczał już wcześniej, kiedy to Antonio Conte desygnował go do gry przeciwko chociażby Tottenhamowi czy Manchesterowi City.
Występ Duńczyka przeciwko „Czerwonym Diabłom” był na tyle dobry, że David Luiz musi martwić się już nie tylko konfliktem z trenerem, ale i nowym, poważnym konkurentem do miejsca w podstawowym składzie. Wcześniej Antonio Conte nie miał tylu obiekcji, by posadzić Christensena na ławce rezerwowych. Trudno było sobie bowiem wyobrazić, by jego kosztem wśród rezerwowych miałby znaleźć Gary Cahill (podstawowy stoper reprezentacji Anglii) czy Antonio Rudiger, za którego Chelsea zapłaciła latem około 30 milionów euro. Antonio Conte doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Christensen ma potencjał ku temu, by stać się lepszym defensorem niż każdy wyżej wspomniany. Do tego potrzebuje jednak regularnej gry, której ostatnio zbyt wiele nie było. Paradoksalnie rozwiązanie pojawiło się samo: konflikt z Davidem Luizem.
Christensen w meczu z United zagrał w samym sercu defensywnej trójki, czyli tam, gdzie zwykle grywał David Luiz. I zagrał niemal kompletnie. Świetnie wyłączył z gry Romelu Lukaku, który nie zaliczył ani jednego kontaktu z piłką w polu karnym Chelsea. Wybornie poradził sobie także w sierpniowym meczu z Tottenhamem, grając na tej samej pozycji, gdyż David Luiz został ustawiony w linii pomocy. Oprócz odbiorów i wygranych pojedynków, świetnie czytał grę i znakomicie się ustawiał. Wykazuje umiejętności, którymi wyróżniał się ten, który już kilka lat temu dostrzegł jego ogromny talent i nie omieszkał o nich wspomnieć – John Terry.
W meczu z Nottingham Forest w ramach rozgrywek Carabao Cup młody Duńczyk pokazał także inne atuty. Był w stanie przechwytywać piłki i niemal natychmiast dokładnie rozgrywać je do piłkarzy ofensywnych. Umiejętność dobrego panowania nad piłką jest cechą, której Antonio Conte szuka u swoich obrońców i jest to jego niewątpliwy atut. Jego skuteczność celnych podań w tym sezonie to niemal 93%. Robi wrażenie? Owszem, jednak trzeba pamiętać, że długie podania w jego wykonaniu to wciąż rzadkość. Duńczyk wciąż pracuje na swoją pozycję w zespole i nie podejmuje ryzykownych decyzji tak często, jak jego starsi koledzy z drużyny. W Borussii, gdzie jego pozycja w wyjściowym składzie była niepodważalna, zaliczał średnio 62 podania na mecz z dokładnością 91%. To pokazuje, jaki potencjał wciąż w nim drzemie i zostanie wydobyty, kiedy poczuje się pewnym elementem drużyny Antonio Conte.
Wiele wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości to właśnie Andreas zastąpi Davida Luiza w obronie „The Blues” i zarówno on, jak i cały klub może na tym sporo zyskać, a słowa Terry’ego z 2014 roku okażą się prorocze.