Są kluby, które żyją ze sprzedaży zawodników. Jednym z nich jest Benfica, o której wynikach sprzedażowych pisaliśmy w minionym tygodniu. Grube miliony zarobione na jedenastu zawodnikach pokazywały, że dział skautingu działa kapitalnie. Na szukaniu tanich zawodników, z których robili gotowe „produkty” warte -naście czy -dziesiąt milionów euro urośli do miana eksperta. Tyle że od wielu lat Benfica potrafi wychowywać swoich zawodników, na których zarabiają nie mniejsze kwoty.
Brak pieniędzy najlepszą motywacją
Portugalia to jeden z fenomenów podobnych do Holandii czy Belgii. 10 milionów mieszkańców, a mowa o miejscu, które wydało na świat, tylu kapitalnych piłkarzy, że długo można byłoby wymieniać. Przede wszystkim jednak mowa o piłkarskiej mapie, która rozpoczyna się od trzech wielkich firm. Porto wypuściło w świat Jose Mourinho, ale przede wszystkim tam jest „ojciec” portugalskiej myśli szkoleniowej profesor Vitor Frade. To tam powstała periodyzacja taktyczna, która rozlała się po świecie i jest bardzo chętnie wdrażana w wielu miejscach. Sporting na zawsze będzie się kojarzył z Cristiano Ronaldo, choć CR7 nie był produktem ubocznym szkolenia w Alcochete, a po prostu jego najwybitniejsza jednostką. Wreszcie Benfica i jej ośrodek Seixal.
– Akademia Benfiki mniej więcej od 2015 roku jest jedną z trzech najlepszych w Europie. Co do tego nie mam wątpliwości. Wystarczy spojrzeć, ilu znakomitych graczy wyprodukowała Benfica od wspomnianego okresu. Największy klub w Portugalii już dwukrotnie otrzymywał nagrodę za posiadanie najlepszej akademii na świecie. Pomysł założenia szkółki w 2006 roku był najlepszym, na jaki dotychczas wpadł prezydent klubu Luís Filipe Vieira. Spółka przez wiele lat zmagała się z olbrzymim długiem, ale konsekwentne trzymanie się innowacyjnej ideologii sprawiło, że na dzień dzisiejszy zadłużenie opiewa na zaledwie 45 mln euro. Nie byłoby to możliwe bez pieniędzy zainwestowanych w rozwój Seixal – rozpoczyna opowieść Radosław Misiura, fan Benfiki ze strony Benfica.pl
Klub tworzą jednak ludzie, więc ktoś musi być tymi kluczowymi postaciami w procesie kształtowania zawodników w Seixal. W każdym miejscu są osoby, które nierozerwalnie kojarzymy z sukcesami. W przypadku Benfiki może nie są to osoby z pierwszych stron gazet, ale nasz ekspert wybrał duet odpowiedzialny za rozwój akademii Orłów . – Od razu na myśl przyszły mi dwa nazwiska. Mianowicie wypada wspomnieć o Pedro Marquesie oraz Pedro Mil-Homensie. Pedro Marques od dwóch lat pracuje dla Benfiki, pełniąc funkcję dyrektora technicznego młodzieżowej piłki nożnej. Innymi słowy jest odpowiedzialny za koordynację techniczną młodzieżowego futbolu, w tym zespołu „B”. Marques jest bardzo ważnym czynnikiem, jeśli chodzi proces przejścia nastoletniego gracza do zawodowej piłki nożnej. Ponadto odpowiada za rozwój metodologii treningu i analizuje wdrażane modele gry. Jest osobą o przeogromnym doświadczeniu, który nabył m.in. w Manchesterze City, gdzie pracował przez ponad 8 lat. Natomiast Pedro Mil-Homens jest osobą najważniejszą, która pełni rolę dyrektora generalnego całej akademii. Wprowadza nowe projekty, stara się, aby szkółka miała charakter globalny, czego dowodem jest założenie instytucji pod nazwą „Benfica International College”. Podpisuje umowy z klubami, które mają rozwiniętą sieć szkoleniową. Przebywa w klubie dopiero 3 lata, ale zbiera same dobre recenzje. W wywiadach jest dość dyskretny i stara się nie zdradzać strategii klubu. Benfica w najbliższych latach zamierza stale powiększać akademię, aby produkować jeszcze większą liczbę zawodników – opowiada o kluczowych postaciach akademii Misiura.
***
Czas jednak przedstawić „11” wychowanków, na których Benfica zarobiła najwięcej. Nie będzie przy tym składu, gdyż potrzebne byłoby ustawienie, w którym brakuje bramkarza, a defensywa również została mocno przetrzebiona, dlatego po prostu, wzorem Szachtara Donieck, lista najdroższych.
W ubiegłym odcinku nie zmieścili się Victor Lindelof czy Andre Gomes, którzy w myśl przepisów FIFA są wychowankami klubu. W końcu trzeba spędzić, nieprzerwanie 3 lata w jednym miejscu pomiędzy 15. a 21. rokiem życia. Szwed i Portugalczyk przyszli tuż przed osiemnastymi urodzinami, więc załapali się na miano wychowanków, więc trafiają na naszą zacną listę.
Kosmiczny Felix
Innym zawodnikiem, w którym skauting młodzieżowy maczał palce i okazał się być najdroższym Portugalczykiem oraz jednym z najdroższych na świecie został Joao Felix. A przecież nie musiał trafić do Atletico przez Estadio da Luz. W końcu do Benfiki przyszedł z… FC Porto. Tam się nie przebił, więc okazje wykorzystali najwięksi rywale. Być może u Smoków nie rozwinąłby się do tego stopnia, by Porto zarobiło na nim ponad 100 milionów euro, ale nie ma wątpliwości, że jeszcze długo będą sobie pluć w brodę na Dragao.
Renato Sanches w Polsce może się źle kojarzyć. W końcu to jego gol dał wyrównanie w ćwierćfinale Euro 2016 w meczu Polska-Portugalia. Ci ostatni ostatecznie wyjechali z Francji ze złotym medalem, a Sanches Innym ciekawym faktem jest to, że pierwsza dwójka zrobiła niesamowicie szybki progres. Joao Feix zadebiutował w pierwszym zespole 18 sierpnia 2018 roku, 10,5 miesiąca później już Atletico wyłożyło za niego grube pieniądze. U Renato Sanchesa ten okres od debiutu do transferu był jeszcze krótszy. Pierwszy mecz: 30 października 2015. Transfer: 1 lipca 2016.
Kłótnia o „drobne” i „szczęśliwe” kontuzje
Victor Lindelof trafił do Benfiki latem 2012 roku, mimo że umowa ze szwedzkim Vasteras została podpisana kilka miesięcy wcześniej. Nie obyło się bez komplikacji. Benfica miała zapłacić za młodego Szweda kwotę – według różnych źródeł między 60 a 100 tysięcy euro, ale w umowie transferu pojawiły się zapisy o dodatkowych pieniądzach dla Vasteras w przypadku, gdy Lindelof zagra w reprezentacji Szwecji oraz po dziesięciu meczach w pierwszym zespole Orłów. Te bonusy przewidywały kolejne duże – dla Vasteras – pieniądze. Konflikt był tym większy, że Szwedzi również domagali się procentu od sprzedaży. Wg skandynawskiej strony miało to być nawet 20% od następnego transferu, czyli mniej więcej 7 milionów euro! Wszystko zakończyło się polubownie, ale trochę niesmak pozostał, jak zawsze przy okazji sporów wielkich z maluczkimi.
Lindelof dopiero po trzech sezonach gry w rezerwach, wskoczył do pierwszej drużyny. Ale gdy w połowie sezonu 2015/16 rozpoczął grę, to ekspresem potoczyła się jego przygoda w Lizbonie. Zresztą, jak w wielu przypadkach, Lindelof miał sporo szczęścia. Kontuzjowany był wówczas Luisao, kapitan i lider obrony. Wtedy nadszedł wyjazdowy mecz z Moreirense. Parę środkowych obrońców tworzyli Lisandro Lopez i Jardel. Ten pierwszy po godzinie gry zszedł z kontuzją, która zakończyła mu sezon, a Szwedowi otworzyła furtkę do kariery. Wystarczyło półtora sezonu i Manchester United zapłacił podobne pieniądze do tych, które Bayern dał za Sanchesa.
Tuż za podium Goncalo Guedes, który po odejściu do PSG nie znalazł tam miejsca. Wobec tego najpierw wypożyczenie, a latem 2018 roku transfer do… Valencii. W końcu Mestalla to jedno z ulubionych miejsc, do których Benfica sprzedaje swoich zawodników. 3 z 11 zawodników zamieniło Lizbone na Walencje bezpośrednio, a z Guedesem mamy czterech.
Tylko 31 milionów
„Zaledwie” 31 milionów Benfica zarobiła na Bernardo Silvie i Joao Cancelo. Zaledwie, gdyż później Juventus czy Manchester City zapłacili ogromne kwoty, by zapewnić sobie usługi tych zawodników.
Bernardo Silva w swoim dorobku ma 3, słownie: trzy, mecze w pierwszym zespole Benfiki. Wszystko za sprawą mało ważnych meczów w pucharach oraz ośmiu minut w ostatniej kolejce ligowej, gdy dawno było wszystko rozstrzygnięte. Jorge Jesus nie korzystał z niego, więc chwilę później Bernardo zamienił Lizbonę na Monaco. – Odejścia Bernardo i Cancelo to dwie różne sprawy. Ten pierwszy opuścił klub, ponieważ nie pasował do filozofii ówczesnego szkoleniowca „Orłów” Jorge Jesusa. Warto mieć na uwadze, że Bernardo ma swój własny, specyficzny styl, który niekoniecznie musi pasować do modelu gry każdego zespołu. Ponadto Benfica miała wtedy naprawdę silną drużynę, która walczyła o najwyższe cele na wszystkich frontach. Poza tym chciałbym zauważyć, że Jorge Jesus – mimo że trenerem jest fenomenalnym – nigdy nie miał i nie będzie mieć ręki do młodych zawodników. Obecny szkoleniowiec Flamengo zawsze był bardziej skory do stawiana na doświadczonych graczy – opisuje Misiura.
O jeden mecz mniej rozegrał Joao Cancelo, który swoją dotychczasową przygodę na Estadio da Luz również zakończył 30 maja 2014 z Porto. – Jeśli chodzi o João Cancelo, to myślę, że dużą rolę w jego odejściu do Valencii odegrały typowe dla portugalskiej piłki kontrakty menedżerskie. Nie jest tajemnicą, że Jorge Mendes ma świetne stosunki z włodarzami Benfiki czy Valencii. Powiedziałbym nawet, że to on stoi za większością transferów klubu z Lizbony w ostatnich sezonach. Mendes jest bardzo wpływową osobą i szczerze mówiąc nie zdziwiło mnie odejście Cancelo za stosunkowo niskie pieniądze. Fakty są takie, że Vieira postąpi tak, jak zażyczy sobie największy agent piłkarski na świecie – Misiura.
Mniej rozpoznawalni, ale dużo warci
Na naszej liście są przecież jeszcze zawodnicy, których przeciętny kibic futbolu raczej minąłby na ulicy i nawet nie podejrzewał, że właśnie przemknął obok niego, ktoś za kogo płacono kilkanaście milionów euro. Na trójce, którą niżej wymienimy są zawodnicy, którzy łącznie uzbierali… 31 meczów dla pierwszej drużyny Benfiki. Kolejno: Ivan Cavaleiro – 20 spotkań, z których nawet połowy nie rozpoczynał od pierwszej minut – 9. Kolejny Joao Carvalho z dziesięcioma grami na koncie, a na koniec rekordzista naszego zestawienia, czyli Helder Costa. Obecny zawodnik Leeds United uzbierał w Lizbonie… 13 minut w meczu Pucharu Ligi z Gil Vicente!