Kilka dni temu John Terry oficjalnie został zaprezentowany jako zawodnik Aston Villa. Pomimo 36 lat Anglik zamierza nadal regularnie występować w Anglii, gdzie raczej nikt nie zamierza dawać mu taryfy ulgowej z powodu wcześniejszych dokonań. Jak zatem należy rozpatrywać ten transfer i czy w tym szaleństwie jest metoda?
– Mecze rozgrywane przeciwko Chelsea byłyby dla mnie mentalnie nie do przejścia. Spędziłem w „The Blues” 22 niewiarygodne lata, z czego jestem bardzo dumny – tak wyjaśniał swoje przenosiny do zespołu z Championship angielski defensor. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Terry miał kilka ofert od zespołów z Premier League, między innymi od Swansea, co potwierdzał Paul Clement, menedżer „Łabędzi”. Ostatecznie trafił do Birmingham, gdzie już za miesiąc rozpocznie zmagania w niezwykle wymagającej lidze pod kątem fizycznym.
To, że Terry chce kontynuować karierę, jest decyzją, która nikogo nie zaskakuje. Z tego powodu odszedł z Chelsea, w której to nie mógł liczyć na wiele szans. Wielu graczy w jego wieku decyduje się na zakończenie kariery i jak później sami przyznają – pierwszy poranek po przejściu na emeryturę jest bardzo bolesny.
Oczywiście nie da się rzucić w cholerę liczby wiosen Terry’ego. Anglik w grudniu skończy 37 lat. Biorąc pod uwagę poprzedni sezon w Championship, w owej lidze znalazło się zaledwie trzech graczy w podobnym wieku. Najmłodszy z nich, Wes Brown, rozegrał w całym sezonie dla Blackburn zaledwie trzy spotkania, po czym nie dostał propozycji nowej umowy. Dla legendy Chelsea najlepszym kierunkiem byłaby MLS, jednak tamtejsze kluby, z powodu ograniczeń płacowych, raczej inwestują w zawodników ofensywnych. W Aston Villa Anglik pobiera 60 tysięcy funtów tygodniowo, co jak na jego wiek jest sumą wygórowaną.
Jakiś czas temu Harry Redknapp, znany przede wszystkim z prowadzenia Tottenhamu, stwierdził, że to Arsenal powinien złożyć Terry’emu propozycję kontraktu. Taki pogląd został uznany za absurd i wydaje się, że całkiem słuszne. Redknapp zapewne miał na uwadze obrońcę sprzed kilku lat, a nie obecnego Terry’ego. W ostatnich 18 miesiącach 36-latek w Premier League zagrał ośmiokrotnie. Jedno z tych spotkań było pożegnaniem z Chelsea. Pytanie tylko, czy owo pożegnanie nie nastąpiło nie tylko z klubem, ale także z całą obfitą w sukcesy karierą Johna.
Czy zatem włodarze „The Villas” będą płacić Terry’emu pensję za to, jaki był kiedyś, czy może za jego obecne umiejętności? W Championship angielski defensor powinien mieć o wiele łatwiej pod kątem szybkościowym. Terry nigdy nie był demonem szybkości, jego wielką zaletą zawsze było umiejętne czytanie gry i pozycjonowanie. Na zapleczu Premier League będzie mógł z tego czerpać garściami. Mimo to wyczerpująca formuła w Championship, z niekończącym się cyklem gry we wtorek i sobotę niemal każdego tygodnia, może dać mu w kość. Dlatego nie zdziwimy się, jeśli były piłkarz „The Blues” zagra w około 25-30 spotkaniach w sezonie.
Z drugiej strony, na biednych nie trafiło. Chiński właściciel klubu jest nadziany i dla niego taka tygodniówka to niedrogi hazard. Niczego nie ryzykuje, więc zatem nie można mówić o żadnej stracie, jeśli Terry nie poradzi sobie w Championship. Następne sześć miesięcy potwierdzi nam, czy Aston Villa kupiła zaledwie nazwisko, czy może doświadczonego gracza, który pomoże w powrocie do Premier League.