Brendan Rodgers – dzień sądu cz.2

Część pierwsza tutaj

Po krótkiej przerwie do ofensywy postanowiła przejść obrona. Adwokat wezwał na salę świadka Dejana Lovrena

Lovren w mgnieniu oka znalazł się na miejscu i wyczekiwał pytań. Oazą spokoju, to on jednak nie był. Gdyby ktoś z głębi sali krzyknął nagle „Yannick Bolasie”, Chorwat pewnie wyskoczyłby z miejsca aż pod sam sufit. Ręce mu drżały, stał niespokojnie. Nawet parę głębszych łyków Rakii nie byłoby w stanie go uspokoić. Adwokat był tego świadomy, ale nie miał wyjścia, był to bowiem jego jedyny świadek.

Proszę się przedstawić – rzekł z nadzieją, że wszystko pójdzie, jak należy

Deejan Lovvreen, lat 26, piłkarz South… Liverpoolu. Z Chorwacji jestem.

Niech mi Pan powie na początek, czy jest Pan zadowolony z wyboru klubu?

Widząc lekkość pytania, Lovren znacząco się rozluźnił. Zaczął opowiadać o tym, jak fantastyczne jest to miasto, jak świetnie mu się trenuje w zespole. Nie były to jednak informacje, jakich wymagał prawnik.

Kolejna sprawa – czy uważa Pan Rodgersa za dobrego trenera?

Naturalnie. Zawsze mi pomaga i wspiera mnie w tym, co robię. Robi to, odkąd zdecydował się mnie pozyskać z Southampton. Od samego początku ma do mnie pełne zaufanie.

Rozluźniony Lovren nieco zagalopował się w swojej odpowiedzi. Nie dostrzegł tego obrońca, dostrzegł za to prokurator. Chorwat chciał przedstawić Rodgersa w dobrym świetle, zamiast tego jednak podsunął stronie oskarżającej pewną myśl, pewien punkt zaczepienia. Zresztą tego można się było po nim spodziewać, do błędów zdążył już przyzwyczaić.

Wspomniał Pan, że Brendan Rodgers zdecydował się Pana pozyskać. Ściągnięcie Pana z Southamptonu było zatem bezpośrednio jego sprawką?

Z tego, co wiem, to tak

Czy identycznie sprawa wyglądała z transferami Pana kolegów z St Mary’s – Adama Lallany, czy Rickiego Lamberta?

– Nie mam bladego pojęcia

No cóż, to dobrze się składa, że ja owe pojęcie o tym mam. Zarówno Pan, jak i wyżej wymieniona dwójka, przybyliście do Meelwood na życzenie Rodgersa. Inaczej natomiast było chociażby z Francuzem Mamadou Sakho, który został tu ściągnięty na życzenie komitetu transferowego. Do czego zmierzam? – zadając to pytanie, prokurator zmienił wzrokiem adresata na sędziego – Myślę, to było powodem, dla którego Dejan Lovren występował w podstawowym składzie kosztem byłego gracza PSG, jak i to może być wyjaśnieniem wielu nietypowych roszad w zespole. Wszyscy bowiem widzimy na własne oczy, że Sakho, odkąd jest klubie, spisuje się świetnie i być może jest nawet najlepszym zawodnikiem na swoją pozycję. Mimo tego w podstawowej jedenastce dużo częściej pojawia się Chorwat, popełniający dużo więcej błędów i notujący gorsze występy. Podejrzewam, że zagraniami, takimi jak to, Rodgers chciał pokazać, kto rządzi w klubie i kto dokonuje ważniejszych transferów. Jest to jednak działanie na korzyść własną, a nie klubu.

Na sali zapadła kompletna cisza. Brendan Rodgers siedział w bezruchu. Nie zamierzał odpowiadać. Miał na ten temat inne zdanie, ale wiedział, że na chwilę obecną niczego ono nie zmieni. Postanowił zachować bierność. Prokurator zamierzał z kolei iść za ciosem. Odesłał Lovrena, po czym chwytając pewien świstek papieru, kontynuował natarcie.

Poza odpowiednim doborem składu oskarżony miał jeszcze jeden problem. A dotyczy on kluczowych meczów. Bilans spotkań ligowych z czołówką wygląda fatalnie, zresztą, proszę spojrzeć:

Tabelka-Brendan-vs-Top41

Na 26 spotkań z aktualnym top4, Rodgersowi udało się wygrać zaledwie 5! Do tego 8 remisów i aż 13 porażek! Proszę wybaczyć, ale klub z aspiracjami na Ligę Mistrzów nie może sobie pozwalać na tyle wpadek z czołówką, gdyż to te spotkania często decydują o miejscu w tabeli. Oczywiście, zdarzały się perełki, jak słynne 5-1 z Arsenalem, 3-0 z Manchesterem United, czy wyszarpane 3-2 z Manchesterem City. Są to jednak nieliczne przypadki, w których opuszczał Pan stadion z tarczą. Mówią, że najlepszych trenerów poznaje się w trudnych starciach. Pana więc do tej kategorii zaliczyć nie możemy. Liczb Pan nie oszuka, a te są wyjątkowo przeciw Panu.

Mówią też – odpowiedział Rodgers – że kluczem do mistrzostwa jest regularne punktowanie ze słabszymi rywalami. Niech Pan zwróci uwagę również na to

Mówi Pan o porażkach 1-3 z Crystal Palace? O porażce 0-3 z West Hamem? A może mówił Pan o hicie na hitami, 1-6 ze Stoke? Na moje oko, to nie wygląda, jak regularne wygrywanie ze słabszymi. No ale ok, były też efektowne zwycięstwa, jak 6-3 z Cardiff. Tu jednak dostrzegam kolejny aspekt, który raczej nie stawia Pana w dobrym świetle. Proszę mi powiedzieć, w jaki sposób drużyna walcząca o mistrzostwo traci aż 3 bramki z zespołem, który później spada z ligi? A to nie jest jednorazowy przypadek. Połowa sezonu 2013/2014 w wykonaniu Liverpoolu opierała się na zasadzie – „nieważne ile bramek strzela rywal, my staramy się strzelić więcej”. Szlachetne, że tak Pan wspiera futbol ofensywny, ale proszę sobie wyobrazić, że w piłce nożnej istnieje również pojęcie obrony i momentami trzeba zapomnieć o dalszym atakowaniu w celu obronienia wyniku. Wiem to ja, wie to sędzia, wie to niemal każdy kibic. Tylko Pan nie jest chyba tego świadomy. Odkąd przybył Pan do klubu, defensywa zawsze była największą bolączką. A co jest w tym wszystkim najgorsze? Od Pana pierwszych dni w klubie nic się nie zmieniło

– Do czego Pan zmierza? – Zapytał adwokat

– Zmierzam do następującego faktu – drużyna się nie rozwija. Poprzedni sezon jest rozczarowaniem, ale poszedłby on w zapomnienie, gdyby w tym było lepiej. Tymczasem bo obiecujących pierwszych meczach (mowa tu oczywiście wyłącznie o wyniku) wracamy do rzeczywistości, a nawet gorzej. 0-3 z West Hamem to nie przypadek. W końcu znalazła się drużyna, która wypunktowała liczne błędy. A gorsze miało dopiero nadejść.

Nie było na sali osoby, która śmiała by się poruszyć, czy szepnąć słówko. Wszyscy z zapartym tchem słuchali prokuratora. Można się bowiem było domyślić, że powoli dochodzi on do końca i nie pozostawi on po Rodgersie suchej nitki.

– Derbowy mecz z Manchesterem United to już katastrofa. Nie wiem, co chciał Pan osiągnąć w „Teatrze marzeń”. Rozumiem, że brakowało kluczowych zawodników, ale to nie może tłumaczyć fatalnych wyborów w ustalaniu składu. Tylko Pan jest chyba zdolny do tego, aby napastnika i typową „10” rozrzucać po skrzydłach. To, że drużyna w pierwszej połowie nie znalazła się praktycznie na połowie rywala, to wyłącznie Pana zasługa. Nie bez powodu Carragher, Souness i Redknapp tak Pana ostatnio krytykowali. A dostrzegli po prostu te błędy, które widzi 90% ludzi oglądających mecze Liverpoolu. Nie trzeba być supermenem, żeby coś z tym zrobić, ale Pana to chyba przerasta

Twarz Rodgersa poczerwieniała. Wyczekiwał on końca sprawy, ale do wysłuchania pozostała jeszcze jedna rzecz:

– A więc podsumowując. Rodgers z pewnością nie może już być managerem Liverpoolu. Wielokrotnie udowadniał, że są to dla niego za wysokie progi. Nieumiejętnie wydał ponad ćwierć miliarda funtów. Dokonywał wielu błędów podczas ustalania składu, często kierując się złymi kryteriami wyboru. Nie był w stanie skutecznie walczyć z najlepszymi drużynami. Do tego w wielu meczach na jaw wychodziły jego braki taktyczne. Jeśli zsumujemy to wszystko, dostaniemy obraz trenera, który problemy mógłby mieć w Pogoni Węrzyska, a prowadzi czołowy angielski klub. Wnoszę zatem o dyscyplinarne zwolnienie go w trybie natychmiastowym.

– A Pan ma coś do dodania? – Spytał Rodgersa sędzia

– Wysoki Sądzie, nie będę ukrywał. Momentami zawiodłem, przez co drużyna nie grała na miarę możliwości. Proszę też jednak wziąć pod uwagę, ilu pięknych chwil dostarczyłem fanom przez te 3 lata. O mały włos nie zdobyliśmy mistrzostwa Anglii. W półfinale Capital One Cup walczyliśmy z Chelsea jak równy z równym. Rozegraliśmy mecz idealny, gdy po 20 minutach prowadziliśmy z Arsenalem 4-0. To są momenty, w których udowadniam, że znam się na rzeczy i uważam, że zasługuję na jeszcze jeden sezon, by ponownie udowodnić swoją wartość.

Po usłyszeniu obu wypowiedzi sędzia opuścił salę, aby zadecydować o werdykcie. Ciężko stwierdzić, czy Rodgers był zadowolony z ogólnego przebiegu rozprawy. Wszelkie emocje jakby z niego wyparowały. Siedział w bezruchu. Kto wie, może zaczął się już mentalnie przygotowywać na najgorsze?

Nie minęło 10 minut, a sędzia wrócił już na miejsce. Wstał, po czym orzekł werdykt:

Panie Rodgers, po zapoznaniu się z wszelkimi dowodami i okolicznościami w tej spawie, Sąd postanowił skazać Pana na natychmiastowe zwolnienie, lecz w zawieszeniu na dwa miesiące. Jeśli więc chciał Pan czasu, proszę wykorzystać to, co Pan dostał, aby udowodnić, że mówił Pan prawdę. Zamykam rozprawę.

Nie było to rozstrzygnięcie, jakie usatysfakcjonowało by Rodgersa. Podziękował on adwokatowi, po czym wyszedł z sali ze spuszczoną głową. O dziwo, zadowolony nie był również prokurator. Po rozprawie podszedł do mężczyzny, który siedział w głębi sali. Panowie zamienili między sobą parę zdań, po czym tajemniczy jegomość pokręcił głową, rzucił kilka słów w obcym języku i wyszedł z sali, poprawiając przy tym swoją czapkę z logiem pewnego klubu z Dortmundu.

 

Komentarze

komentarzy