W poprzednim rozdziale: „Remisowaliśmy na wyjeździe z rezerwami Lecha, była końcówka spotkania, ostatnie akcje. Byłem młody, bardzo młody, od małego podglądałem najlepszych w akcji i czasem starałem się ich naśladować. Wtedy udało mi się to najlepiej, stokroć lepiej niż podczas tych wszystkich gierek na przydomowych boiskach. Pamiętacie derby Manchesteru, kiedy Rooney walnął gola przewrotką? No to ja zrobiłem coś podobnego. Strzeliłem swoją pierwszą bramkę dla Gwardii i to w jakim stylu. Oszalałem, pobiegłem do ławki rezerwowych jak porażony, a sędzia zakończył mecz.” Cały rozdział tutaj.
ROZDZIAŁ 9
Właśnie wstałem po drzemce, jaką musiałem sobie urządzić po przyjeździe do hotelu. Droga z Koszalina do Opalenicy była długa, a autobus nie należał do najwygodniejszych. Odpocząłem więc i około jedenastej, do herbaty, postanowiłem poczytać, co tam dzieje się w świecie futbolu.
Jako że był lipiec, w mediach wrzało od pojawiających się co chwilę transferowych plotek. A to Griezmann do Chelsea, a to Lewandowski do Manchesteru. Plotki jak plotki, są, ale mało kto w nie wierzy. Ja również traktowałem je z przymrużeniem oka, ale lubiłem odlatywać zatapiając się w marzeniach.
Wyobrażałem sobie, że jestem gwiazdą, która za grube miliony odchodzi od jakiegoś wielkiego klubu. Najlepiej do Realu, bo tam kiedyś chciałbym zagrać. Jednak szybko wracała szara rzeczywistość. Ja nie miałem jeszcze 17 lat, nie słyszałem, żeby ktoś się mną interesował, a do tego nie miałem nawet agenta.
Tymczasem rozpoczynały się treningi. W Opalenicy mieliśmy być 10 dni, podczas których codziennie zaplanowany był trening, a do tego trzy sparingi. Pierwszy graliśmy trzeciego dnia z Nielbą Wągrowiec. Zwykły mecz, chociaż wyszedłem w pierwszym składzie. Nie należał do widowiskowych, emocji było wręcz jak na lekarstwo. Mnie udało się jednak zapunktować, bo to po moim golu wygraliśmy 1:0. Właśnie tu miałem zapracować na pierwszy skład, a nawet coś więcej, dlatego w kolejnych meczu spiąłem się jeszcze bardziej. Teraz naszym rywalem była Warta Poznań, która niedawno biła się o awans do pierwszej ligi, ale bezskutecznie. Nie wyszli w najsilniejszym składzie, co mi miało tylko ułatwić zdobycie jakiejś bramki. Choć początkowo spotkanie nie układało się po naszej myśli, udało się wyszarpać zwycięstwo, a ja do swojego przedsezonowego konta mogłem dopisać kolejne trafienie i asystę. Pierwszy skład już raczej miałem, a zbliżał się jeszcze mecz z Lechem.
Przedostatni dzień zgrupowania, gorąco do tego stopnia, że pocisz się stojąc. Nasz mecz zaplanowany był na 19:30, a do tego czasu warunki miały się poprawić. Ekipa Kolejorza pojawiła się na obiekcie ok. dwie godziny przed sparingiem. Z zachwytem wypatrywałem wychodzące na trening na boisko obok gwiazdy. Majewski, Gajos, Pawłowski – te nazwiska robiły na mnie wrażenie, mimo że bardziej zachwycałem się zagraniczną piłką. Ale co mi tam teraz obce ligi, kiedy na żywo oglądam futbolistów kojarzonych głównie z ekranu telewizora, a do tego za chwilę miałem przeciwko nim zagrać.
Stało się. Ubrani w koszulki z samymi numerami na plecach zawodnicy Lecha wybiegli z ławki na murawę. My czekaliśmy już rozstawieni, ze mną na szpicy. Nie ma co ukrywać, byłem w tamtej chwili jednym z liderów Gwardii, najlepszym jej strzelcem podczas przygotowań do sezonu. Jednak nie czułem się pewnie, byłem zestresowany, towarzyszyła mi trema jak przed ważnym egzaminem. Tak właśnie ten sparing traktowałem, zdając sobie sprawę, że na ławce rywala siedzą ludzie odpowiedzialni za skauting i transfery.
Jak wypadłem? Nikt nie krył zadowolenia. Choć polegliśmy, to z honorem, Lech strzelił 3 gole, ja 2. Tak, to były jedyne tamtego dnia trafienia dla Gwardii, oba mojego autorstwa. Trener nie owijał w bawełnę i przyznał, że już przed meczem kontaktowano się z nim w mojej sprawie. Wyobrażacie to sobie? Strzelam dwie bramki Lechowi, który jakiś czas temu ze mnie zrezygnował, a teraz przychodzi z podkulonym ogonem. Trudno było mi zdać sobie sprawę, że nie tylko ja chcę odejść do Lecha, ale, że i Kolejorz chce pozyskać mnie.
Wróciłem do domu uradowany, a w klubowym biurze leżała już świeża i konkretna oferta. Przygotowany na podobną okoliczność tata nawet nie protestował, wiedząc, że to dla mnie bardzo ważne. Bawiąc się w mojego agenta, próbował tylko negocjować jak najlepsze warunki.
Oczywiście nie obyło się bez pouczającej rozmowy. Znów nasłuchałem się setek rad i motywowanych troską gróźb. Jednak rodzice wiedzieli, że to dla mnie życiowa szansa i żal byłoby z niej nie skorzystać. Byli w stanie pomóc mi z przeprowadzką i wystartowaniem w nowy etap mojego życia.
Przyszła sobota, trzy dni po powrocie ze zgrupowania. Rankiem zadzwonił telefon i wiadomo było, co się szykuje. Dyrektor Lecha dzwonił z zapytaniem, czy już jesteśmy gotowi do wyjazdu, bo pod siedzibę Gwardii miał podjeżdżać zarezerwowany samochód z szoferem. Pojechaliśmy więc z tatą na stadion, skąd razem z prezesem klubu udaliśmy się do Poznania. Mój transfer był więc niemal pewny, wystarczyło złożyć podpis pod kontraktem i gotowe. Sprawdzając w drodze sportowe aktualności, trafiłem na informację, że Robert Lewandowski przeszedł z Bayernu do Manchesteru United za 95 milionów euro. A to numer, odchodziłem do Lecha w tym samym dniu, co zasłużony dla klubu zawodnik, który oczywiście stał się też najdroższym polskim piłkarzem.
Zbieżność wszelkich osób i nazwisk jest przypadkowa
Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!
Takie promocje dla Polaków nie zdarzają się często. Żeby odebrać bonus wystarczy założyć konto >>> Z TEGO LINKU <<<, uzupełnić wszystkie potrzebne dane, a bonus zostanie automatycznie dodany do konta.