Historia Futbolu: Bereszyński gate

Najpierw mogła być Liga Mistrzów po dwukrotnym zbiciu Celtiku, później była wygrana grupa, aż przyszedł cios w postaci odejścia Radovicia i indolencja strzelecka w Amsterdamie. Tak pokrótce można opisać zmagania Legii Warszawa w europejskich pucharach sezonu 2014/15. Drużyna Henninga Berga dostarczyła sporo emocji, ale, jak to w przypadku polskich drużyn, pozostawiła sporo niedosytu.

Odpuszczamy sezon 2013/14, gdy Legia grała w fazie grupowej Ligi Europy. Dzisiaj każdy awans do grupy cieszy, mimo wszystko nie będziemy takimi minimalistami i nie zachwycimy się pięcioma porażkami i wygraną w Nikozji z Apollonem Limassol, gdyż były inne występy warszawskiego klubu, które warto przypomnieć.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Tak było dwanaście miesięcy później. Wszystko jednak rozpoczęło się od…remisu u siebie z St. Patricks’ z Irlandii. W rewanżu warszawianie wygrali 5:0 i wtedy nabrali takiego rozpędu, że tydzień później rozbili Celtic 4:1 przy Łazienkowskiej. Dwa tygodnie później rewanż w Edynburgu miał być formalnością. Stadiony w Glasgow odpadały przez Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej, więc drugi mecz odbył się w stolicy Szkocji. Legia na boisku go wygrała. Kłopot w tym, że na ostatnie kilka minut wszedł Bartosz Bereszyński, który nie odpokutował kary za kartki, nie będąc zgłoszonym do poprzedniej rundy. Stało się to, co musiało się stać, czyli walkower i awans Szkotów.

Na ocieranie łez po katastrofie były dwa tygodnie, a później trzeba było zmobilizować siły na play-offy o Ligę Europy z kazachskim Aktobe. Stawka duża, wszak faza grupowa, nawet Ligi Europy, to i tak poważny zastrzyk pieniędzy i okazja na punkty do rankingu UEFA.

Dwumecz z Kazachami na boisku nie zapadł w pamięć, ale oprawa kibiców Legii ze świnią w barwach UEFA i napisem „Because football doesn’t matter. Money does” również odbiła się szerokim echem. Wydawało się, że zakończy się poważnymi karami, ale chyba europejska federacja uznała, że na chwilę trzeba przymknąć oko i od swojego „ulubionego” klubu zaprzestać kasowania kolejnych pieniędzy.

Zwycięstwo w cuglach

Legia awansowała do grupy i trzeba przyznać, że trafiła naprawdę dobrze. Lokeren, Trabzonspor i Metalist Charków to ekipy, które raczej nie zwiastowały wielkich kłopotów. Tak też się stało. Cztery wygrane po kolei oznaczały, że już na początku listopada warszawianie byli pewni gry na wiosnę.

Niestety, wtedy przyszedł mecz w Lokeren. Porażka z Belgami nie była na tyle bolesna, co decyzje europejskiej federacji po meczu. Spotkanie było przerywane, gdyż z sektora gości poleciały na boisko racę, a dodatkowo kilka osób miało imitować odgłosy małpy w stronę golkipera gospodarzy Boubacara Barry’ego. Każdy kibic wie, że UEFA nie toleruje rasizmu, więc musiało się skończyć źle. Wyrok był najgorszy z możliwych – puste trybuny podczas meczu 1/16 finału.

Polak Polakowi wilkiem

Jak się okazało Legia nie miała dosyć szczęścia w losowaniu będąc zespołem rozstawionym. Można było trafić na Guingamp, Young Boys czy Aalborg, tymczasem padło na „spadkowicza” z Ligi Mistrzów Ajax. Skoro w losowaniu nie było taryfy ulgowej, a rewanż trzeba było rozgrywać przy pustych trybunach, potrzebny był spokój przed dwumeczem…

Spokój, którego zabrakło. Tuż przed pierwszym spotkaniem gruchnęła informacja o odejściu Miroslava Radovicia. Serb miał zagrać w Amsterdamie i wylecieć do drugoligowca z Chin. Dla Legii 2 miliony euro za 31-letniego zawodnika były nie do pogardzenia, podobnie jak ogromna pensja dla Rado. Tyle że Henning Berg uznał, że Serb jest już myślami w Państwie Środka i… pozostawił Radovicia na trybunach. Jedni stanęli po stronie norweskiego trenera, inni mówili, że Berg uniósł się honorem. Fakty były takie, że wszelkie rozgrywki przy tym transferze nie pomogły przed meczem w Holandii.

W Amsterdamie Legia przegrała 0:1, a wspomnianym wilkiem był właśnie Arkadiusz Milik, który okazał się katem dla legionistów. U siebie raz, w Warszawie dwukrotnie trafiał do bramki Dusana Kuciaka. Tyle że zanim Ajax rozbił Legię przy pustych trybunach na Łazienkowskiej, najpierw powinien u siebie przyjąć kilka bramek. Legioniści byli jednak niesłychanie nieskuteczni, marnując kilka doskonałych sytuacji, w tym tą powyżej zakończoną strzałem Michała Żyro.

Ajax awansował, ale wiele osób uważało, że po prostu się prześlizgnął i spokojnie – zwłaszcza w Amsterdamie – był do pokonania. Rundę później Holendrów wyeliminowało Dnipro, które dotarło do finału w Warszawie na Narodowym. Tam lepsza okazała się Sevilla z Grzegorzem Krychowiakiem w składzie.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

***

Poprzednie odcinki cyklu:

Najmocniejsza Wisła?

Przygoda Groclinu i strzelający Mila

Smuda czyni cuda

Hat-trick Rudnevsa, bomba Możdżenia, czyli Lech bis

Wisła i Legia w duecie